Ostatnie mecze w wykonaniu Jaroty Jarocin nie napawały dużym optymizmem. Przed tygodniem w Gniewinie udało się dzięki bramce Antoniego Prałata przerwać serię pięciu meczów bez punktów, ale seria spotkań bez wygranej przedłużyła się do ośmiu. Do Jarocina w niedzielę przyjechała czwarta drużyna ligi. Świt Skolwin Szczecin zaledwie trzy dni wcześniej rywalizował w 1/16 finału Pucharu Polski i przegrał tylko 0:1 z Legią Warszawa.
W pierwszych minutach działo się niewiele. W 3. minucie goście oddali strzał głową, z którym poradził sobie Sebastian Lorek. Większość czasu oglądaliśmy grę w środkowej tercji boiska, bez sytuacji podbramkowych. W 16. minucie dośrodkowanie z lewego skrzydła bardzo nieporadnie próbowali wybić zawodnicy Świtu. Skończyło się to zagraniem piłki ręką i rzutem karnym dla Jaroty. Do jedenastki podszedł Krzysztof Bartoszak i zdobył swoją czwartą bramkę w sezonie. Nie minęło wiele czasu, a znów gorąco było pod bramką przyjezdnych. Tym razem piłka po dużym zamieszaniu w szesnastce nie chciała wpaść do bramki gości. Jednak w 26. minucie po raz drugi zatrzepotała w siatce. Wstrzelenie piłki w pole karne przez Kacpra Szymankiewicza wykorzystał Bartoszak i było już 2:0. Po kolejnych dziesięciu minutach znów było groźnie pod bramką Świtu. Tym razem duże zamieszanie przyniosło żółtą kartkę m.in. dla Jędrzeja Ludwiczaka, który zaatakował piłkę trzymaną już w rękach przez bramkarza. Jeszcze w pierwszej połowie Świt oddał kolejny strzał głową, tym razem nad bramką, a chwilę później spore zamieszanie wywołał złym wybiciem Lorek, ale bez konsekwencji bramkowych.
Po pierwszej połowie Jarota miała wszystko w swoich rękach, aby w końcu wygrać w Jarocinie – po raz pierwszy w tym sezonie – oraz zakończyć serię meczów bez porażki. JKS prowadził 2:0, a rywale nie potrafili wystawić na poważniejszą próbę Lorka. W drugiej odsłonie ten obraz się zmienił. Świt w pierwszych minutach oddał dwa strzały – pierwszą próbę zablokował Ludwiczak, a przy drugiej piłka musnęła siatkę za poprzeczką. Odpowiedział Mateusz Dunaj, ale jego uderzenie również nie leciało w światło bramki. W kolejnych minutach mieliśmy dwa obronione strzały gości przez Lorka oraz uderzenie Kacpra Szymankiewicza – nad poprzeczką. Kwadrans przed końcem spotkania ładną kontrę wyprowadził Marcin Konopka, który zagrał w pole karne do Sebastiana Kamińskiego. Nie było to idealne podanie, bo skrzydłowy JKS-u musiał gonić piłkę, aby dobiec do niej przed bramkarzem, który dobrze skrócił kąt i obronił strzał. Wszystko, co złe dla Jaroty, rozpoczęło się w 85. minucie. Podobnie jak w Gniewinie, rywale mieli rzut karny po faulu Marcina Maćkowiaka. Jedenastkę wykorzystał Adam Ładziak. Świt poczuł szansę, a sędzia doliczył osiem minut. W piątej minucie dodatkowego czasu gry Jakub Kuzko najwyżej wyskoczył w szesnastce Jaroty i głową skierował piłkę do siatki. Piłka leciała tuż przy słupku, gdzie stał Piotr Skokowski i można odnieść wrażenie, że kapitan JKS-u trochę przeszkodził w interwencji Lorkowi. Tym samym faworyt w samej końcówce wyrwał Jarocie punkt.
Kolejnym rywalem Jaroty będzie ostatni zespół ligi – Kluczevia Stargard. Nie będzie to łatwe spotkanie, bo beniaminek w ostatni weekend pokonał w Bydgoszczy Zawiszę, co było ich pierwszym zwycięstwem w sezonie. Mecz w Stargardzie odbędzie się w sobotę, 6 listopada. Pierwszy gwizdek o 14:00.
Jarota: Sebastian Lorek – Piotr Skokowski, Marcin Maćkowiak, Jędrzej Ludwiczak, Szymon Komendziński – Sebastian Kamiński, Mateusz Ławniczak (72’ Marcin Konopka), Kacper Szymankiewicz (88’ Patryk Rzepka), Mateusz Dunaj – Antoni Prałat (64’ Piotr Stachowiak), Krzysztof Bartoszak
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.