Była sobota przed pierwszą niedzielą Adwentu a więc 2 grudnia. Moja droga wiodła przez kręte dróżki województwa zachodniopomorskiego. Sypał śnieg, towarzyszył mu skrzypiący pod butami i kołami mróz, a z samochodowego radia dobiegał głos Chrisa Rea, który śpiewał „Driving home for Christmas”. Jechałam na spotkanie z siostrą… Ktoś, kto mnie zna, powiedziałby teraz: - Zaraz, zaraz ale ty przecież nie masz siostry. To prawda. Siostra Anna nie jest moją siostrą lecz wszystkich, którzy ją znają, bo zakonną.
Czy mieliście Państwo okazję zasiąść za stołem w jakimkolwiek zgromadzeniu zakonnym? Ja do tego czasu jeszcze nigdy. Moja trema przed spotkaniem była tym większa, że miałam zostać w tym miejscu do następnego dnia, a do tego jeszcze z Fidy - moją labradorką. I znowu mógłby ktoś się obruszyć: - Pies w zakonie? Tak i myślę, że komu jak komu, ale Papieżowi Franciszkowi to by się podobało.
Z siostrą Anną znamy się dobre 10 lat. Widujemy się 1-2 razy do roku, ale nasz kontakt wirtualny jest częsty, a rozmowy długie. Pamiętam jak bardzo zdziwiłam się, że moja przyjaciółka śmiga po mediach społecznościowych z lekkością nastolatki: zdjęcia i filmik, nagrania głosowe, prezentacje, spotkania online, relacje na FB, załączniki z YT – dla niej wszystko bułka z masłem. Siostra Anna to nowoczesna kobieta w habicie. A jakie są jej współtowarzyszki?
Gdy dojechałam była pora obiadu. W jadalni duży stół, a przy nim również miejsce dla mnie… ze świąteczną serwetką. - Zawsze macie puste miejsce dla podróżnych? - spytałam, co by zagaić rozmowę. - Oj mamy, mamy i to nie jedno a trzy, bo jest nas 9 a miejsc jest 12 - kobiecy śmiech zawtórował stukającym o talerze łyżkom.
Zupa jarzynowa smakowała przednio, a w powietrzu unosił się zapach przewidzianych na drugie danie naleśników. Jako jedyna dostałam miseczkę ze świątecznymi ciasteczkami. Z dobrego wychowania puściłam ją na poczęstunek wokół stołu, choć nie bez nadziei, że wróci nienaruszona. Talerze zrobiły się puste, a nasze rozmowy toczyły się wartko, szeroko i długo. Również siostry Anny śmigają po mediach społecznościowych, czego dowodem były nasze rozmowy… jak chociażby ta na temat: co porabia aktualnie Roman Kluska. Moje gospodynie przekomarzały się, żartowały, wypytywały ciekawe poznać nowego gościa. Każda z nich inna, żadna z nich nie podobna do drugiej i to pomimo tych samych sukienek. W moich ustach rozpływało się kolejne ciasteczko, za oknem padał leniwie śnieg i bezszelestnie zwiastował jutrzejszy początek Adwentu.
O północy leżałam z otwartymi oczami w łóżku i wsłuchiwałam się w zasypiający dom. Światło ulicznej latarni wpadało przez firanki i oświetlało gościnny pokój, który nosił ślady miłości do detalu, jaką niesie kobieca ręka. Fidy chrapała równomiernie w swoim koszyku a moje myśli krążyły wokół kończącego się dnia, który przyniósł mi zupełnie nowe, zupełnie nieporównywalne chwile. Nadszedł sen, a po nim zawitał Adwent.
W powrocie do domu towarzyszyły mi słowa piosenki, którą śpiewa Elżbieta Wojnowska do tekstu Włodzimierza Szymanowicza: „Zaproście mnie do stołu, zróbcie mi miejsce między wami...”
Znać takie miejsce z odświętną serwetką, miseczką ciastek, oczami pełnymi ciepła, to połowa ogromnego bogactwa. Drugą połową jest podarowanie takiego miejsca innym. Zaprośmy zatem innych do naszego stołu na zdrowe i radosne Święta Bożego Narodzenia!
ZOBACZ TEŻ
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.