Jak przebiegała współpraca Agencji Go Ahead i Spichlerza Polskiego Rocka? Przeczytaj rozmowę z Łukaszem Mintą (na zdjęciu), szefem agencji organizującej Jarocin Festiwal 2014.
Uwagę wielu fanów muzyki, którzy przyjechali do Jarocina na festiwal, przyciągnęło otwarcie Spichlerza Polskiego Rocka. Odbyło się ono w czwartek poprzedzający rockowisko i uświetnił je koncert organizowany m.in. przez stowarzyszenie „Jarocin XXI”. Szkopuł w tym, że w tym samym czasie w Jarocińskim Ośrodku Kultury w ramach festiwalu przeprowadzono konkurs „Hortex Rytmy Młodych”, zakończony darmowym występem zespołu Dezerter. Stąd liczne głosy, że współpraca organizatorów festiwalu ze Spichlerzem Polskiego Rocka nie wypaliła. Dlaczego tak się stało, komu z kim nie jest po drodze?
Jesteście skłóceni ze stowarzyszeniem "Jarocin XXI", które współorganizowało koncert na otwarcie Spichlerza?
No nie jest nam po drodze z panem Kaźmierczakiem (Robertem, radnym miejskim i członkiem stowarzyszenia - przyp. red.), to nie jest tajemnica. Powiem tak: gdziekolwiek pan Kaźmierczak się pojawi, czy w Poznaniu, czy w Jarocinie, pojawiają się kłopoty, jakich nie ma przy okazji imprez w różnych innych miastach. Ale z wieloma osobami człowiek ma różne "stykowe" sytuacje, a jednak robi z nimi interesy. Nie jestem np. zadowolony z tego, jak funkcjonuje pole namiotowe, bo uważam, że koncerty do 4.00 czy 5.00 rano to nie do końca dobry pomysł, ale to nie znaczy, że nie współpracuję z polem namiotowym, a konkretnie z Markiem Sierackim. On robi swoje, my robimy swoje. Wracając do tej współpracy - cała kampania promocyjna Spichlerza polegała na tym, że przy budżecie 200 tys. zł nie może on promować festiwalu, a festiwal miał za darmo promować Spichlerz.
Przecież taką umowę podpisaliście z miastem.
W umowie na organizację festiwalu nie ma słowa o Spichlerzu, bo nie zgodziliśmy się na taki zapis. Zakładaliśmy, że nasza współpraca ze Spichlerzem będzie określona osobną umową. Wystarczyło podejść do tego tematu wspólnie, wspólnie opracować kampanię promocyjną. Budżet festiwalu na promocję jest dużo mniejszy niż 200 tys. zł, które wydał na promocję Spichlerz, więc oczywiście Spichlerz byłby głównym graczem. Ale jeżeli połączyć oba budżety, to wyszłoby blisko 300 tys. zł. Można było negocjować warunki i prowadzić jedną, wspólną, dużą kampanię. (...) Problem pojawi się za rok, kiedy Spichlerz nie będzie już miał budżetu na promocję. I ktokolwiek będzie robił festiwal, usłyszy: "macie takie same pieniądze, jak w zeszłym roku Go Ahead, ale musicie pomóc Spichlerzowi, który wam w niczym nie pomoże, bo już nie ma pieniędzy na promocję". I wtedy padnie pytanie: "z jakiej racji"?
Rozmawiał PIOTR IGNASIAK
Cała rozmowa w bieżącym wydaniu „Gazety Jarocińskiej”.
Zagłosuj też w naszej sondzie:
{loadposition sonda_1_kg}