Wszystko zaczęło się od szczytnego celu - tegorocznej licytacji dla WOŚP. Burmistrz Jarocina- Adam Pawlicki ofiarował zaproszenie na przygotowany przez siebie niedzielny obiad. Aukcja cieszyła się ogromną popularnością i odbyła się dwa razy- pierwsza uczestniczka „oddała” wygraną do ponownej licytacji. Tą wygrała Katarzyna Cegielska.
U Adama Pawlickiego w rodzinnym domu w Wilkowyi nadal króluje tradycyjna kuchnia opalana drewnem i węglem. Żywy ogień jest dla burmistrza synonimem rodzinnego ciepła, tradycji i poczucia bezpieczeństwa.
- Kiedyś każdy coś tam w domu trzymał – wspomina Adam Pawlicki. - Świnkę, krowę, kozę tak dla siebie. Dziś w Wilkowyi może jest jedna taka osoba. Wszystko się zmienia. I pewnie ja jestem jednym z ostatnich, który rozpala pod kuchnią, żeby ugotować obiad. Jednak dobrze wspominam tamte czasy, wcale niełatwe. Nie jadło się tak jak dzisiaj. Proste posiłki – zupy, pyry z gziką, mięso i rosół w niedzielę, od święta. To jednak żyło się jakoś spokojniej. Moje babcie były wspaniałymi kucharkami. Do dziś nie jadłem lepszej czerniny, czy kaczki niż te, które przygotowywała babcia z Kadziaka.
Ulubione potrawy z dzieciństwa Adama Pawlickiego? Rosół, kura, schabowy - świąteczny obiad. Wtedy gotowały głównie kobiety, szczególnie na wsi, gdzie się wychowywał. Mężczyźni pracowali w gospodarstwie, choć pamięta, że babcia i ciocie też to robiły. Łączyły obowiązki i obie sobie radziły, sprawiły, że dom pachniał przysmakami i dawał niesamowite poczucie ciepła.
Skąd pomysł na „obiad z burmistrzem”? - Po pierwsze. Lubię gotować. Ale także chciałem pokazać, że prowadzę zwyczajne życie, jak każdy mieszkaniec. Nie chcę się tylko kojarzyć z urzędem. Ostatnio spotkałem panią w sklepie, byłem ubrany mniej oficjalnie i była zaskoczona, że też tak wyglądam. Nie rozpoznała mnie. Pomyślałem, że to będzie dobra okazja, by poznać nowych ludzi i cel szczytny- odpowiada Adam Pawlicki.
Zaproszenie na obiad wylicytowany przez panią Katarzynę obejmowało również jej męża i córki. Posiłek został przygotowany przez burmistrza i jego rodzinę. Pani Agnieszka zajęła się sałatkami, to jej specjalność, jest wegetarianką. Podała tartą marchewkę z awokado i buraczki z kozim serem. Pan domu przygotował „konkrety”: rosół z bażanta, pieczeń z jelenia, według własnego przepisu, z dużą ilością przypraw oraz karkówkę duszoną z warzywami. Dodatkowo goście zostali poczęstowani bigosem myśliwskim w wykonaniu burmistrza, z jego sekretnym dodatkiem – powidłami śliwkowymi.
Niedzielny obiad w miłej, domowej atmosferze zjadły dwie rodziny. Dzieci od progu złapały ze sobą kontakt, a dorośli mieli okazję porozmawiać, wymienić się opiniami na różne tematy. Całości smaczku dodawał fakt, że nie każdy ma okazję zjeść niedzielny obiad z burmistrzem, w dodatku własnoręcznie przez niego przygotowany.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.