Są kumplami, znają się od liceum. Łączy ich pasja do rowerowych podróży. Tym razem pomysł na wspólna wyprawę pojawił się zupełnie spontanicznie. - We wtorek się spotkaliśmy i stwierdziliśmy, że może by tak…, a w czwartek już jechaliśmy - mówi jeden z nich.
Przemysław Masłowski i Mariusz Kaźmierczak (miejscy radni) oraz Rafał Jaśkowiak znają się od liceum. - Po trzydziestu latach zrobiliśmy sobie taki wspólny tour.
Plan był taki: najpierw samochodem do Lwówka Śląskiego, a potem przesiadka na rowery i dalej.
- Postanowiliśmy, że pojedziemy i zwiedzimy sobie trzy zamki po drodze. Najpierw był Grodziec, później Kliczków i na koniec zamek Czocha - wylicza Przemysław Masłowski.
Robili średnio po ponad 70 kilometrów dziennie. Tylko trzeciego, ostatniego dnia wyprawy - w niedzielę, kiedy termometr wskazywał blisko plus czterdzieści stopni - stwierdzili, że 56 kilometrów wystarczy. - Razem około 200 kilometrów na siodełku - podsumowuje Masłowski.
- Założenie było takie, że jedziemy spacerowo, bez "napinki". Tym bardziej, że tam jest trochę górek. Rano wsiadaliśmy na rower, żeby wieczorem zjechać do bazy. Mieszkaliśmy w gospodarstwie agroturystycznym - dodaje.
Uczestnicy „męskiej wyprawy” szlakiem trzech zamków umówili się już na następną rowerową podróż. Gdzie tym razem - jeszcze nie zdecydowali.