Bohaterem trzeciego etapu Tour de Pologne był dziś mistrz Polski w jeździe indywidualnej na czas – Marcin Białobłocki (reprezentacja Polski), który uciekał przez prawie cały dystans. Najpierw w grupie, a później samotnie. Ostatecznie mało znany Polak, na co dzień startujący w Wielkiej Brytanii, został złapany przez peleton, a etap wygrał, podobnie jak wczoraj, Włoch Matteo Pelucchi (IAM Cycling). Liderem pozostał Niemiec Marcel Kittel (Giant Alpecin), który był dziś siódmy. Maciej Paterski (CCC Sprandi Polkowice) dotarł do mety w czołówce (zajął dwudzieste miejsce) i awansował na piętnastą pozycję w klasyfikacji generalnej.
Trzeci etap Tour de Pologne prowadził z Zawiercia do Katowic. Po wczorajszej, fatalnie wyglądającej kraksie, z wyścigu wycofało się tylko dwóch kolarzy. Reszta, choć poobijana, jedzie dalej.
Ostatni płaski etap zgodnie z przewidywaniem padł łupem sprinterów. Od jutra zacznie się już walka najmocniejszych zawodników. Peleton wjedzie w góry. Meta jutrzejszego odcinka znajduje się w Nowym Sączu. To może być przełomowy dzień TdP.
Koszulkę najlepszego górala utrzymał Adrian Kurek (CCC Sprandi), który trzeci dzień z rzędu załapał się do ucieczki dnia.
Jarociniak – Maciej Paterski choć znów dojechał w czołówce nie do końca był zadowolony ze swojej dyspozycji.
- Jak na razie ciężko idzie i dzisiaj dopiero na ostatniej rundzie trochę się „obudziłem”. Jest bardzo gorąco, ale wszyscy podobnie się czują i mają takie same warunki. Od jutra zaczynają się cięższe i o wiele dłuższe etapy. Czy jutro będzie mój dzień? Zobaczymy. Do tej pory ucieczki nie miały problemu odjechać, ale od jutra będzie naprawdę ciężko odjechać, więc będą potrzebne nie tylko „dobre nogi”, ale też trochę szczęścia. Możliwe jednak, że jeszcze jutro dojedzie do mety cała grupa, bo nie są to jeszcze jakieś wielkie góry – powiedział po III etapie Maciej Paterski.