Julian Janicki przez 30 lat pełnił funkcję sołtysa Boguszynka (gm. Nowe Miasto nad Wartą). Przez kilkanaście lat był też radnym.
- Człowiek tak długo czuje się lepiej, dopóki czuje się potrzebny. Jak uważa, że zrobił wszystko lub nic mu się nie chce albo czuje się niepotrzebny, to jest "po zawodach" - wyznaje.
Był sołtysem do marca. Uważa, że kiedyś dużo łatwiej pełnić taką funkcję. - Nie ma się co czarować - wtedy było więcej ochotników do pracy społecznej. W tej chwili - trzeba to sobie twardo powiedzieć - jest ich coraz mniej - mówi Julian Janicki. Dlaczego tak jest? - To jest związane z tempem życia, ze wszystkim. Tego się nie da opisać (...) - dodaje. Pewnie gdyby kto inny był sołtysem, a kto inny radnym - pracowałoby mu się lżej. Jeden drugiego by wspierał. - A tak to sam musiałem toczyć boje o rzeczy, które niejednokrotnie nie przychodziły łatwo. Ale uważam, że warto było - podkreśla.
Za jego kadencji zrobione zostały drogi, założono oświetlenie. - Pierwsza latarnia w Boguszynku zaświeciła się jako w ostatniej wiosce w gminie. Wszystkie inne już miały oświetlenie. Dziś mają ok. 30 lamp. Były sołtys wspomina pierwszą wykonaną drogę, z użyciem żużla, potem etapami utwardzaną.
Co udało mu się jeszcze zrobić? Czy trudno było zrezygnować z dalszej działalności społecznej? Czym będzie się teraz zajmować? Jakie ma plany? Czytaj w najnowszym wydaniu "Gazety".