Szokującą informację podało radio TOK FM. W jednej z jarocińskich aptek wydano zły lek. Pacjentka, która przyjęła medykament zmarła.
Do zdarzeznia doszło w listopadzie, ale sprawa dopiero teraz ujrzała światło dzienne, bo zajął się nią między innymi WIF. Z informacji radia wynika, że kobieta chorowała na raka. Lekarz przepisał jej morfinę. Rodzina pacjentki udała się z receptą do apteki. Początkowo specyfiku nie było. Trzeba było go specjalnie zamówić. Bliscy pacjentki mieli odebrać lek następnego dnia.
"Wtedy dochodzi do pomyłki. Osoba do tego nieuprawniona wydaje lek narkotyczny w niewłaściwej dawce. Dziesięciokrotnie większej" - potwierdza nam Wojewódzki Inspektor Farmaceutyczny Grzegorz Pakulski w wypowiedzi dla radia TOK FM.
Trzy dni po podaniu leku kobieta zmarła. Z ustaleń dziennikarza stacji wynika, że rodzina pacjentki nie wiedziała o pomyłce. Nagłe pogorszenie zdrowia, a potem śmieć, tłumaczyli postępującą chorobą.
Wojewódzki Inspektor Farmaceutyczny sprawę zgłosił do prokuratury. Dowody zbiera też jarocińska policja. Póki co wyjaśniany jest wątek, jak doszło do tego, że lek został źle wydany i czy w aptece - która nota bene została zamknięta - był wówczas magister farmacji. Tego wymagają przepisy.
Na razie prokuratura nie docieka, czy źle wydany lek, mógł mieć związek ze śmiercią mieszkanki Ziemi Jarocinskiej. Publikacja odkrywa też inny problem - zbyt małą liczbę magistrów farmacji w stosunku do ilości działających w kraju aptek.
