Do niedawna Marek Kurzawa, współwłaściciel agencji Prestige MJM, która organizowała tegoroczny „Jarocin”, był bardzo tajemniczy, jeśli chodzi o liczbę sprzedanych biletów i karnetów.
Dzień przed rozpoczęciem festiwalu Kurzawa nie chciał wyjawić, ile jego firma sprzedała karnetów i biletów. – To tajemnica – odpowiadał na pytania dziennikarza.
Rzeczniczka jarocińskiej policji Agnieszka Zaworska mówiła jedynie, że funkcjonariusze zawsze przygotowują się na większą liczbę osób niż jest planowana. – Liczymy zawsze z nadwyżką, czyli na około 15 tysięcy – wyjaśniała.
Kiedy ostatniego dnia Jarocin Festiwalu 2015 burmistrz Jarocina Adam Pawlicki rozdał za darmo 300 wejściówek „za płot”, internauci komentowali, że liczba festiwalowiczów jest tak mała, że trzeba było się ratować rozdawaniem darmowych biletów.
Tuż po imprezie także nie było wiadomo, ile osób się na niej bawiło. Adam Pawlicki, burmistrz Jarocina, utrzymywał, że liczba uczestniczek i uczestników była porównywalna z ubiegłym rokiem, choć nie było tego widać, bo festiwal odbywał się na 10-krotnie większym terenie. Z kolei wiceburmistrz Robert Kaźmierczak wspominał o frekwencyjnym tąpnięciu.
W końcu liczbę festiwalowiczów Marek Kurzawa z Prestige MJM wyjawił dziennikarzowi „Gazety Jarocińskiej”. – Frekwencja wyniosła, w zależności od dnia, od 8 do 10 tysięcy osób, czyli troszeczkę mniej niż w ubiegłych latach. Co tu ukrywać - w tak krótkim czasie nie udało nam się zbudować line-upu, jaki byśmy sobie wymarzyli. Żeby móc dobierać zespoły, a zwłaszcza gwiazdy zagraniczne, tak, jak się zaplanowało, trzeba się zająć festiwalem najpóźniej w połowie września – przyznał w rozmowie z Piotrem Ignasiakiem.
