No i tak się stało. Okazja była przednia, bo 31 grudnia przyjechali goście z Francji. Zajrzałam do internetu aby sprawdzić, co będzie się działo tego dnia u nas w Jarocinie. Dziać się miało sporo a zwłaszcza, że planowana była zabawa przy muzyce z lat 70tych, przemówienie burmistrza, noworoczne życzenia o północy przy rozświetlonym fajerwerkami niebie a do tego jeszcze wszystko w nowej po-rewitalizacyjnej odsłonie. Świetnie! To dopiero wyjdą Francuzom oczy na wierzch – pomyślałam i zatarłam ręce w fantazjującej głowie.
Francuzi przyjechali a my czekaliśmy na nich – a jakżeby – z prawdziwym champagne. Najpierw była kolacja ze Szwajcarii rodem, bo raclette, do tego niemieckie wino Dornfelder, polskie piwo z Miłosławia a na deser włoskie Tiramisu. Było między-kulturowo i kulturalnie. Na zegarze zrobiła się 23.00. Do kolacji było wino i piwo, więc ostany się szampan zabraliśmy z sobą. Humory mieliśmy przednie. Szliśmy oświetlona alejką parkową w kierunku pałacu Radolińskich w salwach śmiechu. Jeszcze tylko przejść obok stawu, pozdrowić kaczki i dotrzeć nową kładką na sylwestrowy rynek. Na samym rynku spokój był wręcz przenikliwy. Kilka osób z petardami w rękach, żadnej muzyki, żadnego burmistrza.
- A burmistrz będzie? - spytałam mężczyznę z dobrym humorem na twarzy.
- Burmistrz? Jaki burmistrz? - człowiek nie był w temacie więc spytałam kolejnego:
- A zabawa sylwestrowa będzie? Popatrzył na nas rozbawiony i odpowiedział pytaniem na pytanie:
- Tutaj nie ale może przy pałacu Radolińskich?
Spojrzeliśmy po sobie, spojrzeliśmy wokoło i bez słów ruszyliśmy w kierunku nie pałacu a oświetlonego lokalu. Przytulony do ratusza jakby czekał na nas. Była 23.40. - Można jeszcze wejść? - spytałam młodą kobietę a ta poinformowała nas, że za chwilę zamykają ale coś wypić jeszcze zdążymy. Zaczęliśmy od Piña Colada, potem był jeszcze Baileys. Weszło kilka osób i zrobiła się północ. Obsługa nas nie wyganiała, więc zamówiliśmy Kir Royal i wszyscy składaliśmy sobie noworoczne życzenia. Na zewnątrz niebo rozświetlały petardy wystrzelone przez przybyłych na rynek gości a my w cieplutkiej atmosferze i przytulnym lokalu cieszyliśmy się chwilą. Nie przy a pod stołem obok siedziała młoda kobieta i coś jadła. Zaniepokojona tym faktem spytałam obsługę, czy aby nie potrzebna jest pomocy. - Proszę się nie martwić. Nic jej nie jest. Ona po prostu je tam 12 winogron... To ma przynieść szczęście w nowym roku! - wyjaśniła rezolutnie i przyniosła dla każdego z nas i na koszt lokalu po kieliszku wina musującego z tańczącą w środku (nomen omen) maliną. - Za ten nowy rok! Za nas! Na zdrowie! Prost! Santé! Do domu wróciliśmy z nieotwartą butelka szampana o 1.30.
Nasza śp. babcia Katarzyna mówiła, że jaki pierwszy dzień stycznia, taki cały rok. W naszym przypadku był on bardzo udany, nawet jeśli nie było burmistrza, wypasionych fajerwerków i tańców. A dlaczego nie było? Ano dlatego, że znaleziona przeze mnie informacja w internecie pochodziła sprzed pandemii… Do zobaczenia za rok na naszym rynku!
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.