Po porażce na inaugurację czwartoligowych rozgrywek, z beniaminkiem z Łobżenicy, w pierwszym meczu w tym sezonie przed jarocińską publicznością Jarota podejmowała Koronę Piaski. Zespół z sąsiedniego powiatu gostyńskiego do meczu w Jarocinie przystępował także podrażniony przegraną w pierwszym spotkaniu na własnym boisku 1:2 z Obrą Kościan. Dla obu drużyn mecz miał więc być okazją do poprawienia nastrojów. Niestety, te zmieniły się na lepsze w drużynie gości.
Jarota Jarocin kontra Korona Piaski. Pierwsza połowa dla gości
Trener Jaroty Piotr Garbarek postanowił przeciwko Koronie zagrać trójką środkowych obrońców. Przed golkiperem Szymonem Nowackim dostępu do bramki mieli zatem strzec kapitan Piotr Skokowski - jako środkowy obrońca - oraz Piotr Stachowiak z jego prawej strony i Vitalii Lysenko z lewej. Na wahadłach akcje mieli napędzać zdobywca dwóch goli w Łobżenicy - Miłosz Kowalski oraz debiutujący w Jarocinie drugi Japończyk - Yuto Taira. Linię środkową tworzyli Dawid Idzikowski, Łukasz Tomczak i Kaito Imai. Wysuniętym napastnikiem miał być Maciej Sanocki, a za nim ustawiony został Jacek Pacyński.Rygiel obronny - w postaci trójki obrońców - zawodnikom Korony udało się sforsować po raz pierwszy już w 3. minucie. Piłka trafiła w polu karnym pod nogi Igora Górniaka, który pewnym strzałem z bliska pokonał Nowackiego. Już minutę po tym ciosie piłkarze Korony znów przedarli się lewą stroną w pole karne Jaroty, ale tym razem bramkarz szczęśliwie zdołał odbić strzał z ostrego kąta, a dobitkę zablokowali obrońcy.
W 26. minucie piłkę zagraną głową przejął w polu karnym Jakub Nowak i napastnik Korony znów uderzeniem z lewej strony na dalszy słupek pokonał Nowackiego. Gra formacji obronnej w pierwszej połowie nie spodobała się trenerowi Garbarkowi i po zmianie stron wrócił do ustawienia z czwórką obrońców (Idzikowski i Lysenko jako środkowi, a Skokowski i Stachowiak na bokach).
W 40. minucie Jarota, która w pierwszej połowie zagrażała bramce Korony tylko po rzutach rożnych wykonywanych przez Piotra Skokowskiego (i jednym dośrodkowaniu Yuto Tairy), otrzymała niespodziewaną szansę na zdobycie gola kontaktowego. Przy szukaniu dobrej pozycji w polu karnym na dośrodkowanie z rogu, za koszulkę chwytany był Maciej Sanocki. Sędzia podyktował rzut karny. Miłosz Kowalski nie zdobył jednak swojego trzeciego gola w tegorocznych rozgrywkach. Uderzył po ziemi, ale lekko i Arkadiusz Michałowicz wyczuł jego intencje. Bramkarz Korony pewnie odbił piłkę. Kowalski, który w Łobżenicy był motorem napędowym większości akcji Jaroty, tym razem niezbyt często otrzymywał podania, a jak już dostał futbolówkę, to rzadko udawało mu sią wygrać dryblingi z obrońcami zespołu z Piasek. Utalentowany napastnik z pewnością nie zaliczy tego meczu do udanych, zresztą zakończył go kilka minut po rozpoczeciu drugiej połowy.
Początek drugiej połowy. Jarota traci kolejnego gola
Tuż po zmianie stron, w 49. minucie, piłkarze Korony zdobyli trzeciego gola, wykorzystując złe ustawienie zawodników Jaroty przy rzucie rożnym. Piłka została wybita na dalszy słupek, Dawid Idzikowski stał zbyt daleko od przeciwnika i Marcin Jurkiewicz strzałem głową do ziemi pewnie pokonał - po raz trzeci - Nowackiego.W 51. minucie Piotr Garbarek zdecydował się na pierwsze zmiany. Za Łukasza Tomczaka wprowadził Krzysztofa Matuszaka, a za Miłosza Kowalskiego - Patryka Pecha. Jak się później okazało, były to dobre decyzje - choć Korona nadal miała okazje do podwyższenia prowadzenia. Nowacki obronił dwa groźne strzały z linii pola karnego. Ale niewiele brakowało, a po jednej z kontr gości oszukałby go kapitan zespołu z Piasków - Dawid Cubal. W 75 . minucie, widząc, że bramkarz Jaroty jest ustawiony dość daleko, zdecydował się na uderzenie z koła środkowego. Nowacki z trudem, końcami palców, zdołał sięgnąć lobującą go piłkę i odbić na rzut rożny.
Do ostatniego kwadransa gra Jaroty bardzo przypominała tę z poprzedniego sezonu, z boisk trzecioligowych. Te same proste błędy indywidualne, zwłaszcza w obronie, niedokładność zagrań i łatwe straty, brak dynamiki (przyspieszenia) w rozgrywaniu akcji. Pod tym względem w IV lidze na razie nic się nie zmieniło.
- Nie mogło się nic zmienić, bo przez trzy tygodnie przygotowań miałem do dyspozycji ośmiu, dziewięciu zawodników i to takich, którzy dziś nie grają w podstawowym składzie. Na pewne rzeczy nie mam wpływu, co widać teraz na boisku. Ale wierzę, że czas będzie pracował na naszą korzyść. Ten skład będzie się zgrywał. Ale jeśli nadal będziemy popełniać takie proste błędy w obronie i tracić w każdym meczu trzy lub cztery gole, to ciężko będzie wygrywać, czy nawet remisować mecze - komentuje trener Piotr Garbarek.
Przełom w 77. minucie. Bramka dla Jaroty
Z czasem w grze Jaroty zaczęły się pojawiać symptomy poprawy. Coraz lepiej spisywali się Japończycy. W 56. minucie Taira dośrodkował w pole karne, a Imai uderzył na bramkę Michałowicza. Zabrakło mu trochę szczęścia, bo trafił tylko w słupek.Warto zaznaczyć, że Yuto Taira debiutował w zespole Jaroty. W pierwszej połowie było u niego widać jeszcze brak zgrania z Piotrem Stachowiakiem. To dlatego Korona dość często przedostawała się pod pole karne Jaroty właśnie lewą stroną. Ale z każdą minutą Japończyk czuł się coraz pewniej, a w drugiej połowie było widać, że może dać sporo pozytywów, zwłaszcza w grze ofensywnej. Na razie Taira naładowany jest dobrą energią. Jako pierwszy dawał impuls do gry pressingiem. Kilka razy odebrał przecwinikom piłkę i napędzał akcje Jaroty. Często dośrodkowywyał w pole karne - do Sanockiego albo swego rodaka Imai. Ciekawe, czy w kolejnych meczach to on da Jarocie pozytywną iskrę, czy też przytłoczona spadkiem z III ligi i nieudanym początkiem nowego sezonu kadra Jaroty zgasi jego zapał?
W końcu, w 77. minucie, starczyły dwa dobre prostopadłe podania rezerwowych - najpierw Matuszaka do Pecha, a potem Pecha do Sanockiego, aby nowy napastnik Jaroty znalazł się sam przed bramkarzem Korony i wreszcie go pokonał. Od tego momentu Jarota zagrała tak jak powinna. Tak, jak przystało na spadkowicza, który nieco ponad miesiąc temu mierzył się jeszcze z trzecioligowymi rywalami. Wreszcie była cierpliwa gra, z dużą liczbą krótkich, ale dokładnych podań, wyjściem na pozycję i szukaniem luk w obronie przeciwnika oraz możliwością zagrania prostopadłych podań za linię obrony. Tak właśnie powinna wyglądać gra Jaroty.
- Bramka zawsze zmienia obraz meczu. Szkoda, że nie strzeliliśmy już na 1:2 w pierwszej połowie. Trudno się gra, gdy trzeba gonić stratę trzech goli, ale zdobyliśmy w końcu naszego i okazało się nagle, że można przeciwnika zdominować, nękać. Ale tak trzeba grać minimum przez osiemdziesiąt minut, a nie dziesięć, czy piętnaście - zdaje sobie sprawę trener Piotr Garbarek.
Nawet jednak w tak dobrych okresach trzeba się wystrzegać błędów. Na przykład takich, jak niecelne podanie w 85. minucie Skokowskiego wprost pod nogi napastnika Korony. Na szczęście Jakub Nowak, mimo iż był sam przed Szymonem Nowackim, uderzył anemicznie i bramkarz Jaroty odbił jego strzał nogą.
Druga kolejka, druga porażka
- Druga kolejka, druga porażka. Straciliśmy siedem goli. Ale jakich? W Łobżenicy wszystkie cztery po wyrzutach z autu. Jeśli dzieją się takie rzeczy, to nie można liczyć na dobre wyniki - kwituje szkoleniowiec Jaroty Jarocin.
Przyznaje, że w meczu z Koroną brakowało koncentracji.
- W obronie popełniamy juniorskie błędy. Obrona jest w tej chwili naszym największym problemem. Czy my będziemy grali trójką w obronie, czy czwórką, czy ósemką to nie ma znaczenia. Jeśli my przegrywamy przebitkę i dwóch zawodników Korony zostaje bez opieki w polu karnym - i mogą się tylko sami siebie zapytać, który z nich ma nam strzelić gola - to żaden system tego nie zmieni. Ewidentnie obrońcom brakuje koncentracji. Oczywiście, gra obronna to nie tylko obrońcy. Dzisiaj cała trójka pomocników - Dawid [Idzikowski], Łukasz [Tomczak] i Kaito [Imai] źle współpracowała z obrońcami. I zwłaszcza na lewej stronie rywale robili z nami, co chcieli. Oczywiście mieliśmy też swoje szanse - na przykład rzut karny, ale ich nie wykorzystaliśmy. A pierwszy rzut rożny po przerwie, Gasiu nie kryje rywala i mamy stratę trzech goli. Przy takich błędach w każdej lidze ciężko coś ugrać.
Jarota Jarocin - Korona Piaski 1:3 (0:2)
0:1 - Igor Górniak (3.)
0:2 - Jakub Nowak (26.)
0:3 - Marcin Jurkiewicz (49.)
1:3 - Maciej Sanocki (77.)
Jarota: Szymon Nowacki - Piotr Stachowiak, Piotr Skokowski (87. Michał Wojtkowiak), Vitalii Lysenko, Yuto Taira, Dawid Idzikowski, Łukasz Tomczak (61. Krzysztof Matuszak), Kaito Imai, Miłosz Kowalski (51. Patryk Pech), Jacek Pacyński (87. Maciej Rosiak), Maciej Sanocki
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.