Jarocin. Cmentarze Jarocin. Cmentarze Jarocińskie. Cmentarz Komunalny w Jarocinie
- Kiedyś urny były rzadkim widokiem. Dziś powoli zmienia się podejście ludzi do kremacji - przyznają przedsiębiorcy pogrzebowi. Gołym okiem widać to na miejskim kolumbarium. Wszystkie miejsca są już tu zajęte lub zarezerwowane.
- Ja to bym się nigdy nie zgodziła na spalenie. To jakieś takie... Dziwne. Nienaturalne - pani Anna kręci głową. Po chwili zabiera się do dalszych porządków przy grobie swojej mamy na jarocińskim cmentarzu. - O, ten tutaj jest prawdziwy - pokazuje sugestywnie na pomnik, który przeciera skrupulatnie szmatką. - Tu mogę sobie "pogadać" z mamą podczas porządków, usiąść w spokoju, zapalić świeczkę, pomodlić się. Tak chowaliśmy wszystkich w mojej rodzinie, tak chcę, żeby pochowano mnie - ucina krótko. - U mnie w rodzinie nie było takich przypadków, ale mój znajomy już zażyczył sobie kremacji - wspomina kolejny napotkany na nekropolii mieszkaniec. - Wie pan, jak kto woli. Grunt to spełniać wolę zmarłych - zaznacza na koniec pokazując sugestywnie na kolumbarium znajdujące się przy wejściu do cmentarza.
Pomimo pewnej nieufności części mieszkańców do tej formy pochówku, gołym okiem widać, że miejsc w jarocińskim grobowcu z urnami już praktycznie nie ma. Ludzie "na zapas" rezerwują tam sobie spoczynek dla siebie lub swoich bliskich. - Mimo małej liczby kremacji zainteresowanie kolumbarium jest duże, dlatego w roku 2017 zaplanowana jest budowa drugiej części - przyznaje Marcin Leśniak, prezes Zakładu Usług Komunalnych. Istniejące kolumbarium jest już pełne (wszystkie miejsca są albo zajęte albo zarezerwowane). Cena za miejsce (na urnę lub na wykup rezerwacji) wynosi 1.150 zł.
Jarocińscy przedsiębiorcy pogrzebowi przyznają z kolei, że kremacje przeprowadza się dziś częściej niż dawniej, jednak wciąż zdecydowana większość mieszkańców decyduje się na tradycyjne pochówki.
- Można powiedzieć, że pod tym względem Jarocin jest konserwatywny - przyznaje Leszek Cieślak z zakładu pogrzebowego "Jezierski". - Liczba kremacji minimalnie zwiększa się z roku na rok, jednak nie jest to aż tak widoczne jak w innych, większych miastach - zaznacza. Jak opowiada, w większości ta forma pochówku wynika oczywiście z wyrażonej wcześniej woli samego zmarłego. - Co ważne rodzina także musi zawsze podpisać odpowiednią wolę co do wykonania tej usługi - podkreśla Cieślak.
- Mogę powiedzieć, że u mnie, na około 70-80 pogrzebów rocznie, 15-20 przeprowadzanych jest poprzez wcześniejszą kremację - opowiada kolejny przedsiębiorca pogrzebowy, Aleksander Paterka. Jak dodaje, zmiany pod tym względem na przestrzeni lat są widoczne. - Kiedyś urny były rzadkim widokiem. Dziś ludzie inaczej to traktują, zmienia się podejście do tej kwestii - przyznaje. Jak dodaje, jeśli chodzi o samo miasto, pochówek poprzez kremację ma ponadto ten plus, że pozwala "oszczędzać" teren nekropolii. - Proszę spojrzeć, co się dzieje w całej Polsce. Cmentarzy zaraz będzie więcej niż miast - podkreśla.
Jan Marciniak, który także prowadzi zakład pogrzebowy, mówi wprost: ludzie wolą tradycyjne pochówki. - U mnie plasuje się to w proporcji 90 do 10 - zaznacza przedsiębiorca. Jak dodaje, ważnym czynnikiem jest też to, czy dana osoba pochodzi ze wsi czy z miasta. - Na wsi rządzi tradycja, takich pogrzebów jest tam bardzo mało - mówi.
Według ekspertów z branży, podejście Polaków do spopielenia zwłok jest wciąż raczej ostrożne, jednak mimo wszystko widać wyraźną tendencję wzrostową. - W całej Polsce jest dziś 47 krematoriów, w budowie mamy kolejnych sześć. Zapotrzebowanie jak widać jest duże - wylicza Krzysztof Wolicki, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego. Podkreśla jednak przy tym, że duże znaczenie, odnośnie decyzji: kremować czy nie kremować, ma to, skąd pochodzi osoba zmarła. - W dużych miastach, jak np. Poznań, kremacja sięga nawet 35 proc. wszystkich pochówków. W małych, a już zwłaszcza na wsiach, jest ich niewiele - opowiada. - Są też inne czynniki, przykładowo na ścianie wschodniej mała liczba kremacji wynika m.in. z tradycji, z prawosławia. Choć i tam powoli się to zaczyna zmieniać, krematorium jest już m.in. w Suwałkach czy Białymstoku - opowiada.
Osobną kwestią jest także to, że kremacja jest nie tylko tańsza, ale także bardziej przyjazna środowisku. - Może nie zabrzmi to ładnie, ale, mówiąc językiem naukowym, rozkładające się w ziemi ciało człowieka to pewien odpad biologiczny. Przechodzi on do wody, do gleby - wylicza Wolicki. Zaznacza jednocześnie, że urny pozwalają ponadto zaoszczędzić miejsce na cmentarzach. - Do tradycyjnego grobu zmieściłoby się aż 16 urn. To ważne, zwłaszcza w sytuacjach, gdy np. ludzie decydują się na jeden rodzinny grobowiec. Zdarzają się ekshumacje ciał bliskich, którzy spoczywają gdzieś na drugim końcu Polski, by sprowadzić ich właśnie do grobu rodzinnego - opowiada prezes.
W naszym regionie najbliższe krematoria znajdują się w Poznaniu oraz Kaliszu. W obydwu istnieje możliwość częściowego uczestnictwa rodziny w pożegnaniu najbliższej osoby, są m.in. kaplice do pogrzebów katolickich i świeckich. Sam proces kremacji trwa ok. półtorej godziny.
Czy w Polsce możliwe jest, by prochy zmarłego rozsypać np. nad morzem czy w innym miejscu, z którym sentymentalnie był związany?
- W 2006 roku zmieniło się pod tym względem prawo, dziś dopuszczany jest jedynie pogrzeb na terenie cmentarza, nie można rozsypywać prochów, a także zabierać urny ze sobą do domu - odpowiada Wolicki. Jak dodaje, zdarzały się oczywiście kiedyś pochówki morskie u marynarzy, jednak zatapiało się całe ciało. Poza tym dziś czasy są już inne. - Ostatni pogrzeb morski odbył się bodajże w latach 60. minionego wieku, wynikało to głównie z tego, że na statkach nie było chłodni - komentuje prezes.
KOLUMBARIUM NA PRZESTRZENI OSTATNICH LAT:
Rok 2016 - 1 kremacja, 1 rezerwacja miejsca
Rok 2015 - 7 kremacji, 4 rezerwacje
Rok 2014 - 3 kremacje, 2 rezerwacje