U siebie często trudniej jest zwyciężyć niż na obcych boiskach. Przekonały się o tym drużyny LZS-u Cielcza i WKS-u Witaszyce. Po zwycięstwach w swych pierwszych, wyjazdowych, meczach w kaliskiej klasie okręgowej, tym razem obaj beniaminkowie nie potrafili zdobyć kompletu punktów przed własną publicznością. Tymczasem GKS Żerków utrzymuje miano drużyny, której ulubionym wynikiem są remisy.
W drugiej kolejce spotkań kaliskiej klasy okręgowej spośród zespołów reprezentujących powiat jarociński najbliżej zwycięstwa był LZS Cielcza, który podejmował Zefkę Kobyla Góra. Podopieczni Aleksandra Matuszewskiego prowadzili w tym meczu już 2:0. Strzelanie rozpoczął bohater poprzedniego spotkania Mateusz Zięciak, który tym razem trafił do siatki rywali tuż po wznowieniu gry po przerwie. W 65. minucie prowadzenie podwyższył Kamil Filipiak, wykorzystując dośrodkowanie z rzutu rożnego swego brata - Miłosza. Goście wkrótce zdobyli jednego honorowego gola, a w ostatniej minucie z rzutu karnego doprowadzili do wyrównania i mecz zakończył remisem 2:2.
Bolesnej porażki 1:4 doznał drugi z beniaminków WKS Witaszyce. Podopieczni Zdzisława Witczaka już w 13. minucie, po ładnym uderzeniu dziewiętnastoletniego Tobiasza Czekalskiego, objęli prowadzenie w meczu z Victorią Skarszew. Zaledwie pięć minut później goście doprowadzili jednak do wyrównania, a w drugiej połowie jeszcze trzykrotnie (w 60., 78. i 82. minucie) pokonali bramkarza WKS-u.
GKS Żerków już od pierwszej minuty przegrywał 0:1 w Czarnymlesie z miejscowym LKS-em. W 33. minucie, w ogromnym zamieszaniu podbramkowym, do wyrównania doprowadził Przemysław Kujawa. Mimo wielu sytuacji podbramkowych podopiecznym Mirosława Czajki nie udało już się zdobyć kolejnych goli i mecz zakończył się remisem 1:1.