Policja nie może namierzyć sprawcy kolizji z 25 kwietnia w Radlinie. Kierowca osobówki wieczorem na prostej drodze wjechał do rowu. O sprawie zrobiło się głośno, bo kilka osób widziało zdarzenie, a także to, co stało się tuż po kraksie.
- Świadkowie twierdzą, że kierowca był pijany. Auto, którym jechał, szybko zostało zholowane do gospodarstw na Radlińcu. Policja i straż były na miejscu zdarzenia. Proszę o wyjaśnienie tej sprawy” - napisała do nas jedna z czytelniczek, kiedy wiedziona ciekawością, nie znalazła nic o kraksie w policyjnej kronice.
Rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Jarocinie potwierdza zdarzenie. Informuje, że kiedy funkcjonariusze pojechali na miejsce, zastali w rowie porzucony samochód. - Szybko ustaliliśmy dane osoby, która prawdopodobnie kierowała samochodem. Jednak nie udało nam się do tej pory z nią skontaktować - wyjaśnia sierż. szt. Agnieszka Zaworska. O spowodowanie kolizji jest podejrzewany 26-letni mieszkaniec gminy Żerków. Rodzina tłumaczy policji, że nie ma kontaktu z synem.
- Ludzie na wsi dużo wiedzą o tym zdarzeniu, ale wszyscy boją się mówić prawdy, a później jest, jak jest - rozkłada ręce jedna z mieszkanek i dodaje. - Policja ma przecież swoje sposoby. Ktoś ten samochód ściągnął z jezdni, ktoś mu musiał pomagać, a więc miał kontakt z kierowcą.
Rzecznika przyznaje, że jeśli 26-latek był pod wpływem alkoholu, to trudno będzie teraz udowodnić. I szybko dodaje: - Chyba, że znajdą się świadkowie, którzy zeznają, że ten mężczyzna pił, a potem kierował samochodem. Czasami się tacy zdarzają - mówi z nadzieją policjantka.
Ludzie wiedzą jednak swoje. - Czy gdyby był trzeźwy zostawił by samochód i uciekł? - zastanawia się jeden z naszych rozmówców.
Do sprawy będziemy wracać.