Całej rozmowy z Maciejem Paterskim możesz posłuchać w formie videocastu powyżej!
Początek
Zacznę od nietypowego pytania, choć pewnie już je słyszałeś przez ten miesiąc wiele razy. Jak to jest być emerytem?Sportowym?
Dokładnie.
No myślę, że na razie jestem jeszcze w takim trybie sportowca, bo po takim długim okresie trenowania, wyścigów, po tylu latach uprawiania tego sportu, ciężko jest nagle się tak zatrzymać i mimo wszystko cały czas wychodzę na rower. Nie robię jakichś wielkich treningów, ale staram się być w jakiejś formie, więc takim emerytem do końca się nie czuje, chociaż w wyścigach startować nie będę.
Skąd w ogóle u ciebie wzięło się zainteresowanie kolarstwem?
Zaczęło się od kolarstwa górskiego. Byłem na wakacjach u moich kuzynów i obok po sąsiedzku przyjeżdżali do swojej babci Piotrek i Tomek Radowicz. Przyjechali na takich naprawdę wyczynowych rowerach górskich i bardzo spodobał mi się ten sprzęt, bo był to już naprawdę taki wyczynowy. I pomału zaczynałem z nimi po prostu jeździć i powoli startować w wyścigach.
fot. Facebook - Maciej Paterski Official Fanpage
Włoska sielanka z legendami
Ty swój kontrakt z Liquigasem podpisałeś przed sezonem 2010. Wówczas była to ścisła czołówka - gwiazdą z topu był Ivan Basso, coraz śmielej rozwijają się Vincenzo Nibali i Roman Kreuziger. W tym samym czasie z tobą pierwsze kroki w kolarstwie stawiali tacy ludzie jak Peter Sagan, czy Elia Viviani. Co czułeś będąc w tak doborowym towarzystwie?Czułem się trochę taki zestresowany w gronie tych gwiazd. Ale naprawdę szczerze powiem, że żadna z tych postaci nie dała po sobie odczuć, że jest bardzo wysoko. Wręcz wszyscy byli naprawdę traktowani równo i tak samo się wspieraliśmy i ci najmocniejsi wspierali także, więc bardzo przyjazna atmosfera była i nie dało się tego odczuć, że ktoś jest tak wielkim kolarzem.
Także w barwach Liquigasu zadebiutowałeś w wielkim tourze i to już w zasadzie w pierwszym swoim sezonie, bo w 2010 roku była to Vuelta a Espana, a niecały rok później dostałeś powołanie na Tour de France. Co się czuje, stając na starcie takiego prestiżowego wyścigu?
Wielkie emocje i przeżycie. Na pewno nie zapomnę tego do końca życia. Naprawdę jest to inny wyścig niż wszystkie. Niesamowicie ciężki, szybki. Masa kibiców przy każdym etapie od startu do mety. Duży stres oczywiście też, bo każdy etap to jest po prostu walka o pozycję. Nawet te lekkie etapy, które widać na planie trasy później mogą się okazać naprawdę piekłem dla kolarzy.
To przeżycie było pewnie tym większe, że jeden z etapów zakończyłeś tak naprawdę w ścisłej czołówce.
Tak. Pamiętam byłem na jednym etapie górskim w ucieczce. Ta ucieczka dojechała do mety. Finiszowałem siódmy o ile pamiętam. Więc jak na pierwszy pierwszy tour nie było aż tak źle.
A jak wygląda właśnie taka praca na wyścigu od środka? My widzimy tak naprawdę tylko kolarzy, którzy jadą określony odcinek trasy, ale praktycznie dużej części nie możemy być świadkami. Teraz co prawda Netflix pokazuje w dokumencie, jak to wygląda od zaplecza, ale w tamtych twoich czasach kiedy jeździłeś w Liquigasie takiego czegoś nie było. I jak to wyglądało? To się jakoś zmieniło?
Ja myślę, że to, co jest udokumentowane na filmie, o którym wspominasz, jest to bardzo fajnie pokazane. Nawet wręcz się dziwię, że takie po prostu momenty pokazują. Bardzo fajne to jest. Za moich czasów tego nie było. Była kamera na zgrupowaniu, ale na wyścigach rzadko. Od środka na pewno na wyścigu jest trochę stresu, jest trochę takiego ciśnienia, nerwów i tak to wygląda. Już podczas samego wyścigu później wiadomo. Po wyścigu to jest relaks, odnowa biologiczna.
fot. Facebook - Maciej Paterski Official Fanpage
Największe sukcesy
Wspomniałeś o wynikach i te pierwsze dwa lata w CCC, czyli sezony 2014-2015, to najlepsze sezony w twojej karierze pod względem osiągnięć?No na pewno taki najbardziej owocny okres w mojej karierze, jeżeli chodzi o wyniki, ale też szczerze powiem, że fizycznie przez całą swoją karierę, wtedy czułem się najlepiej. Poza zwycięstwami, które tutaj wymieniłeś (nazwy wyścigów padają w podcaście – przyp. red.) wiele było takich bardzo prestiżowych wyścigów, jak Amstel Gold Race, jak wyścig w Bretanii - Grand Prix Plouay. To są bardzo ważne klasyki, gdzie byłem w stanie zafiniszować w pierwszej dziesiątce, więc to jest też dla mnie bardzo duży sukces, więc tak – myślę, że to pod względem wyników najlepsze lata.
Sezon 2014 to także ten, w którym Michał Kwiatkowski zdobywa mistrzostwa świata, a ty jesteś jednym z jego głównych pomocników. Jak wygląda ten wyścig z twojej perspektywy? (Paterski przyjechał na 17. miejscu – przyp. red.)
Od początku plan był taki, że jechaliśmy na na Michała. Cała drużyna była podporządkowana pod niego, więc od startu do mety każdy miał wyznaczoną jakąś swoją rolę w wyścigu i wyznaczony czas. Każdy naprawdę dał z siebie wszystko i wykonał swoją pracę. Ja starałem się z Michałem zostać jak najdłużej do mety i myślę, że udało mi się to. Od początku pojechał dość duży odjazd i że tak powiem od razu wzięliśmy to na klatę, na siebie i postanowiliśmy gonić, a Michał już w końcówce to pięknie wykończył, więc naprawdę dzień, w którym wszystko zagrało.
fot. Dariusz Krzywański
Drugi największy pik twojej formy przypada na okres covidu, jesteś najaktywniejszym kolarzem Tour de Pologne. A kolejny rok to chyba najbardziej upragnione zwycięstwo, czyli w Mistrzostwach Polski Seniorów.
Tak dokładnie. Sukces, którego mi naprawdę brakowało i do którego, odkąd przeszedłem do trzeciej dywizji, to trzymał mnie w takich ryzach, w takiej motywacji, więc cały czas byłem nakręcony na trenowanie, bo chciałem jeszcze udowodnić na tych Mistrzostwach Polski i cieszę się, że to się udało w końcu u schyłku kariery, gdzie jeżdżąc też wcześniej w lepszych ekipach i będąc w lepszych dyspozycjach, nie udało się nigdy tego Mistrzostwa Polski wygrać. A tutaj w Vosterze, w trzeciej Dywizji w końcu się to udało.
Czułeś tego dnia, że może to być właśnie ta chwila, w której zdobędziesz biało-czerwoną koszulkę?
Powiem szczerze, że cały wyścig się bardzo dobrze czułem mimo pogody, której zazwyczaj nie lubiłem, bo było niesamowicie gorąco. Od startu do mety się bardzo dobrze czułem i naprawdę był to mój dzień. Czuję, że wszystko poszło tak, jak powinno.
Jakie emocje towarzyszą tuż po wyścigu, potem na podium, kiedy już do ciebie dociera, że jesteś najlepszym kolarzem w Polsce?
No ogromne emocje. Pamiętam zaraz po mecie trochę położyłem się na kierownicy, trochę się śmiałem, trochę płakałem. Na podium tak samo. Te emocje cały czas do mnie docierały przez ponad tydzień, bo czułem, że zeszło ze mnie duże ciśnienie, bo tak jak wcześniej wspominałem - bardzo do tego dążyłem. To był mój największy cel odkąd byłem w trzeciej dywizji i bardzo się na nim skupiałem, więc gdy już to udało się osiągnąć, naprawdę zeszło ze mnie takie duże ciśnienie. To niesamowite uczucie.
Decyzja o zakończeniu kariery
Kiedy po raz pierwszy pojawiła się taka myśl, że może to już pora, że trzeba kończyć tę przygodę?Pojawiła się tak jak wspominałem po Mistrzostwach Polski. Naprawdę czułem się już po tym sukcesie spełniony jako kolarz i ciężko mi było się po prostu zmotywować do tej ciężkiej pracy. Ciężko było znaleźć po prostu jakiś punkt zaczepienia, jakiś cel sportowy po tych Mistrzostwach Polski, żeby się dalej zmusić do takiego wysiłku na treningu, więc wiedziałem już, że po prostu „No okej, trenuję. Zobaczymy jak to będzie szło”. Szło jeszcze okej, ale w tym roku to już wyraźnie czułem, że to już nie jest to i postanowiłem zakończyć karierę.
Czy wpływ na tę decyzję miał też upadek na tegorocznych Mistrzostwach Europy? Rzeczywiście tam dosyć mocno się poobijałeś. Wyglądało to naprawdę boleśnie.
Upadek był naprawdę groźny i dość mocno się poobijałem, ale nie miał on jakiegoś dodatkowego wpływu na to. Ja już cały sezon mocno o tym rozmyślałem, więc to już był dłuższy proces niż tylko ten upadek na Mistrzostwach Europy.
Jak wyglądał pierwszy dzień po tym, jak ogłosiłeś swoją decyzję? Miałeś to poczucie, o którym opowiada wielu sportowców kończących kariery, że nie musi iść na trening ani trzymać się różnych zaleceń dietetycznych i tak naprawdę trochę nie ma co robić?
No jest tak trochę. Mam takie uczucie, ale trenuję dalej sobie i jeżdżę na rowerze, ale nie wykonuję takich ćwiczeń, jak wykonywałem wcześniej, nie muszę prawie codziennie jeździć. Wsiadam na rower kiedy mi się po prostu zachce. Cieszę się teraz po prostu jazdą i dalej będę to robił, ale taki reżim treningowy, to jest zupełnie co innego. Taka jakby presja wyniku, udowadnianie cały czas, to jest zupełnie coś innego niż myślę uprawianie takiego sportu, jak sobie będę teraz rekreacyjnie uprawiał.
Całej rozmowy z Maciejem Paterskim możesz posłuchać w formie videocastu powyżej!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.