Wywiad ze Stanisławem Martuzalskim, burmistrzem Jarocina
Decyzja o starcie w jesiennych wyborach na burmistrza już zapadła?
Tak. Przez te ostatnie dwa lata - chciałbym przypomnieć - udało się zrobić wiele dobrego. Chociażby obwodnica, która toczy się, jej przygotowanie, podjęcie jej realizacji, to jest rozbudowa ZGO, ogromny projekt, o którym wielokrotnie rozmawialiśmy, to jest partycypacja obywateli w życiu publicznym, to jest budżet obywatelski, inicjatywa lokalna, to jest bardzo ważne, może niedostrzegane bezpośrednio przez mieszkańców, ale obniżenie zadłużenia gminy do bezpiecznego poziomu. To jest również otwarcie przetargów, inwestycje. Dlatego chciałem rozwiać spekulacje i wątpliwości - to czego dokonaliśmy w tych latach daje mi dzisiaj prawo do poproszenia wyborców o poparcie. […]
Użytkownicy portalu jarocińska.pl uznali, że jest pan jednym z najgorszych burmistrzów Jarocina od czasu przemian w 1989 roku. Z kolei opozycja mówi, że zostanie pan zapamiętany jako ten, który dwa razy z rzędu nie dostał absolutorium
Mieszkańcy oceniają, nie opozycja, która często mówi, to co jej ślina na język przyniesie, często rzeczy graniczące z nieprawdą. Chciałem zauważyć jeden ważny element - spośród tych wszystkich burmistrzów, którzy funkcjonowali w nowej rzeczywistości, jestem burmistrzem, który praktycznie miał możliwość podejmowania decyzji w połowie kadencji. Żaden z burmistrzów do tej pory nie mógł się pochwalić taką skutecznością. Bo czy nie jest to argument, że w tej bardzo krótkiej kadencji […] dzięki działaniom tego burmistrza i osób mu przychylnych w Poznaniu, Warszawie - na terenie gminy Jarocin w przeciągu dwóch lat powstaną inwestycje prawie na pół miliarda złotych. Jeżeli którykolwiek z burmistrzów poprzednich - ja nie podważam zasług żadnego - ale którykolwiek mógłby porównywalnym sukcesem się wykazać, to chyliłbym czoła….
Mieszkańcy oczekują, że w gminie powstaną nowe inwestycje, nowe miejsca pracy, że nie będą musieli wyjeżdżać do Wrześni czy Poznania, ale znajdą zatrudnienie tutaj i dzięki temu miasto również będzie się rozwijało. […] Ma pan pomysł, jak sprawić, żeby w strefie nie rosła kukurydza, tylko firmy, które zatrudniają jarocinaków?
Mam. Ocena tego terenu to jest domena firm, podmiotów, które szukają miejsc na realizację nowych przedsięwzięć gospodarczych. Od 1 stycznia gmina Jarocin będzie dysponowała w bardzo dobrej lokalizacji 40 ha terenu. To właśnie jeden z dorobków mój, mojego zespołu, aby wskazać 40 ha w bezpośrednim sąsiedztwie obwodnicy Jarocina.
Tylko przypomnę, że w tereny w Golinie gmina zainwestowała już blisko 6 mln zł. Czy pan nie uważa, że wreszcie powinniśmy zacząć z tego korzystać?
Powinniśmy. Powiem więcej - takie są działania, które podejmujemy cały czas z moim zespołem, aby tam również pojawił się inwestor. Natomiast to, co stało się złego, to przedstawianie tej propozycji gminy w czarnych kolorach - w mediach, w wypowiedziach miejscowych polityków, mówiących o nieatrakcyjności tego terenu. To jest duża trudność w rozmowach i w zainteresowaniu potencjalnych inwestorów.
Jak się będzie nazywał szósty z kolei burmistrz Jarocina?
Jestem przekonany, że mieszkańcy obdarzą mnie zaufaniem. Znają mnie od lat, ja jestem stąd, ponad 50 lat mieszkam w tym mieście, znam praktycznie wszystkich, co jest problemem.
Przy starcie w wyborach to raczej atut.
To jest problemem w działaniach, bo każda decyzja podejmowana przez burmistrza może być postrzegana przez pryzmat prywaty. Bo jak potraktować kogoś, kto zna burmistrza z różnych sytuacji – ze szkoły, z wojska, z pracy, pokrewieństwo, spowinowacenie… naprawdę to są trudne momenty. Ja jestem przekonany i takiej zasadzie hołduję, że kieruję się przede wszystkim jakością. To jest trudne być może do zaakceptowania przez moich oponentów, natomiast mają pracować dla mieszkańców najlepsi - bez względu na to jak się nazywają, jaką legitymację mają.
Pan uważa, że jest najlepszym kandydatem?
To czy jestem najlepszy, to ocenią mieszkańcy, ale oczywiście gdybym tak nie uważał, nie startowałbym. Start to jest jedna z trudniejszych decyzji w życiu. Zdaje sobie sprawę, jaki ciężar chce na swoje barki przejąć, z ogromu zadań. Z tego, że nie będzie mnie w domu przez 20 godzin na dobę łącznie z weekendami, ale jeżeli ktoś ma w sercu samorząd, to nie robi tego po to, żeby się kłaniać jego osobie, dla pieniędzy.
Rozmawiał
BARTEK NAWROCKI
(pełny wywiad w aktualnym wydaniu Gazety Jarocińskiej)
Zdjęcie: Stanisław Martuzalski przed wejściem do jarocińskiego ratusza
Fot. Bartek Nawrocki