Nie żyje półroczny Adaś poszkodowany jeszcze przed narodzeniem w trakcie ataku mordercy w Cerekwicy. Nożownik zaatakował młodą kobietę w marcu tego roku. Zranił ją i dziecko, zabił jej rodziców. Adasia cudem odratowano w szpitalu od śmierci. Przeżył. Jeszcze kilkanaście dni temu rozmawialiśmy z mamą chłopca. Była pełna nadziei. Co się więc stało?
W bezmiarze tragedii, która wydarzyła się w marcu w Cerekwicy, Adaś był jedyną nadzieją. Dla wielu był cudem. Nowym życiem, obronionym wbrew choremu planowi mordercy. Lekarze uratowali malucha, kiedy napastnik zaatakował i ranił jego matkę. Do tragedii doszło w marcu tego roku. Po podwójnym zabójstwie w Cerekwicy. Zatrzymano sprawcę, 22-latka.
Adaś z Cerekwicy i jego mama cudem zostali uratowani
Mężczyzna wtargnął w nocy do domu w Cerekwicy Starej. Zabił nożem 59-letniego mężczyznę i jego żonę w tym samym wieku. Ciężko ranił ich córki, w tym mamę Adasia. Obydwie kobiety trafiły do szpitala. Mamę Adasia i chłopca uratowano, choć było to bardzo trudne. Dziennikarze TVN 24 o jarocińskich lekarzach mówili, że dokonali cudu.
Jarocińscy medycy ratowali matkę i noworodka ponad trzy godziny. Chłopiec po wyciągnięciu z brzucha mamy był reanimowany. Potem dziecko przetransportowano do szpitala w Ostrowie Wlkp.
Pół roku po tragedii odwiedziliśmy Adasia i jego mamę
Chociaż Adaś nie widział i miał szereg problemów neurologicznych, był otoczony prawdziwą miłością. Pół roku po tragedii w Cerekwicy odwiedziliśmy Adasia i jego mamę, by sprawdzić, jak wygląda życie młodej matki.Nasza dziennikarka przeprowadziła wzruszajacą rozmowę z Natalią Kulińską, która po powrocie ze szpitala poświeciła całe życie synkowi. Był jej jedyną miłością i nadzieją. Na zdjęciach ufnie wtula się w młodą mamę, która opiekowała się synkie nieustnnie. Adaś nie widział, nie wiadomo było czy będzie chodził i mówił. Były dni, że Natalia Kulińska jeździła z synem przez cały dzień od lekarza do lekarza, ale miała nadzieję, że znajdzie pomoc i Adaś odzyska wzrok. W rozmowie z "Gazetą" mama chłopca mówiła, ze wybiera się z nim na turnus rehabilitacyjny. Nic nie wskazywało na to, że dojdzie do kolejnej tragedii. Chłopiec nieoczekiwanie zmarł w sobotę rano.
- Około 4 nad ranem mama chłopca wezwała Zespół Ratownictwa Medycznego, bo zauważyła, że niemowlak przestał oddychać - informuje dr Włodzimierz Budzyński, dyrektor medyczny w Szpitalu Powiatowym w Jarocinie. Kilka miesięcy temu, również on walczył o życie noworodka.
- Ratownicy podjęli czynności resuscytacyjne i zabrali dziecko do szpitala. Niestety po dwóch godzinach niemowlak zmarł - potwierdza dr Budzyński.
Lekarze nie chcą spekulować, co mogło spowodować nagły regres. Chłopiec przyszedł na świat w tzw. zamartwicy, był też niedotleniony.
Informacja o morderstwie ściągnęła uwagę niemal wszystkich ogólnopolskich i regionalnych mediów. Na miejscu były liczne ekipy telewizyjne.
22-latek usłyszał cztery zarzuty. - Dwa dotyczą zabójstwa małżeństwa w wieku 59 lat, a dwa kolejne usiłowania zabójstwa kobiety i nienarodzonego dziecka. Prokurator ujął w kwalifikacji znamię motywacji sprawcy jako działającego z motywacją zasługującą na szczególne potępienie - mówił wówczas prokurator Maciej Meler, rzecznik PO w Ostrowie Wlkp.
Mężczyzna przyznał się do stawianych zarzutów. Złożył wyjaśnienia. Nie jest wykluczone, że po śmierci dziecka lista zarzutów wobec sprawcy zostanie rozszerzona.