Pożegnaliśmy dziś Króla. Króla jarocińskich szachów. Król to najważniejsza figura w szachach. Śp. Adam Wantuch był Królem. Był najważniejszy dla jarocińskich szachów wtedy, gdy wspólnie ze śp. Antonim Jakubiakiem w 1975 roku zakładali w Jarocinie koło szachowe. Był też najważniejszy wtedy, gdy w 2004 roku doprowadził do założenia Jarocińskiego Klubu Szachowo - Warcabowego i do 2008 roku był jego Prezesem. Był najważniejszy, bo przez wiele lat dawał nam całego siebie. Poświęcał się, aby co tydzień szachiści mogli się spotykać i rozgrywać partie towarzyskie. Poświęcał się, gdy organizował dla nas turnieje i je sędziował. To inni byli bohaterami - hetmanami (najsilniejsi, zwycięzcy), wieżami (medaliści), gońcami i skoczkami (nagradzani), czy pionkami (pozostali uczestnicy). Ale On pozostawał Królem. Gdy już nie czuł się na siłach i wybrał mnie na swego następcę, nadal pozostawał najważniejszy. Kiedy tylko mógł, to przychodził do klubu. Oglądał zajęcia, sprawdzał ile przychodzi młodzieży, rozgrywał partie towarzyskie. Był najważniejszy na każdym turnieju, w którym brał udział. Promieniał uśmiechem, życzliwością i energią. Witał się z każdym z uczestników i z każdym rozmawiał. Pozostawał najważniejszy. Do ostatniego turnieju. Poznaliśmy się w 1986 roku. Na szkolnych zawodach szachowych. Udało mi się zająć wysokie miejsce. Wkrótce trafiłem do Klubu. Ś.p. Adamowi wiele zawdzięczam. Gdyby nie On pewnie nie znalazłbym w sobie odwagi, aby stanąć w murach jarocińskiego Liceum Ogólnokształcącego i przystąpić do egzaminu wstępnego do tej znamienitej szkoły. Być może nie zdołałbym też jej ukończyć. Albowiem gdy miałem problemy ze zrozumieniem zagadnień ciągów, znów mogłem liczyć na jego pomoc. Nie uczył mojej klasy, choć przez bodaj miesiąc zastępował naszego matematyka ś.p. Profesora Mettlera. Na początku był dla nas zbyt szybki, stosował zbyt wiele skrótów, licząc na to, że uczniowie klasy mat-fiz za nim nadążą. Większość nie zdołała. Ale On potrafił to zrozumieć i dostosować swoje tempo do naszego. Nigdy nie miałem okazji pojechać z Nim na wspólny obóz górski, które organizował w LO. Ale o tej pasji Profesora rozmawialiśmy. Ja jednak z perspektywy indywidualnych doświadczeń. Czasami wspominaliśmy wejścia na konkretną górę, czy atrakcje różnych górskich miejscowości. Rozmawialiśmy nie tylko o szachach i nie tylko o klubie. Bo dom Profesora był dla szachistów prawie zawsze otwarty. Zawsze zapraszał, nie zawsze udawało się znaleźć czas na odwiedziny. Ale jak już się tam zajrzało, to witał z serdecznym uśmiechem, częstował kawą lub herbatą i proponował partyjkę szachów. I rozmawialiśmy. Nie tylko o szachach, ale przede wszystkim o życiu. I te rozmowy były najważniejsze. Bo nawet jeśli Profesor nie był w stanie pomóc, dać dobrej rady, to zawsze umiał pocieszyć i wlać nieco swego optymizmu. I za to dziękuję. Żegnaj Profesorze. Żegnaj Królu. Królu jarocińskich szachów. Żegnaj Mistrzu i Przyjacielu. Wygrywaj teraz rozgrywki niebiańskie.
Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się, również w sieci.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.