Pytania radnych opozycji i ich zdaniem niejasne tłumaczenia szefa gminnej spółki spowodowały, że temperatura półgodzinnej dyskusji na posiedzeniu Rady Miejskiej Jarocina z czasem rosła coraz bardziej.
Tematem był przetarg, jaki ogłosił Zakład Gospodarki Odpadami na zakup kubłów, które mają następnie bezpłatnie zostać dostarczone mieszkańcom do oddzielnego gromadzenia odpadów kuchennych.
ZGO ma jednak poważny problem z zakupem tych pojemników, ponieważ jest dość duża różnica między tym, co spółka ma w kasie, a cenami, które proponują firmy zainteresowane dostarczeniem koszy.
Pierwszy przetarg na zakup kubłów został unieważniony - wpłynęła jedna oferta na ponad 2,1 mln zł, co znacznie odbiegało od budżetu zabezpieczonefo na ten cel przez ZGO - czyli niecałych 800 tys. zł.
W tej sytuacji ogłoszono kolejny. Tym razem zgłosiły się dwie firmy. Obie zn owu cenowo znacznie przekraczały kwotę posiadaną przez ZGO. Niższa opiewa na niecałe 1,5 mln zł, a to jeszcze o około 700 tys. zł za dużo. Potwierdza to oficjalny komunikat z otwarcia ofert, który jest na stronie internetowej ZGO.
Sprawa trafiła na posiedzenie Rady Miejskiej Jarocina. Na sali obecny był prezes ZGO Witosław Gibasiewicz, którego zadaniem było wyjaśnić radnym wszystkie wątpliwości.
Radny Tomasz Klauza z miejskiej opozycji pytał, co spółka zamierza zrobić w tej sytuacji. Witosław Gibasiewicz - ku zaskoczeniu uczestników posiedzenia i wbrew komunikatowi ze strony swojej spółki (został on wyświetlony na sali obrad z rzutnika - przyp. red.) twierdził, że:
- Jest oferta, która cenowo jest zbliżona do posiadanych przez ZGO środków.
Radni dopytywali, gdzie w takim razie jest ta oferta. Gibasiewicz zasugerował im niedoinformowanie. Pojawiały się kolejne pytania, a temperatura dyskusji rosła z każdą chwilą. Jak się skończyło?
ZOBACZ skrót WIDEO z posiedzenia Rady Miejskiej Jarocina - PONIŻEJ.