Proboszcz parafii w Magnuszewicach wspiera mieszkańców wioski, którzy narzekają na uciążliwy odór wydobywający się budynków po byłych PGR-ach.
- Ja czuje się, jakbym mieszkał w komorze gazowej, bo gdzie ja mam się schować przed tym smrodem - mówi ks. kanonik Józef Hańczaruk. Duchowny nie poprzestał tylko na narzekaniu. Na dokuczliwości poskarżył się do jarocińskiemu sanepidowi. Kiedy jego inspektorzy nic nie wykryli, ksiądz napisał do Wojewódzkiej Stacji-Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu. „W zabudowaniach po byłem PGR-rze jest składowana jakaś substancja, która wydziela nieznośny i toksyczny smród, który jest wyczuwalny na kilkaset metrów dookoła zabudowań” - pisze ksiądz z Magnuszewic.
Pismo wysłał również do władz Kotlina, a wójt Mirosław Paterczyk o sprawie poinformował Powiatowego Lekarza Weterynarii w Jarocinie i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Kaliszu oraz sanepid. - Ustaliliśmy, że w magazynie są przechowywane big-bagi z zawartością półproduktu do produkcji karmy dla zwierząt futerkowych. Półprodukt składa się z materiału zwierzęcego kategorii III wymieszanego z materiałem roślinnym, który następnie wykorzystywany jest do produkcji karmy dla zwierząt futerkowych - wyjaśnia Paweł Marcinkowski, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Jarocinie. Inspektorzy weterynarii stwierdzili, że blisko 5 tys. worków z półproduktem jest magazynowane niezgodnie z przepisami. - Właściciel składuje materiał bez wymaganych zezwoleń powiatowego lekarza weterynarii. W związku z tym otrzymał decyzję administracyjną nakazującą jego usunięcie oraz zgodnie z przepisami została na podmiot nałożona grzywna - informuje szef PIW w Jarocinie.
Przedsiębiorca z Ruska odwołał się od postanowienia jarocińskiego lekarza do Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii w Poznaniu.
Właściciel Przedsiębiorstwa Rolnego „Rusko” zapewnił, że wywiózł już półprodukty z Magnuszewic. - Proszę o wszystko pytać lekarza i wójta. Nie mogę rozmawiać na takie tematy, dlatego, że robicie z tego wielkie show, a to jest zwykła karma dla zwierząt. Nie będę się wdawał w żadne dyskusje. Niech pani pisze, co chce ja nie mam nic do powiedzenia - mówi Wojciech Wójcik, właściciel Przedsiębiorstwa Rolnego „Rusko”.
(era)