Kto tak naprawdę zainspirował starostę do wysłania wniosku o odznaczenie Krzyżem Kawalerskim radnego Leszka Bajdy? Bartosz Walczak twierdził, że dostał „list od lokalnej społeczności”. Kiedy poprosiliśmy o kopię okazało się, że „fizycznie czegoś takiego nie było.” Jednak po kilku dniach znalazł się list... sołtysa, który oficjalnie do starostwa nie trafił…
Sprawa nadania Krzyża Kawalerskiego wiceprzewodniczącemu rady powiatu w Jarocinie Leszkowi Bajdzie wzbudzała kontrowersje jeszcze przed naszą publikacją [WIĘCEJ TUTAJ]. I nie chodziło tylko o pytanie podnoszone przez krytyków tego pomysłu, a mianowicie: czy orderem tej rangi może być odznaczony ktoś, kto przez lata posługiwał się sfałszowanym dyplomem magistra? Problem pojawił się, kiedy chcieliśmy ustalić, kto był rzeczywistym inicjatorem przyznania orderu byłemu nauczycielowi. - To był list, bez podania nadawcy, z podpisem „lokalnej społeczności” - tłumaczył starosta Bartosz Walczak w rozmowie z dziennikarzem portalu. Złośliwi od razu sugerowali, że Bajda mógł napisać „wniosek sam na siebie”. Samorządowiec z Witaszyc zaprzeczał takiej wersji. Ale po kolei.
Bajda wiedział jednak, że dziennikarz „Gazety” przygotowuje materiał na temat jego odznaczenia. W poniedziałek przed publikacją zadzwonił do naszej redakcji. - Mam informacje, że tych organizacji występujących o wniosek dla mnie było kilka - twierdził w rozmowie. - Występował Związek Kombatantów i Byłych Więźniów Politycznych, Zarząd Koła Gminnego w Kotlinie, ale jego wiceszef mieszka w Witaszycach. Potem wiem, że tylko opinię pozytywną, ale bez pisemnego wniosku wyraził zarząd oddziału PTTK, to była opinia ustna. Nie wiem, dlaczego się nie podpisali.
Czy w starostwie jest wniosek od kombatantów i jak to się ma do informacji starosty, że był list od „lokalnej społeczności bez podania nadawcy”? Sprawę obiecał zbadać asystent starosty. - Sprawdziłem i oficjalnie na piśmie takowego listu nie było, to był wniosek ustny mieszkańców - przekonywał Wojciech Raś. Dokumentu ujawnić nie mógł. - Nie prześlę panu kopii, bo fizycznie czegoś takiego nie było.
Po kilku chwilach od zakończenia rozmowy z asystentem radny Bajda zadzwonił raz jeszcze. - Jeden z wniosków napisanych na mnie dotyczy klubu kolarskiego MLUKS Victoria w Jarocinie, wnioskodawcą był Robert Mikler - poinformował wiceprzewodniczący rady powiatu. Przedstawiciel klubu twierdzi jednak, że wniosku oficjalnie nie składał. - Pan Leszek jest sekretarzem w naszym klubie i zważając na jego działalność uważam, że ten krzyż mu się należy - mówi z rozmowie z „Gazetą” Mikler.
Tydzień później postanowiliśmy raz jeszcze zapytać starostę, czy „list od lokalnej społeczności” istnieje, czy - jak twierdzi jego asystent - „nie ma go fizycznie”. - On nie był podawany przez sekretariat. Ja go dostałem, dlatego Wojtek o nim mógł nie wiedzieć - tłumaczy Bartosz Walaczak i nie ukrywa, że jest zmęczony całą sprawą. - Dostałem to w Witaszycach, można powiedzieć poza urzędem, na spotkaniu z mieszkańcami. Starosta zadeklarował, że otrzymamy kopię pisma, jak tylko "urzędnicy znajdą czas". Trafiła do nas po południu w poniedziałek 17 marca.
- Starosta przekazał mi pisemko od mieszkańców Witaszyc odnośnie nadania panu Bajdzie Krzyża. Pozwolę sobie przesłać skan. Ja go wcześniej nie miałem i nie widziałem - tłumaczył asystent Wojciech Raś.
Okazuje się, że wniosek [ZOBACZ W NASZEJ GALERII] wbrew wcześniejszym deklaracjom władz powiatu nie jest anonimowy. Podpisał się pod nim sołtys Witaszyc Rafał Trybek. Ponieważ pismo nie trafiło do urzędu, nie jest zadekretowane, nie ma też daty jego wpływu.