W czym squash jest lepszy od innych sportów?
Ciężko stwierdzić, w czym miałby być lepszy. Na pewno jest interesujący. Myślę, że każdy sport ma swoich sympatyków i nie można porównywać, który jest lepszy. Przede wszystkim squash to interakcja pomiędzy dwoma osobami na powierzchni 60m2 ogrodzonej ścianami, o które odbija się piłkę. W moim życiu uprawiałem dwa sporty rakietowe. Przez 15 lat grałem w tenisa, a przez 12 lat gram w squasha i mnie osobiście bardziej urzekł squash. Gra jest w przestrzeni zamkniętej o stałych warunkach atmosferycznych. Piłka jest cały czas w zasięgu. Nie trzeba po nią chodzić, nie trzeba ich mieć kilka. Dużo większy jest udział aktywności w grze niż w tenisie. Jeżeli gramy w squasha przez 60 minut to takiej realnej gry jest ok. 70-75%. Praktycznie przez większość czasu jesteśmy aktywnymi uczestnikami. Porównywanie squasha z innymi sportami jest nie na miejscu. Jeżeli rozmawiałbym z sympatykiem biegania czy jazdy na rowerze, pewnie on byłby w stanie przedstawić swoje argumenty przemawiające za tymi dyscyplinami. Każdy musi znaleźć sport dla siebie.
Jak zaczęła się Twoja przygoda ze squashem?
Zaczęła się bardzo przypadkowo. W wieku 10 lat zacząłem uprawiać tenis ziemny, a skończyłem w wieku 25 lat, gdy zaczęła się przygoda ze squashem. Miałem minimalną wiedzę na temat tego sportu, ale nie postrzegałem go jako czegoś interesującego. Byłem zakochany w tenisie. Dzień, w którym trafiłem na kort do squasha, był dniem, gdy zmierzałem na kort do tenisa ziemnego. Zaczął jednak padać deszcz i musieliśmy z kolegą zmienić plany. Zaproponował, abyśmy w ramach alternatywy udali się na squasha. I to była moja pierwsza styczność.
Co było najtrudniejsze na początkowych etapach kariery w nowym sporcie? Uprawianie tenisa pomogło?
Zdecydowanie tak. Uprawianie jakiegokolwiek sportu rakietowego pomaga w tym, aby radzić sobie lepiej w innym. Sama kwestia związana z używaniem rakietki pomaga. Szczegóły i detale techniczne różnią się w każdym sporcie, ale ogólna umiejętność odbijania piłki czy lotki jest podobna w każdej dyscyplinie rakietowej. Na początku największą trudnością było zrozumienie filozofii gry. Squash jest sportem niszowym, mało popularnym, nie można oglądać go w głównych kanałach telewizyjnych, więc ciężko jest czerpać wiedzę i uczyć się. Najtrudniejsze było zdobycie wiedzy, jak planować karierę, rozwijać się. Sam szukałem dostępu do różnych źródeł. Poświęciłem na to bardzo dużo energii.
W którym momencie kariery w squasha pojawiła się taka myśl, że z tego może być coś więcej niż zwykła rekreacja?
Niewątpliwie pierwszy kontakt ze squashem był w ramach ogólno pojętej rekreacji. Trafiłem na niego po luźnej propozycji, a pierwsza gra była czystą przyjemnością. Nie znałem zasad, więc to bardziej bawiło, było tajemnicze, ale z każdą grą uczyliśmy się czegoś nowego. To podejście zmieniło się, gdy zdobyłem więcej informacji na temat sportu i rozgrywek w Polsce. Domyślałem się, że wygląda to podobnie jak w tenisie – są turnieje, rankingi, trzeba wyjechać na jakiś czas poza swoje miejsce zamieszkania. Dosyć szybko zorientowałem się, że jest do tego dostęp w Krakowie, gdzie wówczas mieszkałem. Rozgrywane tam były regularnie turnieje, a także Mistrzostwa Polski. Później mogłem pojechać na turniej do Warszawy czy na Śląsk. Bardzo lubię rywalizację, więc chciałem spróbować sił z innymi zawodnikami. To jest w ogóle jeden z powodów, dlaczego uprawiam sport. To był dla mnie naturalny krok, aby sprawdzić siebie na tego typu zawodach i porównać się z innymi graczami. Zwłaszcza, że w grupie znajomych, z którymi grałem, byłem najlepszy, więc ta rywalizacja mi nie wystarczała. Potrzebowałem znaleźć graczy, z którymi sobie nie radzę, od których być może czegoś mogę się nauczyć. Na tych turniejach, może nie na pierwszym czy drugim, ale już na jednym z pierwszych, okazało się, że idzie mi nadzwyczaj dobrze. Mój poziom zrozumienia gry i umiejętności wzrastał, a wyniki przeciwko zawodnikom, którzy byli wtedy w TOP 100 rankingu w Polsce poprawiały się, co bardzo mnie motywowało. W końcu uznałem, że warto poświęcić na to więcej czasu i zająć się squashem na poważnie, bo może coś miłego mnie spotkać w przyszłości.
Sam powiedziałeś, że squash jest sportem niszowym. Na którym miejscu Twoim zdaniem znajduje się on w Polsce pod względem popularności?
Bardzo trudne pytanie. Pewnie na pierwszym miejscu jest piłka nożna, później siatkówka, a dalej to już w zależności od tego, w którym sporcie osiągamy sukcesy. To mogą być skoki narciarskie, biegi narciarskie, koszykówka, pływanie czy piłka ręczna. Squash będzie bardzo nisko. Pewnie, gdybym zapytał dziesięć przypadkowych osób na ulicy, to byłoby dobrze jakby jedna wiedziała, co to jest squash.
W 2019 roku squash przegrał rywalizację o Igrzyska Olimpijskie w Paryżu w 2024 roku. Nie będzie go też w Tokio. Na ile brak statusu sportu olimpijskiego utrudnia rozwój dyscypliny?
Na pewno sporty olimpijskie dostają dużo większe wsparcie, więc także ich popularność jest większa. Popularność danego sportu można zwiększać na wiele sposobów, ale wsparcie finansowe ze strony państwa czy innych organizacji pozarządowych bardzo pomaga. Ciężko jest mi powiedzieć, dlaczego squash ma tak duże problemy w rywalizacji o Igrzyska.
Na pewno nie można powiedzieć, że nie jest to sport widowiskowy, a to jest ważne dla MKOl.
Squash jest bardzo widowiskowy. Mało tego, struktury organizacyjne tego sportu są strukturami światowymi. Są organizowane Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Europy, Ameryki, Azji. Squash ma struktury na każdym kontynencie, a wszystkim zarządza Światowa Organizacja Squasha WSF. Mamy profesjonalne rozgrywki, cykle turniejów jak w tenisie ziemnym. Jest ranking z zawodnikami z różnych państw. Nie można powiedzieć, że gra się tylko w kilku krajach. Jest obecny w ponad 100 państwach. Dlatego tak ciężko jest zrozumieć decyzje o braku squasha na Igrzyskach. Niewątpliwie jest to przyczyna braku rozwoju popularności. Squash jest tak naprawdę czwartym sportem rakietowym na świecie po tenisie ziemnym, stołowym i badmintonie. Ostatnio bardzo często słyszy się o padlu, który jest bardzo popularny np. w Hiszpanii, ale w wielu krajach kompletnie nieobecny. Uważam, że w padlu problemem jest to, że nie są to rozgrywki indywidualne. Gra się wyłącznie w debla, a moim zdaniem najbardziej widowiskowe są te rywalizacje jeden na jeden.
W jakim wieku treningi zaczynają najlepsi zawodnicy? Sam zacząłeś w wieku 25 lat, więc dość późno.
Tak, ja zacząłem dosyć późno, bo też sport poznałem późno. Squasha, jak i inne sporty, zaczyna się trenować w wieku dziecięcym. Wiadomo, że w wieku 5 lat jest to bardziej zabawa, wykonuje się ćwiczenia koordynacyjne, używa się innych piłek dla bezpieczeństwa. Jest to bardziej imitacja squasha, ale pewne nawyki powinny pozostać i w przyszłości może narodzić się chęć do uprawiania go na poważnie.
Jesteś również trenerem squasha. W jakim wieku masz uczniów? Główna grupa to są dzieci czy może są to osoby starsze?
Właściwie od samego początku gry w squasha, zajmuje się również pracą szkoleniową. W trakcie swojej pracy uczyłem osoby w każdym wieku, zaczynając od dzieci w wieku 3-4 lat, a kończąc na zawodnikach, tzw. „mastersach”, którzy mieli powyżej 60 lat. Uczę każdego, kto jest zainteresowany moją pomocą. Moja praca koncentruje się na tym, aby rozwijać ten sport głównie u dzieci. To powinien być priorytet w pracy szkoleniowej każdej osoby, która zajmuje się squashem. Pomaga się dzięki temu wprowadzać nowe osoby do tego środowiska. Ze starszymi osobami różnie bywa. Dzisiaj komuś się podoba squash, a jutro już niekoniecznie. Takie osoby cały czas szukają swojego aktywnego hobby. Aktualnie realizuję formę pracy wyjazdowej. Dzięki temu kluby w Polsce mają okazję kontaktu ze mną. Mogę pomóc, zainspirować czy zmotywować lokalnych sympatyków squasha i zachęcić, aby rozpoczęli np. pracę z dziećmi. Kiedyś miałem największą szkółkę squasha dla dzieci w Polsce. Miałem ponad setkę podopiecznych i bardzo dobrze wspominam ten czas.
Jak wygląda rywalizacja w dobie pandemii? Co się najbardziej zmieniło? Na ile obostrzenia są dla Was uciążliwe?
Aktualnie obostrzenia od 28 grudnia uniemożliwiają rywalizację. Turnieje zostały wykreślone z kalendarza. Odbywały się do listopada i jesienią udało się rozegrać np. Indywidualne Mistrzostwa Polski. Zawieszone są rozgrywki w całym kraju. Trenować mogą kadrowicze i osoby, które zawodowo zajmują się tym sportem. Czekamy na poluzowanie obostrzeń i powrót życia turniejowego. Niewątpliwie tego brakuje. Kiedy nie ma turniejów, jest pewnego rodzaju wątpliwość, ciężko zaplanować okresy treningowe czy regeneracji. Nie ma też celu, aby przygotowywać się do zawodów, bo nie wiemy, kiedy one wrócą.
Mówiłeś, że gdy zaczynałeś przygodę ze squashem, brakowało informacji. Po tych 12 latach to się zmieniło czy nadal to sprawia problemy nowym zawodnikom?
Wydaje mi się, że jest lepiej. W wielu miasta kadra szkoleniowa znacząco wzrosła. Sam przyczyniłem się do tego, że w Krakowie przeszkoliłem przynajmniej osiem osób w zakresie instruktora squasha. To na pewno pomogło, bo sam mam ograniczoną liczbę godzin, a z racji tego, że pomogłem tym osobom chętnym, które też chciały się zająć pracą szkoleniową, to ta grupa, która może korzystać z pomocy trenera jest znacząco większa. Są jednak miejsca, gdzie jest z tym duży problem. Wiele klubów boryka się brakami kadrowymi. Są wtedy skazani na internet i ewentualnie szkolenia, ale w innych miastach.
Jak ocenisz poziom zawodników w Jarocinie?
Jestem bardzo miło zaskoczony. Miałem okazję pracować m.in. z dwójką młodych i utalentowanych chłopców – 10-letnim Jankiem i 13-letnim Kacprem. Nie był to ich pierwszy raz. Od ich rodziców dowiedziałem się, że grają od kilku miesięcy i korzystają z pomocy trenerów w Poznaniu. Miałem też okazję trenować z zawodnikami z lokalnej ligi, którzy prezentują się naprawdę dobrze. Ich umiejętności są na dobrym poziomie, co pokazuje, że też musieli zainwestować w swoje szkolenie i szukali tej wiedzy wcześniej.
Jak często zdarzają się takie campy szkoleniowe z Twoim udziałem w mniejszych ośrodkach?
W ostatnich miesiącach bardzo aktywnie realizuje pracę wyjazdową i często odwiedzam nowe miejsca, w których jeszcze nie byłem. Wiadomo, jeżeli w którymś miejscu już byłem, spotkałem się z grupą ludzi i przekazałem, co mam do przekazania, to zazwyczaj musi minąć jakiś okres, aby ta społeczność chciała mnie zaprosić po kolejną dawkę wiedzy. Odwiedzałem obiekty, które miały jeden czy dwa korty. Poznawałem wielu ciekawych ludzi. Niewątpliwie ujęła mnie ich serdeczność i otwartość na wiedzę, którą chciałem przekazać.
Rozmawiał Dawid Borucki
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.