LZS Cielcza - Ravia Rawicz 1:1
Piłkarze LZS-u Cielcza wywalczyli historyczny pierwszy punkt w swym premierowym sezonie w V lidze. Podopieczni Łukasza Kaczałki mieli szansę na odniesienie zwycięstwa, ale w dramatycznych okolicznościach, w doliczonym czasie gry, stracili prowadzenie.
Po trzech dotkliwych porażkach piłkarzom, trenerowi i działaczom niebiesko - białych bardzo zależało na dobrym występie w drugim meczu przed własnymi kibicami. Okazja była dobra, gdyż do Cielczy przyjechała Ravia, która także niezbyt dobrze rozpoczęła nowy sezon i w tabeli aktualnie znajdowała się tuż nad beniaminkiem z Cielczy.
Mecz niestety odpowiadał miejscom zajmowanym obecnie przez obie drużyny w tabeli. Bardzo dużo było w nim ambicji, walki, ale niezbyt wiele płynnych akcji i sytuacji pod oboma bramkami. "Czelsi" starała się zagrozić bramce rywali głównie po stałych fragmentach gry. Bardzo duży nacisk trener Łukasz Kaczałka położył natomiast na pewną grę obronną. Ogromna liczba straconych goli w trzech pierwszych meczach sprawiła, że właśnie nad tym elementem gry zespół z Cielczy musiał się skupić. Poprawa była widoczna, gdyż goście z Rawicza bardzo rzadko zagrażali bramce Kamila Kaczmarka.
Najbardziej emocjonujący w całym spotkaniu okazał się ostatni kwadrans oraz doliczony czas gry. Najpierw sygnał ostrzegawczy wysłali goście. W 76. minucie, tuż po wejściu na boisko, groźny strzał w spojenie słupka z poprzeczką bramki LZS-u Cielcza oddał Stanisław Herman. Potem jednak swoją szansę wykorzystali gospodarze. Najpierw w 80. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, głową próbował piłkę umieścić tuż przy słupku Karol Oczkowski, ale bramkarz Ravii Michał Wolny końcami palców wybił ją na rzut rożny. Również dośrodkowanie z rogu obrońcy Ravii zdołali wybić, ale piłka trafiła przed polem karnym do Karola Oczkowskiego, który zagrał ją na drugą stronę do Jakuba Nowaka. Lewonożny zawodnik niebiesko - białych przymierzył dokładnie przy słupku i Wolny tym razem nie sięgnął piłki. "Czelsi" objęło prowadzenie i bardzo chciało utrzymać je do końca. Nie było to jednak łatwym zadaniem. Trener Ravii Marek Nowicki, w przeszłości m. in. piłkarz, a potem także szkoleniowiec Jaroty, przesunął do ataku aż czterech zawodników. W 89. minucie goście niemalże doprowadzili do wyrównania. Po dośrodkowaniu z lewej strony i zgraniu głową piłka znalazła się pod nogami Mikołaja Marszałka, ale ten z pięciu metrów przeniósł ją nad poprzeczką. Gdy wydawało się, że zespołowi z Cielczy uda się zdobyć po raz pierwszy w V lidze komplet punktów, Ravia wywalczyła w ostatniej, piątej minucie doliczonego czasu gry rzut wolny z boku pola karnego. W "szesnastkę" gospodarzy pobiegł nawet bramkarz gości Michał Wolny. W ogromnym zamieszaniu, jakie powstało przed bramką niebiesko - białych, obrońcy Ravii Sebastianowi Orłowskiemu udało się umieścić piłkę w siatce. Sędzia nie wznowił już gry, lecz odgwizdał koniec spotkania, a większość piłkarzy LZS-u Cielcza padła na murawę.
- Remis sprawiedliwy, ale patrząc na okoliczności, to jeszcze nie wierzę w to, że nie wygraliśmy. Musimy się cieszyć z pierwszego punktu. To taki pierwszy kroczek. Ale szkoda, że nie wygraliśmy i nie przeskoczyliśmy Ravii w tabeli. Fizycznie dziś cierpieliśmy na boisku, bo rywale, choć to młody zespół, to jednak bardzo dobrze wybiegany. Mieliśmy tylko szanse po stałych fragmentach, ale świetnie spisywał się bramkarz Ravii. Każdy kolejny mecz będzie dla nas trudny. Musimy podchodzić do każdego z zaangażowaniem i walczyć o każdy punkt, bo widać, że nawet z tak młodym zespołem Ravii było o ten punkt ciężko - próbował powściągnąć emocje trener LZS-u Łukasz Kaczałka.
Znacznie chłodniej do oceny spotkania podszedł trener Ravii Marek Nowicki, mimo iż to jego zespół w ostatniej chwili uratował remis.
- Mecz, w którym oba zespoły zademonstrowały słabą jakość piłkarską. Mecze, które oglądaliśmy wcześniej, wskazywały na to, że Cielcza jakieś sytuacje może sobie stworzyć głównie po stałych fragmentach, natomiast my liczyliśmy na to, że strzelimy coś z kontrataku. Dlatego ustawiłem zespół kompaktowo, ale z dwoma wahadłowymi, żeby po odbiorze szybko atakować wolne przestrzenie. Niestety, zabrakło nam dzisiaj siedmiu zawodników z podstawowego składu, a co za tym idzie także tej piłkarskiej jakości, aby ten plan zrealizować. Miejscowi kibice byliby zadowoleni, gdyby mecz skończył się ich zwycięstwem, ale tak naprawdę wiele do oglądania w tym spotkaniu nie było - podsumował trener zespołu z Rawicza.
LZS Cielcza - Ravia Rawicz 1:1 (0:0)
1:0 - Jakub Nowak (81.)
1:1 - Sebastian Orłowski (90.+5)
LZS: K. Kaczmarek - M. Szatkowski, T. Becella, M. Stamierowski, J. Bierła, E. Radziejewski, P. Palczewski, M. Zięciak (83. M. Wachowiak), J. Nowak, K. Filipiak, K. Oczkowski (84. K. Boruta)
Awdaniec Pakosław - GKS Jaraczewo 1:4
GKS Jaraczewo wygrał czwarte z pięciu dotychczasowych spotkań ligowych. Szkoda tylko remisu z Brenewią Wijewo. Wówczas podopieczni Kamila Stefaniaka zwycięstwo wypuścili z rąk w ostatnich sekundach meczu.
Pojedynek w Pakosławiu z beniaminkiem "okręgówki" od początku toczył się pod dyktando GKS-u. Mimo iż zespół z Jaraczewa musiał sobie radzić bez trzech doświadczonych zawodników - Dariusza Małeckiego, Artura Maciejowskiego i pauzującego za kartki Karola Tomczaka, to dominował w tym spotkaniu. W pierwszej połowie zawodnikom z Jaraczewa brakowało jednak skuteczności. W najlepszej sytuacji młody Bartosz Marciniak trafił jedynie w poprzeczkę.
Po zmianie stron o zwycięstwie GKS-u, nie po raz pierwszy w tym sezonie, zadecydowali zmiennicy. Gola dającego prowadzenie zdobył sam grający trener - Kamil Stefaniak. Potem nastąpił popis szybkiego i dynamicznego Szymona Kubiaka. Siedemnastolatek, który przed sezonem przybył do Jaraczewa z Kanii Gostyń, najpierw dwie sytuacje zmarnował. Ale później wykorzystał trzy kolejne, zapisując na swym koncie klasycznego hat-tricka. Gospodarze w końcówce spotkania zdobyli tylko gola honorowego.
Poza efektownym zwyciestwem sympatyków GKS-u bardzo cieszy powrót na boisko, po niemal rocznej przerwie spowodowanej kontuzją, napastnika Tomasza Mikołajczaka.
Awdaniec Pakosław - GKS Jaraczewo 1:4 (0:0)
0:1 - Kamil Stefaniak (58.)
0:2 - Szymon Kubiak (65.)
0:3 - Szymon Kubiak (75.)
0:4 - Szymon Kubiak (83.)
1:4 - Wojciech Zimny (89.)
GKS: M. Wojciechowski - K. Wieliński, J. Adamkiewicz, M. Urbaniak, D. Józefiak, J. Tomaszewski (46. B. Chybki), Przemysław Rzepka (65. M. Kordus), H. Kubiak (60. Sz. Kubiak), Patryk Rzepka (80. T. Mikołajczak), B. Marciniak, D. Czabański (55. K. Stefaniak)
Odolanovia Odolanów - GKS Żerków 3:2
Kolejny zacięty pojedynek, choć tym razem przegrany, rozegrali podopieczni Grzegorza Burchackiego. Odolanovia szybko objęła dwubramkowe prowadzenie. Nie minął jeszcze kwadrans, a już Damian Gmerek dwukrotnie znalazł sposób na pokonanie Damiana Wielińskiego. Zespół z Żerkowa nie poddał się i jeszcze przed przerwą zdobył gola kontaktowego. Niezawodny ostatnio Marcin Jujka dostał piłkę przed polem karnym, minął jedego obrońcę i strzałem na dalszy słupek zdobył gola kontaktowego.
Po zmianie stron do remisu doprowadził w 70. minucie Mikołaj Hetmańczyk, który sprytną podcinką pokonał bramkarza Odolanovii. Radość w żerkowskim zespole nie trwała jednak zbyt długo. Michał Rzepa i Marcin Jujka strzelali odpowiednio obok słupka i nad poprzeczką, ale w 73. minucie decydujacy cios zadali gospodarze. Damiana Wielińskiego pokonał Mateusz Prokop.
Odolanovia Odolanów - GKS Żerków 3:2 (2:1)
1:0 - Dariusz Gmerek (7.)
2:0 - Dariusz Gmerek (14.)
2:1 - Mariusz Jujka (19/)
2:2 - Mikołaj Hetmańczyk (70.)
3:2 - Mateusz Prokop (73.)
GKS: D. Wieliński - D. Pilarczyk, M. Cyrulewski, T. Potocki, P. Dutkowiak, B. Kujawa, P. Kujawa, M. Rzepa (55. K. Hetmańczyk), W. Rzepa (55. F. Kardasz), M. Hetmańczyk (75. J. Kardasz), M. Jujka
OKS Ostrów Wlkp. - Grom Golina 4:4
Pasjonujący pojedynek rozegrali w Ostrowie Wlkp. podopieczni Aleksandra Matuszewskiego. Grom zagrał znakomicie w pierwszej połowie spotkania. Zespół z Goliny pierwszy stracił gola, ale potem przed przerwą trzykrotnie bramkarza OKS-u pokonali Tomasz Zaremba, Krzysztof Gładczak i Adam Bryll. Nie był to jednak koniec emocji. Po przerwie gospodarze zdołali doprowadzić do remisu 3:3. Wówczas czwartego gola dla Gromu zdobył rezerwowy Marcel Bazelak. Kibice zespołu z Goliny szykowali się już do fetowania pierwszego wyjazdowego zwycięstwa w tym sezonie A klasy, ale w 90. minucie gospodarze zdobyli wyrównującego gola z rzutu karnego.
OKS Ostrów Wlkp. - Grom Golina 4:4 (1:3)
1:0 - Dawid Kamiński (14.)
1:1 - Tomasz Zaremba (20.)
1:2 - Krzysztof Gładczak (23.)
1:3 - Adam Bryll (37.)
2:3 - Rafał Drazga (60.)
3:3 - Piotr Duczkowski (71.)
3:4 - Marcel Bazelak (81.)
4:4 - Kacper Pocztowski - z rzutu karnego (90.)
Grom: K. Banaszak - F. Kornobis (79. T. Benuszak), P. Ziętek, Ł. Goździaszek, A. Bryll, Ł. Flis (68. P. Maciejewski), A. Chojecki, F. Tomaszewski (73. P. Jaworski), T. Zaremba, J. A. Astete (66. M. Bazelak), K. Gładczak (37. J. Goździaszek)
W B klasie wszystkie drużyny z terenu Ziemi Jarocińskiej przegrały swoje mecze (Phytopharm i GKS II Żerków po raz trzeci w tym sezonie). Phytopharm Klęka uległ 2:3y Białemu Orłowi II Koźmin Wlkp, rezerwy GKS-u Żerków przegrał 0:1 z Błyskiem Daniszyn, a Błękitni Sparta Kotlin ulegli 1:4 w Zdunach miejscowemu CKS-owi.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.