Oboje kochają rośliny, przyjaźnią się od kilku lat. Mają wspólną pasję - ogród. Lechosław Karcz właściciel wyjątkowego, niezwykle zadbanego ogrodu w tym roku skończy 80 lat. Jego receptą na długowieczność jest właśnie praca, ale nie bierna tylko fizyczna w ogrodzie.
Działka w Jarocinie to azyl i największy skarb
Stanisława Sobkowiak i Lechosław Karcz wspólnie uprawiają swój 450 metrowy kawałek ziemi znajdujący się na Rodzinnych Ogrodach Działkowych im. Tadeusza Kościuszki w Jarocinie. Tutaj pracują, realizują swoje marzenia, odpoczywają. Robią to wspólnie od czterech lat. Działka jest dla nich azylem, największym skarbem i odskocznią od problemów dnia codziennego. Jej wartość jeszcze bardziej docenili kiedy wybuchła pandemia, gdyż zamieszkają w bloku. Dziś jednym głosem mówią - bez ogrodu nie wyobrażają sobie życia i nie byliby tak szczęśliwi jak są dzisiaj.
W 2010 roku Lechosław wraz z żoną Janiną zakupili działkę na ROD, która nie wyglądała tak atrakcyjnie jak dziś. Drzewostan, który na niej rósł był w bardzo złym stanie. Nie było innego wyjścia - mówi ogrodnik. Wszystkie musieliśmy usunąć. Roślin ozdobnych również nie było. Parcela przez poprzedniego właściciela nie była użytkowana przez cztery lata. Porastał ją tylko perz i inne chwasty osiągające ponad 50 centymetrów. Sięgały nam za kolana. Mocno się z żoną napracowaliśmy, aby doprowadzić ogród do takiego stanu. Wszystko robiliśmy własnymi rękoma. Pamiętam jak dziś kiedy układaliśmy płytki chodnikowe, budowałem pergole, podpory pod pnącza, huśtawkę. Wspólnie wyznaczaliśmy miejsca pod uprawę warzyw, drzew, krzewów owocowych i rabat ozdobnych.
Moja żona kochała kwiaty, dlatego nie mogło ich zabraknąć w naszym ogrodzie. Niestety kilka lat temu poważnie zachorowała i zmarła. Ogród wówczas stał się dla mnie niezwykle cenny. Zacząłem o niego jeszcze bardziej dbać. Pracowałem w nim sam. Dokładnie cztery lata temu spotkałem Stanisławę, która była w podobnej sytuacji i tak jak ja kocha wszystkie rośliny. Zawiązała się miedzy nami przyjaźń i od tamtej pory wspólnie tworzymy nasz ogród.
Pani Stanisława i Pan Lechosław pochodzą z rodzin, gdzie ogród uprawia się od pokoleń. Zarówno rodzice jak i dziadkowie mieli swoje ogrody. Dlatego nie mogło być inaczej. Miłość do świata przyrody i roślin odziedziczyli po przodkach. Pan Karcz jest z zawodu rolnikiem. Niemal całe swoje życie spędził w pracy w ogrodzie. Do dnia dzisiejszego wspomina piękne chwile kiedy był jeszcze dzieckiem i rodzicom pomagał w pracach polowych i warzywniku. W tamtych czasach uprawiało się głównie warzywa. Ogród miał wyżywić całą rodzinę. To nie były czasy takie jak mamy dzisiaj. Obecnie uprawia się warzywa na kilku grządkach. Wtedy na kilku hektarowym polu siało się marchew, pietruszkę, por czy seler. Nie mogło zabraknąć ziemniaków, pomidorów czy ogórków. Ziemia wydawała plon od wiosny do późnej jesieni, a warzyw musiało starczyć do następnego sezonu – podkreśla działkowiec.
Dziś działka wygląda nieco inaczej niż w 2010 roku, czyli zaraz po zakupie. Można powiedzieć, że co roku coś się na niej zmienia. Tak po starej działce została tylko altana. Cały czas coś zmieniamy. Niestety wiek i przebyte choroby nie pozwalają mi tak ciężko pracować mówi ogrodnik. Jeszcze w ubiegłym roku mieliśmy jedną stronę ogrodu w całości przeznaczoną pod uprawę warzyw. Sadziłem pomidory, ziemniaki, fasolkę, sałatę oraz inne, które bardzo ze Stasią lubimy. W tym roku za kilka tygodni kończę 80 lat. Doszliśmy oboje do wniosku, że trzeba trochę ograniczyć miejsce pod uprawę warzyw, choć nie oznacza to wcale, że warzyw nie ma. Muszą być i będą, bo nie wyobrażamy sobie nie mieć swoich warzywek. Od ubiegłego roku zmieniła się tylko wielkość grządek przeznaczonych pod uprawę. W pozostałym miejscu wysiałem trawnik.
Trawa jest chlubą Państwa ogrodu. Ten zielony dywan robi wrażenie. Tak, trawa była wysiana w tym roku, choć miejsce w tym również ziemia pod jej uprawę przygotowywałem jesienią w ubiegłego roku. Starałem się przygotować należycie, książkowo. Wzbogaciłem tutejszą ziemię nawozami, wapnem i kompostem. Dodałem także obornik granulowany, by na wiosnę zapewnić dobry start roślinie. Pod koniec marca wysiałem dobrej jakości nasiona, a teraz przymierzam się do czwartego koszenia. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowany z pracy, którą włożyłem.
Czy w ogrodzie prace są podzielone? Odpowiada Pan za swoją część, czyli te bardziej męskie zajęcia jak: kopanie, opryski, przycinanie drzew, krzewów, których jest tutaj sporo, a Pani Stanisława za ogród kwiatowy, czy nasadzenia w donicach?
Wszystkie prace wykonujemy razem. Czasami Stasia podpowiada mi co warto jeszcze wykonać, dosadzić, a z czym lepiej poczekać. Podobnie jest ze mną. Uzupełniamy się w tym ogrodzie, choć nie ukrywam, że uprawa warzyw daje największą satysfakcję i są dla mnie numer jeden. Od lat uprawiam pomidory i ziemniaki. Tak było od początku i będę chciał je uprawiać przez następne lata, jeśli tylko zdrowie pozwoli. Czasami jest tak, że nasze dzieci przyjeżdżają na działkę na obiad i najeść się nie mogą naszych ziemniaków tak im smakują
- dodaje z uśmiechem na ustach. Takich pyr nie kupi się na straganie czy targu. W swoim ogrodzie posiadam nawet specjalne narzędzie, którymi wykopuje ziemniaki. To taki sprzęt, którym się kiedyś pracowało. Stare, ale jakże przydatne i pomocne narzędzie - podkreśla z dumą Pan Lechosław.
Czy zdradzi Pan zatem co jest kluczem do sukcesu w uprawie tak dorodnych ziemniaków? Co Pan robi, że pod koniec maja ma Pan kwitnące już krzaki, które sięgają za kolana? Ziemniaki sadzę do gruntu już pod koniec marca. Wcześniej przygotowuje kopczyki, ponieważ ziemniaki tak się uprawia. Po posadzeniu można przykryć podłoże agrowłókninom wówczas szybciej wykiełkują. Myślę, że w tym roku już pod koniec czerwca będę robił wykopki - śmieje się właściciel dodając. Cały sekret tkwi w ziemi. Wzbogacam ją kompostem i obornikiem. Dodatkowo po każdym zbiorze warzyw wysiewam nawozy zielone. Robię to co roku. Gorczyca, którą wysiewam odkaża glebę i zasila. Jest niezastąpiona. To doskonały ulepszacz gleby. W okresie wczesnojesiennym wysiewam ją, a kiedy kwitnie i ma około metra dokładnie ją przekopuję. Robię tak zwane rowki, do których wkładam zielone części rośliny. Układam tak, by nic nie wystawało nad ziemią. Wymaga to dużo czasu, pracy i wysiłku ale warto. Na koniec każdą część zasypuje ziemią i pozostawiam do wiosny. W marcu kiedy wysadzam czosnek czy nowe ziemniaki po nawozach zielonych nie ma już śladu. Wszystko jest rozłożone.
Na Państwa rabatach warzywnych widzę nie tylko ziemniaki, ale również pomidory, sałatę, czosnek i fasolkę. Tak te warzywa sadzimy co roku. To nasze ulubione. Czosnek jest bardzo zdrowy. Dużo go używam w kuchni. Leszek uwielbia przeciery, soki pomidorowe i zupy – podkreśla z uśmiechem na ustach Pani Stanisława.
Można powiedzieć, że w sezonie jesteśmy na działce od rana do wieczora. Tutaj przygotowujemy wszystkie posiłki. Niemalże codziennie gotuję obiad. Wykorzystujemy, to co daje nam ogród. Nie muszę biegać po sklepach, by kupić pomidory czy ziemniaki. W tym roku skończył się nam szpinak. Kilka razy ugotowałam zupę szpinakową. Bardzo ją lubimy. Nasze dzieci również. W chwili obecnej ścinamy już koper. Ten pierwszy wysiany w marcu nie jest atakowany przez mszyce. Niestety ten późniejszy już tak – dodając.
W ogrodzie jest mnóstwo drzew i krzewów jest też cała aleja leciwych już drzew owocowych. Można śmiało powiedzieć, że znajdziemy wszystkie gatunki. Rosną także porzeczki na pniu, agrest, winogrono, są maliny, piękne krzaki borówek i jeżyn. Co robicie Państwo z taką ilością owoców? W sezonie piekę placki. Ostatnio przygotowałam tradycyjnym z rabarbarem. Bardzo szybko został zjedzony – wspomina właściciel śmiejąc się. Zaprosiliśmy na poczęstunek nasze dzieci. Wszyscy zajadaliśmy ze smakiem. Po zimie brakowało tych smaków. Teraz kiedy rozmawiamy z dziećmi dopytują kiedy upiekę znowu placek drożdżowy. Kiedy zaczynają owocować drzewa dużo zjadamy świeżych, prosto z drzewa czy krzaczka. Sporo wydajemy rodzinie. Największą satysfakcją dla nas jest to, że wyhodujemy i możemy się plonem podzielić. Robimy także zapasy na zimę. Konfitury, dżemy, powidła, kompoty. Wszystko przygotowujemy tutaj na miejscu. Gotowe zawozimy do domu.
Co Państwo robicie zimą kiedy ogród śpi i nie ma w nim wiele do zrobienia?
Zimą również przychodzimy do ogrodu. Zawsze coś się znajdzie do pracy. Źle się czujemy mieszkając w bloku. Potrzebuję świeżego powietrza, mamy dużą potrzebę bycia tutaj w ogrodzie na łonie natury. Nawet kiedy pada śnieg przychodzimy i odgarniamy go ze ścieżek. Chodniki muszą być odśnieżone. Strzepujemy go również z żywopłotów, by nie narobił szkód. Kiedy jest naprawdę mroźno tęsknimy bardzo za kolorami zwłaszcza tym zielonym. Niestety zima dla ogrodników jest zbyt długa, ale nie oznacza to wcale, że musimy siedzieć w domu.
Na zakończenie proszę powiedzieć jakie są Państwa ulubione rośliny? Oboje lubimy sałatę i pyry - mówią zgodnie jednym głosem właściciele. Kiedy nie ma przez kilka dni na obiad ziemniaków z koperkiem Leszek pyta czy na drugi dzień już będą ziemniaki. Nie mam wyjścia. Wiem, że je uwielbia. Chyba bardziej niż mięso. Nie wyobrażam sobie ogrodu bez pomidorów. To zaraz po pyrach ulubione nasze warzywo. Co roku zbieram średnio z jednego krzaka od 1,5 do 2 kilogramów, a mam co roku 50 krzaków. Łatwo jest zatem wyliczyć, że rocznie zbieramy około 100 kilogramów swoich pomidorów – z dumą odpowiada działkowiec.
Życzę zatem zdrowia, siły i dalszych ogrodowych sukcesów i tak obfitych plonów jak w latach poprzednich.
Rozmawiała Kinga Latecka
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.