reklama

Krzysztof Matuszak: "Chciałbym, żeby na trybunach byli kibice, którzy pójdą w ogień za tym zespołem" [ROZMOWY KUBACKIEGO]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Krzysztof Matuszak: "Chciałbym, żeby na trybunach byli kibice, którzy pójdą w ogień za tym zespołem" [ROZMOWY KUBACKIEGO] - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportJuż dzisiaj startuje kolejny sezon rozgrywek Artbud IV Ligi. Przed jego rozpoczęciem zapraszamy do wysłuchania podcastu Rozmowy Kubackiego. Tym razem gościem Kuby Piotrowicza był prezes Jaroty Jarocin - Krzysztof Matuszak.
Reklama lokalna
reklama

Poniżej kilka pytań z całego wywiadu w formie pisemnej. Całej rozmowy wysłuchasz w podcaście, który znajdziesz powyżej

"Wiedzieliśmy, że nie będziemy należeć do faworytów ligi"

Już za niespełna dwa tygodnie (podcast nagrywany był 24 lipca - red.) rusza kolejna kampania. Wróćmy jednak na chwilę do sezonu 2023/2024, który zakończył się miesiąc temu. Jak pan go ocenia? Chciałbym, żeby ocenił go pan z perspektywy zarówno zawodnika, który grał w sporej liczbie meczów, jak i prezesa i członka zarządu. Czy te perspektywy się jakoś różnią?

Wydawałoby się, że po spadku z trzeciej ligi będziemy jednym z faworytów do awansu, ale w sporcie tak nigdy nie jest. W klubie dochodzi wówczas do dużej ilości zmian. Jedną z nich było to, że już nie było takiej łatwości pozyskiwania zawodników, którzy chcieliby się pokazać w klubie, w naszym klubie. Nie ukrywajmy takim ostatnim poziomem, gdzie zawodnicy są w jakiś sposób szerzej oceniani czy obserwowani, to jest to trzecia liga. Zawsze mówię, że jest to poziom łączący pomiędzy piłką amatorską, a już zawodową. Tak więc na pewno to się zmieniło, że już nie było takich telefonów od młodych perspektywicznych zawodników, którzy chcieliby pokazać się przede wszystkim sportowo, nie szukaliby zarobku w klubie. Oparliśmy zespół od samego początku na naszych wychowankach i dlatego spodziewaliśmy się, że cały ten sezon będzie dla nas trudny, ponieważ chłopacy musieli doznać tego przeskoku. Musieli sami przekonać się, jaka jest różnica między piłką juniorską a seniorską. W dalszym ciągu się tego uczą, więc pod tym kątem na pewno był to sezon, który był także dla nas jako zarządu jakąś tam niewiadomą i dużym znakiem zapytania. Niemniej jednak staraliśmy się tak wszystko poukładać, żeby był to spokojny sezon, bo wiedzieliśmy, że do tych faworytów ligi nie będziemy należeć i nie będziemy walczyć o najwyższe cele. Natomiast chcieliśmy wprowadzić chłopaków do piłki seniorskiej i by mieć tę łatwość w kolejnych sezonach.

Wydawało się, że spadkowicz z III ligi powinien być naturalnym faworytem do szybkiego awansu. Tymczasem Wy niemal do ostatniej kolejki musieliście drżeć o to, czy nie zaliczycie dwóch spadków w dwa lata. IV liga brutalnie zweryfikowała, że ten skład był zdecydowanie odmłodzony?

To nie pod tym kątem była weryfikacja. To piłka nożna brutalnie zweryfikowała funkcjonowanie klubów. Do czego zmierzam? W klubach od trzeciej ligi w dół płaci się naprawdę bardzo duże pieniądze zawodnikom, dlatego że w tych mniejszych miejscowościach nie szkoli się młodzieży, więc trzeba szukać zaciągów. To powoduje, że trzeba tym zawodnikom proponować pieniądze, uważam chore pieniądze, bo naprawdę w ligach okręgowych czy piątej lidze pieniądze rzędu trzech-czterech tysięcy na miesiąc to są pieniądze realne i rzeczywiste - nieosiągalne nigdy w klubie Jarota nawet na poziomie trzeciej ligi. Mówię tu także oczywiście o innych zespołach tej ligi. To nie czwarta liga weryfikuje jak gdyby to, czy łatwo jest wejść młodym zawodnikom, czy nie. Ogólnie piłka nożna zweryfikowała się w złym kierunku. Tak jak powiedziałem ten poziom, kiedy byliśmy w trzeciej lidze - zawodnicy sami dzwonili i chcieli sportowo się pokazać. W czwartej lidze i niżej już to są zawodnicy, którzy chcą zarabiać, a nie oszukujmy się, to jest poziom amatorski, nawet bym powiedział bardzo amatorski, a jednak trzeba się z tym mierzyć. To, że my odmłodziliśmy skład, to sprawiliśmy tylko tym, że ci chłopacy są głodni sukcesu. Oni są naszymi wychowankami, oni posiadają swoje rodziny, swoich kolegów tutaj na miejscu, więc także tym ruchem chcieliśmy jak gdyby ponownie pobudzić kibica.

"Do warsztatu trenera Garbarka nie mam zastrzeń"

W trakcie sezonu zarząd klubu, na którego czele pan stoi, pożegnał się z trenerem Piotrem Garbarkiem. To była dla pana trudna decyzja?

Jak najbardziej. Nietrudno zgadnąć, że od wielu lat jesteśmy w klubie i pomijam samo kierowanie klubem jako zarząd. Znamy się, odkąd tak naprawdę klub powstał, bo Piotr Garbarek pojawił się bodajże w 1999 roku, czyli rok po powstaniu i od tamtej pory z jakimiś małymi przerwami był w klubie, więc bliska znajomość, funkcjonowanie na co dzień, bycie w jednej szatni, a później próbowanie stworzenia warunków nowym zawodnikom, to na pewno nie było łatwe. Dlatego decyzja o tym, że chcemy dla Piotra znaleźć inną rolę w klubie, nie była łatwa dla mnie, jak i całego zarządu.

Głównym powodem zwolnienia trenera Garbarka były wyniki osiągane wiosną, czy też coś innego miało wpływ na tą decyzję? Na przykład liczył pan, że ktokolwiek nie przejmie zespołu, to drużyna osiągnie efekt „nowej miotły” i drużyna zacznie wygrywać?

Do warsztatu Piotra Garbarka jako trenera nie mam najmniejszych zastrzeżeń, bo funkcjonowałem za niego także jako zawodnik i wiem, jak do tych swoich obowiązków się przykładał, analizował każdego przeciwnika, ile godzin poświęcał temu zadaniu, jak przygotowywał zespół pod kolejne spotkanie, więc wiem, ile pracy w to musiał włożyć. W tym aspekcie nie mam nic mu do zarzucenia. Natomiast w drugiej rundzie pojawiły się nasze trudności, gdzie nie mogliśmy wygrać jakiegoś spotkania od wielu meczów. Szukaliśmy różnych rozwiązań. To też wpływało na negatywne wypowiedzi kibiców i tak dalej, więc chcieliśmy też tak po ludzku dać Piotrowi odetchnąć, ale też sobie jako zarządowi, bo mierzyliśmy się z wieloma komentarzami, z którymi nie zgadzam się do końca i będę to mówił głośno, ale tak jak kiedyś powiedziałem w jednej z wypowiedzi - jesteś tak dobry jak ostatni twój mecz. Ludzie często także o mnie jako zawodniku -  bo była też taka sytuacja w meczu, w którym wchodziłem z ławki rezerwowej i naprawdę osoby, które pojawiły się na trybunach miesiąc, dwa miesiące temu - potrafiły oceniać moją osobę w brutalny sposób i tak samo gdzieś też oceniany był Piotr Garbarek i wielu starszych zawodników, zapominając o tym, że jednak trochę lat spędziliśmy w tym klubie, graliśmy z klubem na dużo wyższym poziomie i gdzieś ten szacunek mimo wszystko powinien się należeć, a nie zawsze to tak było. Tak też było z Piotrem, więc musieliśmy się mierzyć ze złą opinią i myślę, że takim ludzkim czynnikiem tutaj było to, by dla Piotra znaleźć inne zadanie w klubie.

Kiedy wydawało się, że wszystko w miarę się ustabilizowało - zaczęliście zdobywać punkty i utrzymaliście się w IV lidze, to wówczas zespół otrzymał kolejny cios - odeszli dwaj kluczowi w poprzednich latach piłkarze - Miłosz Kowalski i Dawid Idzikowski. Był Pan przygotowany na to, że postanowią kontynuować karierę poza Jarocinem czy jednak to też było dla Pana zaskoczenie, kiedy zawodnicy oznajmili, że wybierają grę w Kotwicy Kórnik?

To nie było dla mnie żadne zaskoczenie. Mówili to już także w okresie zimowym. Wtedy gdzieś po rozmowach ze mną i taką klauzulą, że na transfery zimowe nie zawsze musimy się zgadzać, to wszystko sprawiło, że udało się chłopaków zatrzymać na tą rundę wiosenną, bo wiedzieliśmy, że ona będzie dużo trudniejsza niż jesień. Jesienią mieliśmy jeszcze jako tako jakichś doświadczonych zawodników, natomiast na wiosnę już wiedzieliśmy, że będziemy funkcjonować w bardzo odmłodzonym składzie. Dlatego naszym priorytetem było zimą zatrzymać chłopaków, by tak jak tutaj wspomniałeś, nie było gdzieś takiej powtórki z rozrywki, czyli drugiego spadku z rzędu. To jest naturalna rzecz też, że wyróżniające się osoby gdzieś są zauważane i proponowane są im, już nie mówię tyle lepsze warunki, co ciągnie takich chłopaków na wyższy poziom sportowy. Tutaj absolutnie nie mam ani do nich pretensji, ani żalu, bo to jest naturalna rzecz w piłce nożnej, że dzisiaj jesteś piłkarzem tutaj, następnego dnia jesteś w innym miejscu. Jeżeli chcesz jakąś tam jeszcze przyszłość zakładać z piłką i chcesz się rozwijać, to musisz robić też krok do przodu, więc to naturalna rzecz, że poszukali. Dostali propozycję z Kotwicy Kórnik, która jak wiemy, zrobiła awans z naszej grupy, więc jak najbardziej życzę im powodzenia w tym sezonie trzecioligowym. My robimy wszystko by zastąpić te osoby kolejnymi, które pozwolą, być może pokazać się na tyle, by to one znowu zostały zauważone i będą mogły rozwijać się w klubie o wyższym poziomie sportowym.

Jakie cele stawia zarząd Jaroty Jarocin przed nadchodzącym sezonem?

Za moment startuje IV liga, więc nasuwa się pytanie, o co w tym sezonie według Pana Jarota powalczy? Jakie cele stawia pan przed trenerem i zespołem?

Na pewno to będzie jeszcze trudniejszy sezon niż ten poprzedni. Prowadzimy mnóstwo rozmów związanych z osobami, które mogłyby wspomóc klub, które ułatwiłyby funkcjonowanie, ale dopóki te rozmowy nie zostaną w jakiś sposób rozstrzygnięte, będziemy budować zespół na naszych wychowankach. Zresztą i tak chcemy, żeby była taka koncepcja pracy. Myślę, że dawaliśmy dowody tego od samego początku, jak przyjęliśmy klub, bo zajmowanie wysokich miejsc w Pro Junior System jest na to dowodem, że zawsze stawiamy gdzieś na młodzież. Teraz w 95% ten zespół będzie się składał z zawodników miejscowych, po to, by też znów przyciągnąć jeszcze większe rzesze kibiców na trybuny. Natomiast tak jak powiedziałem, jest to zespół składający się z zawodników, rocznik 2006-2007 z niewieloma osobami doświadczonymi i on mimo wszystko, że pewne wyniki się fajnie ułożyły - potrafiliśmy wygrać z dobrymi rywalami, urwać punkty, to jednak to jest nadal początek drogi dla tych chłopaków, więc już teraz mogę powiedzieć, że będzie to być może sezon jeszcze trudniejszy niż ten poprzedni. Dlatego zależy nam na tym, by ten kibic właśnie pojawił się na tych trybunach, by tych chłopaków wspierać, bo bez tego wsparcia zawsze będzie im trudniej zmierzyć się z czymś, co w piłce nożnej na tym poziomie jest bardzo ważne- z taktyką i doświadczeniem. Oni jeszcze w tych tematach się tego uczą, więc ten sezon  będzie bardzo trudny. Nie chcę mówić o miejscach, jakie mamy zająć w tabeli, oczywiście my rozmowę z samym trenerem i postawieniem celu jako zarząd odbędziemy, by to, o co chcemy walczyć w tym sezonie było jasne i klarowne. Natomiast ja z tego miejsca chcę prosić, by ten kibic pojawił się na trybunach, bo ci chłopacy potrzebują każdego.

"Wiemy jak wielkie to są koszta, by ten klub mógł funkcjonować na tym poziomie"

Nawet na tym poziomie rozgrywkowym potrzebny jest jakiś określony budżet. Jak więc to wygląda w przypadku Jaroty? Klub jest stabilny finansowo?

Wiele rozmów jest prowadzonych bardzo długo i pewne rzeczy, które się ustala z przyjaciółmi czy z władzami miasta się w pewnych momentach przesuwa w terminie. Natomiast największym problemem klubu zawsze jest ta płynność finansowa, a więc posiadanie w każdym momencie środków, które ułatwią funkcjonowanie. Mówię tu o transporcie, opłatach do Urzędów Skarbowych, ZUS-ów i tak dalej, czy wobec trenerów, czy nawet tych drobnych pieniążków dla tej młodzieży, jeżeli chodzi o pierwszy zespół. Powiem, że udało nam się przez te wszystkie lata wokół siebie stworzyć taki zespół ludzi, którzy nawet mimo trudności finansowych, nawet kiedy brak jest tej płynności i czasami brak jest wpłat, to myślę, że oni wszyscy oddają serce dla tego klubu i nie ma problemów z czymś takim, że ktoś nie chce grać, nie chce trenować, nie chce pracować. Skupiliśmy wokół siebie ludzi, którzy tak jak powiedziałem, oddają serce temu klubowi, tak jak my oddawaliśmy przez wiele lat i to mnie najbardziej w tym cieszy. Natomiast rozmowy, które prowadzimy z wieloma podmiotami, z władzami miasta, z przyjaciółmi klubu, nie zawsze są krótkie. One czasami są odległe w czasie, natomiast zawsze kończą się pozytywem. Mogę powiedzieć, że klub jest stabilny. Natomiast szukamy możliwości, by w przyszłości był płynny finansowo w każdym momencie roku, a nie tylko w jego jakieś części.

Jeśli te rozmowy zakończą się fiaskiem, to co wówczas się stanie? Istnieje ryzyko, że Jarota wycofa się z IV ligi i będzie musiała na nowo zacząć od B-Klasy?

To nie jest tak, że istnieje takie ryzyko. Kiedy przejmowaliśmy z obecnym zarządem klub od poprzednich władz, to było to przejęcie z bardzo dużym długiem. Nie chcę tutaj mówić o kwocie. Klub przypomnę w 2019 roku był zgłoszony już do sądu o upadłość. Dlatego my - byli zawodnicy, zdecydowaliśmy się, mimo tego, jak wielki to był dług finansowy, wziąć ten klub i go uratować. Dlatego, że to kiedyś nas ten klub wychowywał i teraz nie wyobrażaliśmy sobie, by dalej nie wychowywał dzieci i młodzieży, by nie stwarzał dla nich środowiska, alternatywy, rozwoju czy drogi na przyszłość. To, że nie zawsze każdy z nich zostanie piłkarzem, to jest jasne i logiczne, natomiast każdy z nich wiem, że wyniesie takie wartości choćby z samego treningu czy funkcjonowaniu w zespole, które się przydadzą w ich życiu osobistym. Dlatego zrobiliśmy wszystko, by ten klub ocalić i by on mógł dalej funkcjonować. My nie jesteśmy przedsiębiorcami, nie dysponujemy pieniążkami takimi, które spowodują, że dzisiaj czy jutro wyciągnę ze swojego konta, chociaż też się takie rzeczy zdarzały i dawać na to, by ten klub funkcjonował. To nie jest takie ryzyko, że klub będzie musiał zacząć od B-Klasy - trzeba zadać sobie pytanie, czy my wszyscy w tym środowisku chcemy tego klubu, bo powiem to jasno i wyraźnie - ten klub oprócz Festiwalu jest jedną największych wizytówek tego miasta, czy się komuś to podoba, czy nie. Jeżeli pojedzie się gdziekolwiek, zwłaszcza w tej powiedzmy ćwiartce Polski gdzie my uczestniczyliśmy w rozgrywkach, wcześniej drugiej ligi czy trzeciej ligi, zapyta o Jarocin, to powymieniam dwie rzeczy Festiwal i Jarotę. To jest miejski klub, który jest historią tego miasta, on się wpisał w historię tego miasta  bardzo dużymi literami. Nie możemy zapominać o tym, że on także tworzy właśnie alternatywę dla rozwoju dzieci i młodzieży, bo w ciągu ostatnich lat, to ten zarząd spowodował, że szkolenie młodzieży w tym klubie jest, oczywiście razem z trenerami, którzy też są w tym klubie i to te osoby spowodowały, że mamy najwyższy poziom szkolenia młodzieży, jaki obowiązuje w Polsce - posiadamy złoty certyfikat szkolenia. Ja wiem, że to na rodzica być może nie działa. Natomiast standardy, które na nas narzuca PZPN czy kontrole, które musimy przechodzić w trakcie roku niezapowiedziane, to, że przy danej ilości dzieci musi już być więcej niż jeden trener, by ta intensywność treningu była zachowana. Te wszystkie aspekty spowodowały, że poprzez swoją pracę stworzyliśmy takie miejsce dla rozwoju dzieci i młodzieży, by to szkolenie było na jak najwyższym poziomie. Zawsze największym marzeniem tych dzieci i tej młodzieży na samym początku nie jest od razu Barcelona, czy Lech, czy Real Madryt, tylko pierwszym marzeniem jest zespół z ich miasta. To jest zawsze zespół seniorski, czyli ten, który powinien być najważniejszym zespołem w klubie, a więc w naszym przypadku zespół seniorski mężczyzn. Te dzieci do tego dążą i o tym marzą. Jeszcze raz powtórzę. Ten klub zapisał się na kartach historii tego miasta i nie damy rady bez pomocy wielu osób, takich, którzy są zapaleńcami, bo tak samo my prowadzimy ten klub, bo jesteśmy zapaleńcami, robimy to jako zarząd, robimy to społecznie. Niech nikt nie opowiada mi tutaj bajek, że zarząd zarabia pieniądze, bo nie ma takiej opcji. Zarabiają tylko i wyłącznie trenerzy. Najwspanialsze jest jednak to, że nawet jak nie mamy do końca tej płynności finansowej, to ci ludzie oddają swoją pasję, by tworzyć historię tego klubu.

Wracając jednak do pytania. Bez pomocy miasta, bez pomocy wielu osób, które chcą pomagać - bo tych osób jest bardzo dużo i nie sposób wszystkich wymieniać, bo jeszcze bym kogoś pominął, czy to w większym stopniu, czy w mniejszym, ale jednak tych osób jest sporo - nie dalibyśmy rady. Obecne koszta utrzymania klubu są naprawdę na bardzo dużym poziomie. Ja tylko dla przykładu powiem, że same opłaty ZUS-y, Urzędy Skarbowe, VAT-y, to jest rocznie około 240 000, to proszę sobie wyobrazić, jak wiele ten klub, ten zarząd musi także od siebie, swoim zaangażowaniem przynieść do tego klubu, by on mógł funkcjonować nawet na takim poziomie, kiedy pierwszy zespół nie jest praktycznie opłacany, bo drobne stypendia - ja to nazywam stypendiami dla chłopaków, którzy dopiero pokazują się w pierwszym zespole, to szczerze mówiąc, to sto procent pozostałych klubów w tej lidze by mnie wyśmiało, albo powiedziałby  jak to się dzieje, że jeszcze na tym poziomie jesteśmy. Tak samo było w trzeciej lidze, to my byliśmy klubem, który posiadał najmniejszy budżet, a jednak przez wiele, wiele lat potrafiliśmy mimo trudności ten klub utrzymać na tym poziomie. Teraz zaliczyliśmy po wielu latach spadek, który nas osobiście na pewno bardziej bolał niż wielu kibicom się wydaje, natomiast my stąpamy realnie po ziemi i wiemy jak wielkie to są koszta, by ten klub mógł funkcjonować na tym poziomie i bez pomocy właśnie tych wszystkich osób, bez pomocy miasta byłoby to niemożliwe.

Rozumiem, że skupiacie się tylko na czwartej lidze i tylko na niej?

Oczywiście. Tak.

"Chciałbym, żeby na trybunach byli kibice, którzy pójdą w ogień za tym zespołem"

Pewnym powodem do dumy jest także sekcja kobieca Jaroty, która wystartowała trzy lata temu. Zeszły sezon zakończyła na drugim miejscu w IV lidze, gdzie uległa tylko rezerwom Lecha. Czy w tym roku celem dla dziewczyn będzie awans o poziom wyżej?

Myślę, że nie. Ta euforia piłki kobiecej jest czymś genialnym i to był też nasz priorytet, by taki zespół w tym klubie powstał. Mieliśmy sygnały od dziewczyn, które były jeszcze w wieku juniorskim i funkcjonowały jeszcze normalnie w zespołach z chłopcami, bo dziewczęta do szesnastego roku życia mogły funkcjonować z chłopcami o nawet dwa lata młodszymi. To te dziewczyny już dawały sygnał jako pierwsze, że mają koleżanki, które chciałyby grać w piłkę i one same też by chciały dalej grać w piłkę, a wiedzą, że za chwilę skończy im się ten wiek 16 lat i nie będą mogły już rywalizować razem z chłopcami, będzie musiał powstać osobny zespół i z tego powodu pojawił się ten zespół kobiecy. On od samego początku cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem, dziewczyn było sporo, bo na treningach u trenera Mirosława Czajki było po 27-30 dziewczyn. Tak więc to zapotrzebowanie na tą piłkę kobiecą widać, że w naszym mieście też jest. To też pokazywała frekwencja na trybunach. Natomiast musimy sobie zdawać z jednego faktu sprawę. To znowu gdzieś tam wiąże się z finansami. Te dziewczyny zrobiły super wynik, ale w klubie Jarota Jarocin grają za darmo. Po osiągnięciu jakiegoś naprawdę niezłego wyniku, który był uważam sukcesem, gdzie byliśmy bliscy awansu do trzeciej ligi, te dziewczyny dostały propozycje z klubów z wyższych lig, czyli tak samo jak chłopacy z męskiego zespołu i dostały propozycję zespołów, w którym także kobietom się już płaci, więc zatrzymanie takich osób, gdzie mają poprawić sobie nie nie tylko poziom sportowy, ale także ułatwić sobie jakoś funkcjonowanie takie prywatne, wiąże się z tym, że znalazły sobie inne kluby, więc ten skład też będzie bardzo mocno się różnił od poprzedniego. Więc skupiamy się na tym, by funkcjonował tak jak do tej pory na poziomie czwartej ligi.

Jak wyglądają relacje na linii klub-kibice? Trybuny prawie nigdy nie są w całości zapełnione, kiedy zespół osiąga słabe wyniki usłyszeć z nich można i przeczytać w mediach społecznościowych niezbyt przychylne komentarze. Pan w jakiś sposób to boli, czy jest to jednak konstruktywna krytyka?

No niestety ta krytyka nie zawsze jest konstruktywna. Nieraz wypowiadają się osoby, które nigdy w sporcie nie funkcjonowały, nie wiedzą, że nie zawsze w tym sporcie będzie tak, że będzie się odnosić same zwycięstwa i zawsze będą przychodziły słabsze momenty. Chciałbym doczekać się takich czasów, kiedy ten kibic będzie zawsze z nami bez względu na to, jak będzie ciężko i jak będzie źle. Pojawiła się w pewnym momencie euforia na trybunach przy młodzieży z nowym trenerem i chciałbym żeby ta euforia trwała jak najdłużej. Tylko ja jeszcze raz powtórzę, jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Nawet jeżeli ten sam zespół, który, któremu bito brawo na stojąco, za chwilę odniesie trzy, cztery, pięć porażek z rzędu, będzie podobnie, będzie szukanie winnych, będzie szukanie pokazywanie swoich mądrości też w tych komentarzach. Oczywiście nie wrzucam wszystkich do jednego worka, bo niektóre komentarze są konstruktywne i proszę mi wierzyć, że Krzysztof Matuszak, prezes tego klubu, czyta je wszystkie, bo nigdy nie jest tak, że zamykam się na jakąkolwiek krytykę czy jakiejkolwiek krytyki nie wysłucham, bo to właśnie siła jest w tej tak zwanej rozmowie i znalezieniu takiego środka, by klub mógł jeszcze lepiej funkcjonować. Natomiast w sporcie nie zawsze jest wszystko zero-jedynkowe. Można się super przygotowywać do sezonu, można super przygotowywać się do zawodów, kiedy ktoś uprawia sport lekkoatletyczny, ale przytrafi się kontuzja, przytrafią się w naszym przypadku kartki i wypadnie jedna, dwie osoby, które są ważne i już wtedy, nawet funkcjonowanie pozostałych osób w zespole nie jest na tym samym poziomie pewności siebie, co na przykład tydzień wcześniej, więc tak wiele czynników wpływa na to, by coś funkcjonowało, dobrze - mówię typowo stricte sportowo, że aż nie sposób wszystkiego przewidzieć, mimo że spędziliśmy na boisku wiele minut, wiele tygodni, wiele miesięcy, wiele lat, to jednak za każdym razem ten sport w jakiś sposób zaskakuje. To jest właśnie piękno w tym sporcie, ale by była ta świadomość, że każdego z nas, nie tylko osoby, które tworzą i próbują stworzyć odpowiednie warunki do funkcjonowania klubu, ale także te osoby, które siedzą z boku, oglądają najwięcej meczów na największym poziomie - potem te komentarze gdzieś umieszczają i nie zawsze one są trafne. Każdy może zostać trenerem - wystarczy skończyć szkołę i pojawić się w klubie, bo trenerów w tym klubie nigdy nie będzie za wielu. Natomiast chciałbym, żeby każdy miał świadomość, jak źle się ocenia Lewandowskiego za grę w kadrze - to też jest jedna z największych głupot, jakie można przeczytać w internecie. Nigdy nie mieliśmy i pewnie długo nie będziemy mieć piłkarza tego pokroju, co Lewandowski, a jednak za grę w reprezentacji jest non-stop karcony i właśnie niech ten przykład będzie takim, że w sporcie nie wszystko zależy od nas, nie wszystko zależy od tego, w jaki sposób do tego podchodzimy, bo uważam, że każdy, który pojawia się na boisku zostawia serce na tym boisku. Natomiast nie zawsze wszystko da się przewidzieć, ale jedno jest najważniejsze, że wsparcie tego kibica - marzę o tym, by kiedyś było takie, bez względu na to, jaki wynik się osiągnie. Podam taki przykład, że strasznie lubiłem grać z Elaną Toruń. A dlaczego? Jak tam jechaliśmy, to był ten jedyny klub z kibicami, którzy nie krzyczeli żadnych wulgarnych słów na drużynę przeciwną, tam się nie czuło, że grasz na wyjeździe, tam się czuło, że grasz u siebie, bo oni po prostu kibicowali i chciałbym, żeby także naszych trybunach byli kibice, którzy chcą pójść w ogień za tym zespołem.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama