Nietypowe zgłoszenie odebrali jarocińscy policjanci.
- Z relacji mężczyzny, który zadzwonił do dyżurnego wynika, że był on z rodziną i z psami na spacerze. Gdy wyszli z lasu, mężczyzna jadący na rowerze krzyczał w ich kierunku, że z psami nie wolno wchodzić do lasu i że on im te psy zabierze. Zaczął robić zdjęcia. Dzieci będące z osobą, która do nas dzwoniła, rozpłakały się myśląc, że mężczyzna na rowerze faktycznie zabierze im psa - opisuje sierż. sztab. Agnieszka Zaworska, rzeczniczka jarocińskiej policji.
Do incydentu doszło na os. Polna, a mężczyzną jadącym na rowerze był Jan Krakowiak, radny Rady Miejskiej w Jarocinie. - Ostrzegał nas, że jest to ostatni raz, jak jesteśmy na spacerze. Pretekstem z jego strony był fakt, że wraz z nami był pies - pod kontrolą, na smyczy. Podczas całego zdarzenia radny Krakowiak używał swojego telefonu komórkowego i pomimo mojego wyraźnego sprzeciwu wykonywał zdjęcia bądź też filmował moje nieletnie córki (7 oraz 5 lat) jak również nas, dorosłych. Zachowywał się arogancko, ironicznie i butnie. Cała sytuacja bardzo zestresowała nasze nieletnie córki. Zachowanie radnego doprowadziło do tego, że jedna z córek tak się zdenerwowała, że aż zaczęła płakać ze strachu i przez ponad pół godziny nie mogliśmy jej z żoną uspokoić. Natomiast po powrocie do domu, obydwie córki przypomniały sobie o całym zajściu i znów rozpłakały się - relacjonuje w mailu do redakcji czytelnik, który poprosił, byśmy nie podawali jego nazwiska.
Jan Krakowiak do powyższej relacji podchodzi z dystansem. - Tam było chyba z dziesięć osób i osiem psów. Część była na smyczy, część biegała luzem. Mam psy uwiecznione. Usłyszałem od jednej z tych osób wulgarne stwierdzenie, że mogę sobie w d... wsadzić te zdjęcia. To nie było pierwszy raz, jak z osiedla Konstytucji przychodzą ludzie z watahami psów. Nie groziłem im – zapewnia radny Jan Krakowiak.
- Faktem jest, że z psem do lasu można wchodzić, ale należy go trzymać na smyczy - uzupełnia sierż. sztab. Agnieszka Zaworska, rzeczniczka jarocińskiej policji.