reklama

Epidemia uderza w lokalny biznes. Wiele naszych firm już ma kłopoty

Opublikowano:
Autor:

Epidemia uderza w lokalny biznes. Wiele naszych firm już ma kłopoty  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Biorąc pod uwagę tempo rozprzestrzeniania się koronawirusa, część firm również tych na terenie powiatu jarocińskiego ma już spore kłopoty. Z czego one mogą wynikać?

 

Rozprzestrzenianie się koronawirusa powoduje ogromne straty dla przedsiębiorców, wszystkich branż. Najgorsze jest to, że trudno przewidzieć jak będzie rozwijała się sytuacja. Jak długo potrwa stan zagrożenia epidemicznego, z którym musi się zmierzyć także mały i duży biznes.

 

Na trudności narażeni przedsiębiorcy, którzy mają zagranicznych kontrahentów z rejonów dotkniętych epidemią, ale także ci lokalni. Kryzys dotyka branży turystycznej, gastronomicznej, eventowej, logistycznej, transportowej, kosmetycznej, budowlanej… to reakcja łańcuchowa. Brak płynności finansowej jednej firmy, jedne niezapłacone faktury, to w następstwie problem kolejnych przedsiębiorców. Kto w tej chwili traci? Wszyscy.

 

 

Zamknęłam zakład tydzień temu…

Mimo, że branża "beauty" nie ma odgórnego zakazu świadczenia usług, zakłady kosmetyczne, fryzjerskie, nails bary są na terenie Jarocina oficjalnie zamknięte. Przynajmniej z dwóch powodów. Ludzie starają się zostawać w domu, by zapobiegać rozprzestrzenianiu wirusa i co jest tego konsekwencją, klienci rezygnują z wizyt.

 

Dorota Wieczorek, właścicielka salonu Dori Diamond zamknęła zakład/

 

- Jak wygląda szacowanie strat? Miałam w salonie około 30 klientów dziennie. Teraz nie mam żadnego. Zatrudniam cztery osoby. Kwota miesięcznych opłat, to około 15 tys. plus rachunki za media. Każdy chyba teraz się zastanawia co najpierw zapłacić. Pensje, podatki, rachunki, a jeszcze przecież sami musimy z czegoś żyć. Mamy rodziny, domy i koszty z tym związane. A nie zarabiamy. Nie mamy żadnych wpływów. Najgorsze jest to, że ta sytuacja może się przeciągnąć. Nie wiemy jak długo to potrawa - mówi Dorota.

 

Zakładów z branży Doroty jest w samym Jarocinie kilkanaście. Każdy z nich to podobne problemy. Do kosztów mogą dojść jeszcze raty kredytów, leasing sprzętu czy opłata za czynsz wynajmowanego lokalu. Zaległości się piętrzą.

 

Lokale gastronomiczne nieczynne

 

Restauracje, bary, kawiarnie, puby są zamknięty. Właściciele próbują sprzedawać jedzenia z dowozem, żeby mieć szansę na jakiekolwiek pieniądze.

 

- W piątek, kiedy restauracja była otwarta, kiedy pracowaliśmy normalnie, mieliśmy w kasie około 5 tys.. Teraz przy sprzedaży na dowóz, mieliśmy 200 zł. - mówi właścicielka jednej z jarocińskich restauracji. - W sobotę 50 zł. Ceny niektórych produktów wzrosły kilkukrotnie, my nie możemy ich podnieść, naszym klientom też jest ciężko. Kto to kupi? Okroiliśmy menu do tych najbardziej ulubionych potraw, ale… Część produktów, które kupiliśmy wcześniej musieliśmy wyrzucić. Same straty. Najbardziej martwi mnie to, że są stałe opłaty. Nawet jeśli rząd przesunie płatność ZUS, to z czego zapłacę w lipcu 15 tyś, skoro nie zarabiam. Samego czynszu mam miesięcznie 5 tys. plus opłaty za media. Dziś by zamówić towar do restauracji, za wszystko muszę płacić gotówką. Firmy boją się przelewów, bo pieniądze z rożnych powodów mogą nie dotrzeć. Perspektywy na przyszłość? Klienci odmawiają imprezy, dla nas te wiosenno -letnie miesiące były czasem zarobku. Nie wiemy jak to długo potrwa, ale uważamy, że stary są nie do odrobienia – dodaje.

 

Przedsiębiorstw mniejszych i większych zajmujących się branżą gastronomiczną jest w Jarocinie przeszło dwadzieścia. Część przeniosła swoją działalność do internetu, szczególnie firmy cateringowe. Jednak w momencie tak dużej niepewności finansowej wszyscy bardzo pilnują domowego budżetu. Większość po prostu gotuje jak potrafi w domu. Smutne jest to,że na luksus jedzenia w restauracji, w obecnej sytuacji, jeszcze długo może nie być nas stać.

 

 

Targów też nie będzie

 

Firmy utrzymujące się z branży eventowej. Wystawcy zajmujący się organizowaniem targów, ale także ci, którzy nie pozyskali nowych klientów, nie podpisali nowych kontraktów, już stracili i to z biegiem czasu będzie się coraz bardziej pogłębiać. We wszystkich firmach zarabiających na organizacji targów sytuacja jest podobna. Muszą płacić za wynajem budynku, prąd, ogrzewanie i mnóstwo stałych opłat, które trzeba nie bieżąco regulować, a zlecenia odwołane i pieniądze nie spływają.

- Wszystkie imprezy targowe, na które mieliśmy podpisane kontrakty, zostały odwołane albo przesunięte na jesień- mówi Magdalena Włodarczyk z firmy Kraft Stand z Wojciechowa. - Mamy zastój. Pracownicy poszli na bezpłatne urlopy. Do końca kwietnia, jeśli się nic nie zmieni, jesteśmy jeszcze w stanie przetrwać, ale jeżeli to potrwa dłużej to być może firma będzie musiała zostać zamknięta. Bardzo trudno jest utrzymać płynność finansową. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że jest mnóstwo faktur do płacenia. Jak to robić bez przychodu? Niektóre targi zostały odwołane dzień przed tym, kiedy mieliśmy ładować samochód. Stoiska przegotowane, zarezerwowani ludzie, hotele, bilety lotnicze-wszystko załatwione. I nic już bez starty nie mogliśmy odwołać. Zaliczka od klienta nie pokryła kosztów- dodaje.

 

Takich firm w powiecie jarocińskim jest kilka, martwić może także fakt, że nic nie zapowiada szybkiej poprawy sytuacji.

 

Załamanie w branży turystycznej

 

Kolejną branżą, która traci, tak naprawdę już od początku roku, jest turystyka. W tej chwili spadki dotyczą także lokalnych firm transportowych.

 

- Notujemy spadek w tej chwili na poziomie stu procent - mówi Roman Grzelak, właściciel firmy transportowej.- Nie dotyczy to tylko przewozów szkolnych z racji odwołanych zajęć. Wszystkie wycieczki, również te na ternie Polski są odwoływane. Ludzie rezygnują z rezerwacji już na maj, nie tylko autokarów, ale także busów. My zarabiamy głównie od marca do października, ten czas mamy już nie do odrobienia. Myślę, że przy pomocy rządu firmy w ciągu trzech lat staną na nogi- dodaje.

 

Zamknięte granice, nie można mówić o żadnym rodzaju turystki. Branża notuje w tej chwili stu procentowe spadki. Niektórzy klienci „biorą na przeczekanie”, ale nikt nie będzie teraz ryzykował kupowania wakacji. W tak niepewnej sytuacji finansowej, nie wiadomo, czy nas po prostu będzie za chwilę na wyjazd stać. To raz, a dwa. Największe ośrodki, najchętniej wybierane przez wyjeżdżających: Włochy, Hiszpania, Francja mierzą się z potęgą problemu epidemii i nie wiadomo, kiedy będą gotowe gościć u siebie turystów.

 

Szaleństwo zakupowe

 

Widok pustych półek w marketach jest dla wielu z nas widokiem niecodziennym. Niestety nie uda się uniknąć paniki i tzw. presji zakupowej tak na wszelki wypadek. Znawcy rynku uspokajają, że zapasów nam nie zabraknie i robienie hurtowych nie jest konieczne. Sytuacje lawinowych zakupów mamy już chyba za sobą. A co na to producenci żywności? Jak na funkcjonowanie zakładów wpływa sytuacja z koronawirusem.

 

- Jesteśmy zakładem o podwyższonych standardach sanitarnych – mówi Tomasz Kubik z Zakładu Przemysłu Mięsnego Biernacki.- Zawsze dbamy o wysoki poziom higieny, ale teraz, wprowadziliśmy dodatkowe środki ostrożności np. mierzymy temperaturę każdego wchodzącego na teren zakładu. Wszystko po to, by już na wejściu eliminować i minimalizować zagrożenie. Oprócz tego odwiedzający nas goście wypełniają specjalne kwestionariusze, w których zaznaczają czy odbywali np. jakieś podróże w ostatnim czasie. Na razie nie obserwujemy jakiegoś drastycznego zmniejszenia zamówień. Mamy spadki np. z Włoch, ale istnieje niestety prawdopodobieństwo, że ta sytuacje się powtórzy także w przypadku innych krajów dotkniętych koronawirusem. Na tą chwilę nie wygląda to źle, ale perspektywy nie są obiecujące- dodaje.

Na pewno na spadki nie narzekają piekarnie, które początkowo, przy realizacji swoich stałych norm przerobowych, nie były w stanie zaopatrzyć wszystkich chętnych w pieczywo. Tylko dlatego, że klienci zaczęli kupować bardzo duże jego ilości „ na zapas”. Z czego niestety spora część lądowała później w koszach na śmieci.


Nie ma wątpliwości, że wszyscy prowadzący firmy mniejsze i te większe, obecnie już w każdej branży, czekają na konkretne, praktyczne rozwiązania. Mają one pomóc minimalizować straty, czy przetrwać po prostu. Tym bardziej, że na tej trudnej sytuacji ucierpią także sami pracownicy. Mogą pozostać bez pracy na kilka tygodni, a duża ich część, szczególnie w tych najbardziej zagrożonych sektorach, nie posiada umów o pracę, a tylko tzw. umowy śmieciowe. Na szacowanie strat przyjdzie jeszcze poczekać, chociaż niektóre z nich są już nie do odrobienia.

MD

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE