reklama

Dyskusja bez dyskusji. Wiceburmistrz Jarocina: „Ja nie uciekłem”

Opublikowano:
Autor:

Dyskusja bez dyskusji. Wiceburmistrz Jarocina: „Ja nie uciekłem” - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Organizatorzy zapowiadali dyskusję o przyszłości Jarocin Festiwalu, ale – ku zaskoczeniu niektórych – Jarociński Kongres Kultury zakończył się godzinę przed czasem. Małgorzata Niestrawska-Kaźmierczak i Robert Kaźmierczak reagują nerwowo, gdy pytamy, dlaczego uczestnikom nie dano szansy wypowiedzieć się na temat przyszłości imprezy.

Podczas spichlerzowych wydarzeń w trakcie „Jarocina” co rusz ktoś zabierał głos, by ocenić tegoroczną edycję festiwalu. W czasie spotkania z Andrzejem „Kaczorem” Kaczkowskim Bogusia Bączkowska, szefowa ośrodka Monaru w Nowolipsku, narzekała, że ich organizacja nie została wpuszczona. – Jeździmy jako Monar po różnego rodzaju festiwalach. (…) Tutaj, sorry, pewnie mnie zaraz pobijecie albo coś, nie ma ducha. My jako Monar jesteśmy wywaleni za płot, musieliśmy kupić sobie bilety, nie możemy chodzić wśród ludzi, a zawsze chodziliśmy – powiedziała, za co otrzymała brawa osób znajdujących się w Spichlerzu Polskiego Rocka. – Za darmo robimy profilaktykę, przygotowujemy się, robimy pieczątki, stoisko, różne rzeczy. Taką mamy misję. Tu przyjeżdżał Kotan (Marek Kotańśki – przyp. red.) co roku, przyjeżdżał Monar, w Jarocinie powstał pomysł stworzenia Łańcucha Czystych Serc. Nie ma już tego, nie ma ducha Kotana, Monaru nie wpuszczają, płoty postawili. To już nie jest ten Jarocin – kontynuowała. Na te słowa natychmiast zareagowały prowadzące spotkanie z „Kaczorem”. – Pani Bogusiu, ja bardzo dziękuję pani za ten cenny głos. Przekażemy to organizatorom, cieszę się, że ten problem został tutaj poruszony – powiedziała Julia Rzepka, koordynatorka SPR-u. – Przy okazji zapraszamy na kongres, bo myślę, że warto, żeby tam to wybrzmiało – dodała Ewelina Kubasik z jarocińskiej biblioteki. – O właśnie! W niedzielę o 11.00 zaczyna się kongres. Pani Bogusiu, warto by było, żeby pani się pojawiła i publicznie poruszyła ten problem, bo będą osoby, które będą mogły zadziałać, żeby to zmienić – zapraszała Rzepka.

Krytycznych głosów dotyczących Jarocin Festiwalu 2015 w Spichlerzu Polskiego Rocka pojawiało się znacznie więcej. Podczas spotkania z Wojciechem Wojdą, liderem zespołu Farben Lehre, jeden z uczestników skrytykował brak punkowych kapel. Wtórowali mu inni, narzekając na kolejne elementy festiwalu. Nie brakowało wspomnień poprzednich edycji imprezy. Krytykowano m.in. drogie bilety i pole namiotowe. Pojawiały się postulaty uruchomiania drugiej sceny dla młodych kapel, na którą nie trzeba będzie kupować biletów. Emocje rosły, próbowała je studzić Julia Rzepka. – Z tych różnych spotkań, które się tutaj dzieją, płynie taki wniosek, że jest ogromna potrzeba rozmowy, jaki ma być nasz jarociński festiwal. Jutro o 11.00 odbywa się tutaj Jarociński Kongres Kultury. Będzie władza, będą organizatorzy i będzie odpowiedni moment, żeby o tym dyskutować. Naprawdę serdecznie zapraszam bo to wybrzmiewa praktycznie na każdym spotkaniu. Przyjdźcie – zachęcała. Dyskusje nie ustawały, a spotkanie przedłużało się. – Zapraszam naprawdę jutro. Podyskutujemy o tym – prosiła Rzepka.



Kiedy w końcu odbył się Jarociński Kongres Kultury, okazało się, że zakończono go godzinę wcześniej niż początkowo zapowiadano, a zaplanowana dyskusja o przyszłości festiwalu nie odbyła się. – Byłam na kongresie, ale tam nie było miejsca na taką rozmowę. (…) Właśnie dlatego tam przyjechałam o 11.00 rano i czekałam na taką możliwość, bo byłam przekonana, że uczestnicy też będą mieli jakiś głos odnośnie przyszłości festiwalu – przyznaje Bogusia Bączkowska z Monaru. Nieoficjalnie pojawiały się głosy, że to z obawy przed krytyką tegorocznej edycji. Pytani o to Robert Kaźmierczak, wiceburmistrz Jarocina i Małgorzata Niestrawska-Kaźmierczak ze Stowarzyszenia Jarocin XXI reagują nerwowo. Przeczytajcie rozmowy z nimi.

 

 

 

Należy potępić, shejtować moją żonę?

Rozmowa z Robertem Kaźmierczakiem, wiceburmistrzem Jarocina odpowiedzialnym za kulturę i oświatę oraz szeregowym członkiem Stowarzyszenia Jarocin XXI

 

To był najkrótszy kongres kultury w historii. Czemu tak szybko się zakończył?

Trwał 1,5 godziny. W pierwszej części zostały przedstawione wyniki badań i omówione przez tych, którzy je prowadzili. A w drugiej części był panel dyskusyjny zgodny z tematem, który został podany, czyli w jaki sposób angażować środki publiczne czy instytucje publiczne, które mają na celu pomóc polskiej muzyce, w tym również polskiej muzyce rockowej. Ja nie znam takich założeń kongresu, że będziemy dokonywać całościowego podsumowania tego festiwalu. To podsumowanie odbywa się tak naprawdę każdego dnia. Dzisiaj już trzeci czy czwarty dzień rozmawiam z ludźmi. Te dyskusje odbywają się w bardzo różnych miejscach. Każdego proszę o spisywanie wniosków i o wrzucanie tego na ogólnodostępny profil „Będziemy w Jarocinie”. Istotne jest to, aby ta dyskusja toczyła się publicznie, bo to będzie z korzyścią dla tego festiwalu.

Głównym organizatorem kongresu było Stowarzyszenie Jarocin XXI, tak?

Stowarzyszenie jest realizatorem projektu, w ramach którego ten panel dyskusyjny się odbywał.

W oficjalnych komunikatach, które Stowarzyszenie Jarocin XXI przesyłało, były informacje, że zgromadzeni goście festiwalowi, organizatorzy Jarocin Festiwalu i przedstawiciele władz miasta będą zastanawiać się zagadnieniami związanymi z różnymi modelami organizowania festiwali muzycznych, inspiracjami, koncepcjami, pomysłami na kolejne edycje festiwalu w Jarocinie i ideą festiwalu jako miejsca promocji młodych polskiej muzyki.

Wszystko się zgadza.

O przyszłości festiwalu raczej było niewiele.

Przecież kilka tygodni temu w tym miejscu spotkali się przedstawiciele kilku festiwali odbywających się w Polsce, organizowanych w bardzo różnych modelach…

Ale ja mówię o dzisiejszym kongresie. To była zapowiedź na dzisiejszy kongres.

To ja nie wiem, skąd się wzięła, skoro o tych różnych modelach dyskutowaliśmy kilka tygodni temu. Kilka tygodni temu w Spichlerzu odbyła się taka dyskusja. (…) Czyli co? Co miesiąc mamy o tym dyskutować?

Ale wtedy nie było festiwalowiczów.

Byli i nie byli. Byli przedstawiciele grupy „Będziemy w Jarocinie”, było spojrzenie osób z zewnątrz, były tak naprawdę opinie uczestników festiwalu wyrażane w wynikach badań. Ponad 500 osób zostało w zeszłym roku przepytanych. Dziś również są uczestnicy festiwalu badani pod względem wartości, pod względem autorytetów. (…)

Czyli można powiedzieć, że organizatorzy dzisiejszego kongresu kultury pomylili się, wysyłając informację, że odbędzie się dyskusja o przyszłości festiwalu?

Ale to proszę organizatorów zapytać. Ja nie jestem organizatorem, jestem członkiem tego stowarzyszenia, ale nie jestem organizatorem tego kongresu. Ja tej dyskusji nie unikam, natomiast opisywanie – jak pan to czyni – że nieoficjalnie mówi się, że uciekli przed falą krytyki. Ja z tą krytyką się spotykam od kilku dni... (…)

Kto w takim razie bezpośrednio zajmował się organizacją tego kongresu kultury z ramienia stowarzyszenia?

Proszę pytać stowarzyszenia.

No pan jest członkiem tego stowarzyszenia, jest pan wiceburmistrzem Jarocina do spraw kultury i nie wie, pan, kto się tym zajmował?

Ale co pan chce udowadniać tą rozmową?

Chcę dowiedzieć się, z kim mam rozmawiać.

Postawił pan tezę, że ktoś gdzieś uciekł, nieprawdziwą całkowicie, bo ja nie uciekłem, jestem tutaj, nie było mnie 35 minut w Spichlerzu, bo poszedłem na mszę za zmarłych muzyków, a pan puścił informację, że w obawie przed krytyką poszli sobie. No poszli sobie, na pół godziny.

Wczoraj i przedwczoraj przy praktycznie wszystkich imprezach, które się odbywały w Spichlerzu pojawiały się głosy krytyki, dotyczące festiwalu i za każdym razem Julia Rzepka dzielnie mówiła, że będzie dzisiaj kongres. Zapraszała, żeby przyjść, podzielić się tą krytyką, mówiła, że ta krytyka będzie bardzo cenna dla władz miasta i dla organizatorów. Ci ludzie przyszli, a dyskusji nie było.

Do mnie podeszła jedna osoba. Jedna - mąż byłej wiceburmistrz Hanny Szałkowskiej, która też była obecna w Spichlerzu i tylko on jeden miał pretensje, że dyskusja się skończyła, tak, jakbym to ja ją zakończył. Drugą osobą mająca o to pretensje jest pan.

Rozumiem, że pan bezpośrednio nie organizował tego, tylko był uczestnikiem.  (…) Kto zajmował się organizacją, z kim mam teraz porozmawiać?

Jestem szeregowym członkiem stowarzyszenia…

A kto pana zaprosił do udziału w tej dyskusji?

Stowarzyszenie Jarocin XXI.

Myślę, że nie zapraszało stowarzyszenie, tylko jakaś konkretna osoba.

Tak, moja żona.

To ona była odpowiedzialna za organizację kongresu?

No pewnie była odpowiedzialna i w związku z tym należy ją potępić, shejtować…

Nie. W związku z tym należy ją zapytać.

…poszczuć towarzystwo tak, jak pan to robi na portalu. Puścić informację tak, aby trzeba było się bronić, a anonimowi internetowi hejterzy niech tam naparzają w nich, w jedną, drugą, trzecią, czwartą osobę. Można zadawać takie pytania w tak nieprofesjonalny sposób, jak pan zadawał osobom meldującym się na polu namiotowym. Pisze pan w drugim zdaniu: „Nie wszyscy pozytywnie wypowiadają się o festiwalu”, a najbardziej niepozytywnie wypowiada się zadający te pytania dziennikarz portalu jarocinska.pl. Na czym panu zależy? Na tym, żeby tutaj nieustająco był hejt nad tym festiwalem? Odnoszę takie wrażenie.

Mnie oczywiście zależy na sukcesie…

A guzik prawda! Was interesuje, żeby był konflikt, żeby była totalna krytyka.

Taka, którą pan prezentował w ubiegłym roku, kiedy Go Ahead organizował festiwal? To chyba można nazwać totalną krytyką.

Ja nie byłem dziennikarzem, krytykowałem formułę festiwalu na sesjach, na komisjach jako radny, a nie przed meldującymi się na polu namiotowym uczestnikami. Pan jest dziennikarzem, pan zadaje pytania w taki sposób, żeby była totalna krytyka tego festiwalu. Nawet, jeśli nie ma tej krytyki ze strony uczestników, to tak pan zadaje ludziom pytania, a dostaje pan zonk. Oni nie mówią negatywnie. To pan zadaje pytania w taki sposób, żeby odpowiedź była negatywna i spotkał pana zawód.

Nie spotkał mnie. (śmiech)

Nie no, widziałem materiał. Widziałem materiał, polecam, żeby pan obejrzał materiał, który pan wpuścił do sieci. Pokazuje tak naprawdę, jak potrafi pan traktować tych, z którymi pan rozmawia. W drugim zdaniu swojego wstępu do tego materiału napisał pan „nie wszystkim podoba się”. A widział pan cokolwiek na świecie, co się wszystkim podoba? Ja nie widziałem.

Rozmawiał Karol Górski

 

 

 

 

Ja przeczytałam, że mój mąż jedzie nad morze

 

Rozmowa z Małgorzatą Niestrawską-Kaźmierczak ze Stowarzyszenia Jarocin XXI 

 

Trudno nie odnieść wrażenia, że kongres kultury dosyć szybko się zakończył i że nie odbyła się dyskusja o przyszłości festiwalu, która była zapowiadana. Dlaczego jej nie było?

Ja się przyjrzałam komunikatowi, który wysyłała Agata (Patelka – przyp. red.) i de facto w dwóch częściach dyskutowaliśmy o tym, o czym mieliśmy dyskutować. (…) Moim zdaniem dyskusja o przyszłości festiwalu się odbyła i w tej pierwszej części, która była w czerwcu i w tej obecnej. (…)

Nawet teraz czytam na stronie internetowej Stowarzyszenia Jarocin XXI, że zapowiadana była dyskusja o przyszłości festiwalu.

To robiliśmy wcześniej.

Ale to jest zapowiedź kongresu, który się odbył w niedzielę.

Panie Karolu, jak niedawno przeczytałam na stronie jarocinska.pl, że mój mąż jedzie nad morze. Było ciepło, więc pomyślałam, że jedzie na wakacje, będzie siedział na plaży, skoro jedzie nad morze, jak napisano. I wie pan, co się wydarzyło? Mój mąż do 19.00 siedział na konferencji, morza nie widział, ale skoro napisano na portalu, że jedzie nad morze, to przecież nie na konferencję, nie po to, aby coś ciekawego usłyszeć i zastosować w Jarocinie. Skoro jedzie nad morze, jak napisano, to jedzie na taki wypoczynkowy wypad...Więc niech mi pan nie mówi, co jest napisane na jakiejś stronie. Może właśnie się od was uczymy tego, że pewne rzeczy trzeba koloryzować.

Rozumiem, że mamy nie ufać temu, co czytamy na stronie Stowarzyszenia Jarocin XXI?

Nie. Mamy nie ufać temu, co czasem czytamy na stronie „Gazety Jarocińskiej”. Pana nie było na pierwszej części kongresu, więc nie może się pan odnieść do całości. Bardzo mi przykro, ale możemy rozmawiać o całości, a nie o tym, że pan wybiera pojedyncze zdania. Na tym nie polega dziennikarstwo i nie polega też na szczuciu ludzi. Ja mam wrażenie, teraz się unoszę, że robicie wszystko, żeby pokazać, że coś nie wyszło albo coś jest niefajne. Ja nie wiem, jaka jest misja „Gazety Jarocińskiej”. Chyba taka, żeby ludziom tylko pokazywać, że ktoś sobie piłą tarczową głowę obciął. Bo też były takie cudowne wpisy w waszej gazecie. Jeśli na tym polega sprzedaż, to gratuluję, to możecie nas łapać za słowo, że napisaliśmy, że będzie dwóch prelegentów, a było trzech albo że będzie woda gazowana, a była niegazowana.

Czyli brak dyskusji nie wynikał z tego, że władze miasta…

Dyskusja była, panie Karolu. Dyskusja była w pierwszej części i była w drugiej. To jest kwestia tego, jak pan to postrzega. Dyskusja się odbyła. Było pytanie, była odpowiedź, ludzie zabierali głos. W pierwszej części, tej czerwcowej, dwie godziny trwała rozmowa z ludźmi, którzy brali mikrofon i opowiadali. W drugiej części udało nam się porozmawiać z młodym zespołem, który wygrał festiwal, i poznać jego opinię. To było coś zupełnie nowego i świeżego. Ta dyskusja nas szczególnie cieszy i to, że oni mogli coś poza odebranie dyplomu powiedzieć. To było bardzo ważne i konstruktywne.

Ale nie udało się porozmawiać osobami, które przyjechały na festiwal i nie są muzykami, tylko zwykłymi ludźmi.

Jak się łapiemy za słowa, to proszę mi pokazać, gdzie tam było napisane, że… A co to znaczy zwykły człowiek? Ci chłopacy też byli zwykłymi ludźmi. A rozmowy z mieszkańcami i osobami, które przyjeżdżały na festiwal jako widzowie odbywały się cały czas – i w kuluarach, i w Spichlerzu. Mikrofon nie poszedł do publiczności. Poszedł za pierwszym razem, za co dostaliśmy bęcki od pana szefa. Pan nas powinien pochwalić, że nie poszedł do publiczności.

To, że prezes Południowej Oficyny Wydawniczej ma zdanie na jakiś temat, to nie znaczy, że ja mam takie samo.

To super. A co pan sądzi o tamtej części kongresu?

Na poprzednim kongresie nie byłem, więc nic nie sądzę.

No właśnie. To o czym my mówimy, panie Karolu?

Mówimy o wczorajszym kongresie.

Jak pan obejrzy drugą połowę jakiegoś filmu w kinie i będzie pan tylko o nim dyskutował, to będziemy mieli zupełnie inny pogląd. Ja obejrzę pierwszą połowę. Albo o meczu możemy też tak rozmawiać. Ja obejrzę pierwszą połowę, a pan drugą.

Jeżeli pani robi jeden kongres w czerwcu, a kolejny miesiąc później, to musi się pani liczyć z tym, że przyjdą inne osoby. Wydawałoby się, że skoro kongres odbywa się w czasie festiwalu, to przyjdzie publiczność, która nie była wcześniej.

Wydawałoby się, że gazeta, która wychodzi w czasie festiwalu, zachęca ludzi do tego, żeby poczuli dumę, że mieszkają w tym mieście.

I żeby uczestniczyli w kongresie i wypowiadali swoje zdanie.

Nie. Żeby byli zadowoleni, że mieszkają w tym mieście. A ja, wchodząc do sklepów, słyszałam, że w ogóle nikt nie przyjechał, bo „Gazeta” to napisała. Panie Karolu, trochę pokory, zanim zaczniecie innych krytykować. 

Rozmawiał Karol Górski

 

Oba wywiady były autoryzowane przez rozmówców

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE