Rozmowa z KARINĄ CARMEL OLEJNICZAK, wokalistką, uczestniczką Idola i od niedawna - pracownicą kasy na dworcu PKP w Jarocinie.
Dlaczego Carmel, a nie Karina?
Jestem taka… słodka. A co nie widać? Carmel idealnie pasuje (śmiech).
Hmmm???
Nie…. Carmel wzięło się generalnie stąd, że byłam na warsztatach muzyki gospel, bo prawie przez 11 lat mojego życia śpiewałam muzę gospel. I na tych zajęciach byli instruktorzy, którzy starali się zwracać do nas po imieniu. Żeby im to ułatwić moja koleżanka z chóru wymyśliła „Carmel”. I tak już zostało. Karina - nie, po prostu Carmel. Tak też wolę, przytuliłam się mocno do tego przezwiska. Jestem twarda, słodka, czasami słona. Różnie bywa.
Jesteśmy na niedawno odnowionym dworcu PKP w Jarocinie i to nie jest przypadek, bo ty tutaj pracujesz.
Dokładnie. Teraz się śmieję, że to jest mój drugi dom. Usprawniamy pracę kasy, u was w Jarocinie… (śmiech). Nie, nie u was. Już teraz mogę mówić - u nas w Jarocinie. Już tu mieszkam od początku marca.
Możesz mówić u nas, pod warunkiem, że powiesz, jak się u nas znalazłaś. Bo chyba nie przyjechałaś z Poznania, wysiadłaś z pociągu i zostałaś na dworcu?
No nie. Generalnie jeżeli chcecie sobie wyobrazić osobę, która ma dużo szczęścia w życiu, to właśnie na nią patrzycie. Jestem ogromną szczęściarą, bo mam wokół siebie wspaniałych ludzi. Był taki czas w moim życiu, że miałam bardzo duży problem, żeby znaleźć pracę w której się odnajdę. Bo jakby problemu ze znalezieniem zajęcia nigdy nie miałam, ale takiego, w którym się poczuję dobrze, w którym się odnajdę, już tak. Znalazł się mój przyjaciel i mówi „Karina, a może byś spróbowała na kasie biletowej?”. I tak po trzech miesiącach pracy znalazłam się tutaj, na dworcu PKP w Jarocinie. Siedzę i ogarniam kasę.
I mam wrażenie, dobrze się tutaj czujesz.
Nie ukrywam, czuję się bezpiecznie w kolejowym klimacie. Pochodzę z rodziny kolejarskiej, oboje moich rodziców pracuje w PKP Cargo, więc ten klimat raz, że znam, a dwa lubię.
[ZOBACZ WIDEO]