reklama
reklama

Piękna działka w Jarocinie. Od 42 lat uprawia ją pan Edward z żoną [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

#wspieramjarocinskie Edward Więcek z Jarocina wraz ze swoją żoną Zofią uprawia ogród działkowy od 42 lat. Cała przygoda z ogrodem rozpoczęła się w 1980 roku kiedy zakupili na Rodzinnych Ogrodach Działkowych im. Adama Mickiewicza w Jarocinie kawałek ziemi pod uprawę warzyw.
reklama

Dziś doświadczony już ogrodnik wspomina te czasy z wielką radością i sentymentem. Tutaj pracuje, odpoczywa, wsłuchuje się w otaczającą przyrodę.

Pan Edward z wykształcenia jest technologiem drewna. Zawodowo pracował w Jarocińskiej Fabryce Mebli. Obecnie jest na emeryturze. Każdą wolną chwilę poświęca ogrodowi. Jak mówi kocha to miejsce, lubi przebywać na świeżym powietrzu, obserwować rośliny, bujną zieleń, którą przez 42 lata uprawia w swoim ogrodzie.

Jednym z ulubionych zajęć jest wsłuchiwanie się przyrodę. - Dla jednych to nic takiego, zwykła normalność, to tylko śpiew ptaków. Dla mnie to coś interesującego, fascynującego. Przychodzę tu już wcześnie rano, siadam na huśtawce i zachwytem wsłuchuje się w śpiew ptaków – mówi ogrodnik i szybko dodaje. - Rozpoznaje gatunki po odgłosach. Potrafię określić jaki ptak w danym momencie wydaje odgłosy. Ptaki są bardzo aktywne od wczesnej wiosny do lipca. Później nieco się wyciszają. Obecnie robią gniazda. Codziennie przyglądam się przylatującym do budek lęgowych gatunkom, które właśnie składają lub już złożyły jaja.

No właśnie na niemal wszystkich Pana drzewach widać budki lęgowe. Czy sam je Pan wykonuje? 

Tak oczywiście. Każdą z czterech budek lęgowych, która wisi na drzewach owocowych i ozdobnych w naszym ogrodzie wykonałem samodzielnie z drewna. Dodam, że niemal wszystkie są już zajęte. Potrafię określić jaki ptak będzie z niej korzystał, gdyż otwory w budkach wykonane są specjalnie dla danego gatunku. I tak na czereśni budka przeznaczona jest dla szpaków, tuż obok jest dla wróbla, kolejna jest dla sikorki, choć czasami pojawia się pleszka. Budki zamieszczone są celowo w różnych częściach ogrodu. To taka moja miłość, fascynacja ptakami.

Działkowiec kocha ptaki. Widać to w sposobie wypowiedzi i głosie. - Nie mogę nazwać siebie ornitologiem, ale potrafię rozróżnić ptaki, określić który w danym momencie śpiewa. Lubię wiosną je słyszeć. Niestety nie wszyscy działkowcy wsłuchują się w ich głos. Pamiętam jednego działkowca, który przychodził tutaj na Ogrody i włączał głośno radio. Kiedyś poszedłem do niego i delikatnie zwróciłem uwagę. Zdziwił się wtedy. Ja na działkę przychodzę po to, by odpocząć i wsłuchać się w otaczającą naturę, którą tak bardzo kocham.

Jak wyglądał Państwa ogród na samym początku, czyli w roku 1980? Wraz z małżonką mieszkamy w bloku, oboje kochamy naturę. Przebywanie na świeżym powietrzu daje nam ogromną satysfakcję. Tutaj ładujemy baterie i zawsze tak było. W 1980 roku spragnieni powietrza postanowiliśmy zakupić ten kawałek ziemi. Jest to jedna z większych działek na naszych Ogrodach. Nabyliśmy działkę z altaną. Wybudowali ją nasi poprzednicy, którzy tą ziemię użytkowali. Kupiliśmy ją wraz z królikami. W tamtych czasach na działkach uprawiało się nie tylko warzywa czy owoce, ale także hodowało zwierzęta - śmieje się Pan Edward.

Początkowo uprawialiśmy ziemniaki. Później jako jedni z pierwszych działkowców, zaczęliśmy trawę siać. Pamiętam jak dziś, że większość starszych użytkowników, których już z nami nie ma, z oburzeniem patrzyła na to, jak sialiśmy trawę. W tamtych czasach nie można było marnować ziemi pod trawnik. Dzisiaj jest zupełnie inaczej.

Spacerując po Pana ogrodzie widać miłość Państwa do roślin. Ogród jest niezwykle naturalny. Na trawniku przepięknie kwitną stokrotki. Na rabatach tulipany, cesarskie korony, żonkile i inne wiosenne rośliny cebulowe i byliny. Dzielicie się z małżonką zakresem prac? - Tak, choć przyznam, że podział ten jest tradycyjny. Żona kocha kwiaty i nimi się zajmuje. Dba o rabaty. Sadzi, przesadza, pikuje, dosadza. Bardzo lubi rośliny, ja z kolei zajmuje się architekturą, przycinamy drzewa. Czasami robię cięcia radykalne. Moja żona wówczas patrzy z niepokojem i cierpi. Niestety takie zabiegi są konieczne, by drzewo utrzymać w dobrej kondycji.

Czy owocami np. czereśnią dzieli się Pan w czerwcu z ptakami? Szpaki bardzo je uwielbiają. - Tak, oczywiście - śmieje się działkowiec. - Czego my nie zdążymy zebrać zostaję dla ptaków. Są one mieszkańcami naszego ogrodu, dlatego i ptakom coś się należy. W sezonie pomagają nam zwalczać szkodniki, bo nie stosujemy środków chemicznych, dlatego zawarliśmy układ. Ptaki mają budki lęgowe, miejsce do rozmnażania, bytowania, a w zamian mogą skubnąć owoce, które najbardziej lubią, ale w umiarze - dodaje właściciel ogrodu.

Wracając do architektury. Wspominał Pan, że lubi Pan prace w drewnie. To widać, bo w ogrodzie jest mnóstwo drewnianych elementów i dekoracji. - Tak to prawda. Kilka lat temu samodzielnie wykonałem huśtawkę do ogrodu. Postawiliśmy ją pod kilkunastoletnią katalpą. W upalne lato daje nam schronienie przed słońcem. Altanę i wszystkie drewniane konstrukcje pod rośliny również wykonałem samodzielnie. Bardzo lubię konstruować i bawić się w drewnie. To doskonały materiał budowlany. Można powiedzieć, że nawet na emeryturze nie zapominam o swoim zawodzie, który wykonywałem - dodaje z uśmiechem na ustach ogrodnik.

W tunelu foliowym, który również wykonałem samodzielnie uprawiam co roku sałatę i ogórki. Wysiewam też pomidory. Nie wyobrażam sobie ogrodu bez owoców i warzyw. Mają one zupełnie inny smak. Inaczej pachną niż te kupione w sklepie. Zdecydowanie lepiej smakują. Swoimi dzielimy się z najbliższymi. Mam synową na Śląsku. Kilka lat temu przywiozłem od nas z ogrodu por. Synowa zanim jeszcze spróbowała stwierdziła, że nasza por zupełnie inaczej pachnie. Niestety ta kupiona w śląskim markecie nie ma tak intensywnego smaku i aromatu. Ubolewam, że mieszkańcy tamtego rejonu naszego kraju nie mają takiej możliwości uprawy warzyw czy owoców jak my.

Czy od 1980 roku uprawia Pan warzywa? Tak. Od samego początku, czyli od 42 lat. Nie wyobrażam sobie nie mieć swoich pomidorów, ogórków, sałat, włoszczyzny. Wysiewam i dbam o własne gatunki. Od wielu lat hoduje sprawdzone odmiany. Jeśli chodzi o pomidory to naszym ulubionym jest pomidor malinowy "Oberlandzki". Jego trudno kupić w handlu, a ja dzięki temu, że zbieram nasiona i corocznie wysiewam mam w swoim ogrodzie. Podobnie zresztą jest z ogórkami. Zawsze wszystkim powtarzam, swoje to swoje. Samodzielnie wyhodowane owoce mają smak i aromat. A satysfakcja ogromna.

Wspomniał Pan o rodzinie na Śląsku. Czy wnuki kiedy przyjeżdżają do Państwa również aktywnie uczestniczą w pracach ogrodowych?

Zdarza się, że pomagają, ale zazwyczaj bawimy się, spędzamy wspólnie czas odpoczywając. Kiedy wnuki były małe uczyłem je przeskakiwać przez rów, który graniczy z naszym ogrodem. Robiliśmy zawody w przeskakiwaniu przez kij. Była to świetna zabawa.

Dumą dla Pana Edwarda są szczepione drzewa. Kilkanaście lat temu kiedy były sadzone kilka z nich zostało zaszczepionych. I tak dzisiaj na czereśni, jabłoni i śliwie rosną po dwie odmiany z danego gatunku owoców. Do dziś zajmuje się Pan szczepieniem drzew owocowych? Czasami lubię się pobawić w szczepienie drzew. W ubiegłym roku otrzymałam od sąsiada wisienkę odmiana Szklanka, a w tym roku będzie miała już pierwsze owocowanie, gdyż obsypana jest cała kwiatami.

Jakie odmiany wybiera Pan do szczepień? - Stawiam na klasyczne, stare odmiany. Uważam, że są najsmaczniejsze. Nowe nie są już tak odporne na szkodniki. Te, które dzisiaj tu widzimy są już potężnymi drzewami. Na śliwie mamy klasyczną węgierkę i śliwę brzoskwiniową o dużych owocach słodkich, bardziej deserowych, dalej na jabłoni odmianę „Red delicious” niezwykle smaczna o mocno czerwonym kolorze.

Większość ogrodników na różne święta w prezencie otrzymuje jakieś rośliny. Czy Panu również zdarza się otrzymać taki prezent? -  Oczywiście. Mam bardzo fajną odmianę winogrona, którą kilka lat temu otrzymałem w prezencie od znajomej z Odessy. W tym roku gościła ona u nas wraz ze swoim mężem. Pokazałem jej winorośl, którą otrzymałem sprzed laty, to łzy popłynęły jej po policzkach. Dzisiaj w obecnej sytuacji jaka dzieje się za naszą granicą naszego kraju winorośl ta ma dla mnie wartość sentymentalną. Winorośl nazwałem moją "Odesską", co roku owocuje, nawet bardzo obficie. Cieszę się ogromnie, że mam ją w ogrodzie.

Czego życzyć Panu na początku tego sezonu ogrodniczego? - Oczywiście, zdrowia i pogody. Zdrowie jest najważniejsze, a pogoda z kolei ma wpływ na obfitość plonu. My działkowcy zawsze życzymy sobie słońca w dzień, a deszczu w nocy. 

Tego z całego serca Panu życzę.

Rozmawiała 

Kinga Latecka



reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama