"The Voice of Poland to mój ulubiony format dla wokalistów"
Jakub Piotrowicz, jarocinska.pl: Kiedy po raz pierwszy pomyślałeś o pójściu do The Voice of Poland? To dotyczyło tylko i wyłącznie tej edycji, czy myślałeś o tym już dużo wcześniej?Filip Mettler: O The Voice of Poland pomyślałem już przy pierwszej edycji programu, w 2010 lub 2011 roku. Wysłałem wtedy zgłoszenie na precasting, ale niestety nie przeszedłem wówczas dalej do etapu blind auditions. Wysyłałem też zgłoszenie w 2020 roku. Z perspektywy czasu sprawdziło się zatem powiedzenie „do trzech razy sztuka”, z czego bardzo się cieszę.
Rozważałeś inne muzyczne show jako to, które będzie twoim powrotem do telewizji czy pod uwagę brałeś tylko Voice’a?
Brałem pod uwagę tylko Voice’a. Jest to zdecydowanie mój ulubiony format dla wokalistów, program serio o muzyce bez elementów „reality show”.
Jako utwór na przesłuchania w ciemno wybrałeś „Ordinary” autorstwa Alexa Warrena. Dlaczego postawiłeś właśnie na ten kawałek?
„Ordinary” to zdecydowany hit ubiegłego lata, piosenka z dużą energią, dobrą warstwą muzyczną i tekstową do tego jej autor i wokalista śpiewa unikatowym niskim głosem, co mocno kontrastuje z moim. Pomyślałem, że to może nadać jej nowego brzmienia. Bardzo polubiłem ten utwór i dobrze się w nim czułem.
Sprawdziłem między innymi klip na YouTube i jurorzy długo się nie odwracali. Kuba Badach zrobił to dopiero po niemal półtorej z dwóch minut, a pozostali wraz z końcem utworu. Jakie uczucia towarzyszyły Ci, kiedy obrócił się jeden fotel, a później, kiedy wszyscy jurorzy zdecydowali, że chcieliby cię w swojej drużynie?
Jurorzy postanowili dość długo trzymać mnie w niepewności i faktycznie było to dość specyficzne doświadczenie. Choć szczerze - nie spodziewałem się, że obrócą się wszyscy, to bardzo mnie to ucieszyło. Kuba odwrócił się jako pierwszy i to dało mi już poczucie pewnej ulgi, bo oznaczało, że jestem w programie, a kiedy na końcu zobaczyłem resztę foteli – to była już euforia radości! Choć szczerze mówiąc, musiałem sobie te uczucia odtworzyć z opowieści moich przyjaciół i rodziny, a później z emisji w telewizji, bo po zejściu ze sceny, prawie niczego nie pamiętałem.
"Współpraca z Margaret była czystą przyjemnością!"
Ostatecznie wybrałeś Margaret. Dlaczego to właśnie na nią padł wybór?Margaret cenię od lat. Kiedy wkraczała na rynek muzyczny dwanaście lat temu, wprowadziła nową jakość do pop-u. Wiedziałem też, że mocno wspiera uczestników ze swojej drużyny, co zdecydowanie pokryło się z prawdą, a nawet przerosło moje oczekiwania. Współpraca z Margaret była czystą przyjemnością!
Jaki był twój alternatywny wybór, gdybyś jednak nie postawił na Margaret?
Gdyby nie Margaret chciałbym być w drużynie Kuby Badacha.
Program jest oczywiście zmontowany i w telewizji sytuacja została pokazana w taki sposób, że od razu po pierwszym utworze zaśpiewałeś fragment Skyfall. A jak to wyglądało w rzeczywistości?
Dokładnie tak! Po krótkiej wymianie uprzejmości z trenerami nasza rozmowa zeszła na temat muzyki POP i mojej fascynacji Adele. Wtedy Margaret zapytała, czy nie chciałbym zaśpiewać czegoś z jej repertuaru, co przyjąłem z ogromną satysfakcją, ponieważ uwielbiam wykonywać ten repertuar.
Przejdźmy do kolejnych etapów. Bitwy. Dostałeś za przeciwnika Jaśka Piwowarczyka, a więc przyszłego zwycięzcę. Jakie emocje towarzyszyły ci, kiedy Margaret go wybrała i co czułeś na scenie?
Szczerze? Pomyślałem, że to koniec mojej przygody w programie. Jasiek jest fenomenalnym wokalistą i nie pomyślałem, że mógłbym z nim razem przejść do kolejnego etapu. Natomiast – jakkolwiek to nie zabrzmi – bardzo ucieszyłem się mimo wszystko, że to z nim wykonam ten utwór, bo wiedziałem, że będzie to super muzyczne doświadczenie i nie pomyliłem się.
Bitwa początkiem przyjaźni
To właśnie podczas bitew narodziła się wasza przyjaźń?Tak! Okazało się, że to wcale nie jest bitwa, a znakomita współpraca oparta na wzajemnym szacunku i dobrej muzycznej zabawie. Obydwaj z Jaśkiem chcieliśmy dostarczyć widzom wspaniałych wrażeń muzycznych, a nie na siłę ze sobą walczyć. Pomyśleliśmy, że my mamy za zadanie wypaść jak najlepiej, a reszta nie zależy już od nas. To wspólne podejście spowodowało, że od razu się ze sobą zakumplowaliśmy, a w miarę bliższego poznania – zaprzyjaźniliśmy.
Masz takie poczucie, że któryś z Was był beneficjentem zasady, że trenerka może wybrać obu swoich podopiecznych, czy jednak uważasz, że gdyby nie to, to i tak obaj przeszlibyście dalej, bo ktoś dokonałby kradzieży?
Nie wiem. Myślę, że obydwaj daliśmy z siebie wszystko, ale w śpiewaniu używamy zupełnie różnych narzędzi. Jesteśmy też zupełnie innymi wokalistami. Ciężko mi teraz ocenić, czy któryś z nas był beneficjentem czegokolwiek.
Przed pierwszym odcinkiem na żywo zabrałeś widzów do Jarocina, mimo że jednak większość swojego życia mieszkasz poza swoim rodzinnym miastem. Skąd taka decyzja?
Tak, to prawda – w Jarocinie mieszkałem jedynie pierwszych trzynaście lat swojego życia, jednak odkąd tylko się wyprowadziłem, bardzo silnie towarzyszył mi tzw. lokalny patriotyzm. Zawsze byłem dumny z dziedzictwa kulturowego naszego miasta. Zawsze też dobrze o nim mówię. Cały czas mieszka tu większość mojej najbliższej rodziny, w tym moi dziadkowie i rodzice, których staram się odwiedzać kilka razy do roku, więc Jarocin cały czas pozostaje dla mnie jednym z najważniejszych punktów na mapie Polski. Uważam też, że to, co dla nas jarociniaków jest znane i oczywiste – niekoniecznie jest takie dla innych, więc postanowiłem te swoje 2 minuty filmu wykorzystać na coś dobrego – dla Jarocina i dla psów z Radlina.
Pewnie to pytanie oczywiste, ale czy czułeś wsparcie mieszkańców Jarocina w trakcie swojej przygody?
Byłem nim wręcz onieśmielony! Jarociniacy wspierali mnie ogromnie, dlatego wpadłem na pomysł koncertu 21 grudnia, żeby w jakiś sposób im podziękować za wszystkie ciepłe słowa, komentarze i smsy. Jestem przeogromnie za to wdzięczny!
Dochodzimy do półfinałów, gdzie znów mierzyłeś się z Jaśkiem. Miałeś już takie poczucie, że co ma być, to będzie i ktokolwiek awansuje, będziesz szczęśliwy?
W Twoim pytaniu właściwie zawiera się odpowiedź – ba, miałem wręcz poczucie, że bardziej ucieszę się z awansu Jaśka niż swojego. Półfinał jest dla mnie i tak ogromnym szczęściem.
Ostatecznie Jasiek wygrał dość zdecydowanie z tobą. Uważasz, że był to sprawiedliwy podział głosów, czy jednak zasłużyłeś na więcej?
Trudno tu trochę mówić o poczuciu sprawiedliwości – takie były głosy widzów, a z nimi się nie dyskutuje. Ja również zagłosowałbym na Jaśka tego wieczoru. Chcę jednak podkreślić, że dałem z siebie wszystko. Dla mnie najważniejsze było, że mogę tego dnia zaprezentować swój singiel, że w końcu zaśpiewam swoją piosenkę i zapoznam widzów z moją twórczością.
Z tego, co widać na twoich stories na Instagramie, plany na 2026 rok masz ambitne. Czy możesz nam coś już zdradzić i czy będzie o tobie nadal głośno?
Właściwie już podczas programu wszedłem do studia, żeby być gotowym z autorskim materiałem zaraz po emisji. Tak właśnie jest. Mam w tej chwili materiał na epkę, który liczę – jeśli uda mi się dopiąć niezbędnych formalności - zaprezentuję już w pierwszej połowie przyszłego roku. Nie zwalniam tempa i sporo pracuję, żeby jak najlepiej wykorzystać szansę, jaką daje mi udział w The Voice of Poland i nie rozczarować tych, którzy postawili na mnie w programie i po nim.
To pierwszy z dwóch wywiadów z Filipem Mettlerem, które publikujemy na naszym portalu. Będzie on także gościem podcastu Rozmowy Kubackiego, gdzie poruszone zostaną także inne tematy aniżeli sam udział w programie. Ty także możesz zadać pytanie Filipowi. Aby to zrobić [KLKNIJ TUTAJ]
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.