Zanim przyszedł lekarz, pielęgniarka powiedziała mu: - To jest choroba już nieuleczalna, do końca życia. To był szok. Marcin bardzo to przeżył. Płakał całą noc - wspomina mama chłopca.
Marcin wygląda na okaz zdrowia. Pewnie nikt by nie pomyślał, że każdego dnia zmaga się z cukrzycą. Od 2003 roku. - Byłem wtedy w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Źle się czułem. Dużo piłem. Sąsiadka, która pracuje w laboratorium, pobrała mi krew. Okazało się, że wyniki są złe. Miałem powtórzone badania. Sąsiadka powiedziała, żebym nie szedł do szkoły. Jeszcze babcia nie chciała powiedzieć, co mi jest - wspomina chłopak. Dziś ma 14 lat. Wtedy, gdy wykryto chorobę, często był osłabiony, osowiały. - Jak szedł spać, to dwie, czasem trzy butelki półtoralitrowe stawiał przy łóżku i do rana potrafił je wypić. To mnie zaniepokoiło. Zastanawiałam się, co się dzieje - opowiada mama Marcina. Badania wykazały cukier na poziomie 760, przy ówczesnej normie 120.
* * *
Trafił do szpitala. Najpierw w Jarocinie. Stąd przewieziono go do Poznania, do kliniki. - Doznałem szoku, bo mi powiedzieli, że mam nie jeść słodyczy, że muszę brać leki. Sport mogę uprawiać, ale nie za dużo, żeby nie wpaść w śpiączkę, żeby nie zemdleć - wspomina Marcin.
Miał 9 lat, kiedy znalazł się w szpitalu. Zanim przyszedł lekarz, pielęgniarka powiedziała mu: - To jest choroba już nieuleczalna, do końca życia. To był szok. Pamiętam, że Marcin bardzo to przeżył. Płakał całą noc. Przyszłam rano i nie wiedziałam, co się dzieje - wspomina mama chłopca.
W rodzinie nikt nie chorował na cukrzycę. - To był dla nas wielki stres. O cukrzycy się wiedziało, ale zawsze dotyczyła ona osób z zewnątrz. Nie mieliśmy wśród bliskich nikogo chorego, żebym wiedziała, jak podawać insulinę, jak dawkować. Wiedziało się tylko to, że o, jak jest cukrzyca, to nie można jeść słodyczy. Tak większość z nas wie - mówi mama chłopca. Podczas pobytu Marcina w klinice była z nim cały czas. - Takie było zalecenie lekarzy - by również rodzic nauczył się z tym żyć.
* * *
Sport był dla niego zawsze ważny. Nie chciał, choć lekarze proponowali, zwolnienia z w-f-u. - Dla Marcina to byłoby pognębienie go w tej chorobie. Skrzywdzilibyśmy go w ten sposób - podkreśla jego mama.
Nieraz zastanawiała się, co spowodowało, że jej syn zachorował. - Pytano, czy w przeciągu ostatniego półrocza Marcin nie chorował na jakąś grypę, przeziębienia, czy nie załapał jakiejś infekcji - opowiada kobieta. - Stwierdzono, że coś musiało być w powietrzu. Jakiś wirus uszkodził prawdopodobnie komórki Beta i trzustka nie mogła produkować insuliny. Efektem było zachorowanie na cukrzycę. Tak mi powiedziano w klinice.
* * *
Rodzice musieli zadbać o zmianę diety syna. O zmianę jedzenia, jego rodzaju i ilości. I o to, by częściej jadł. - To jest jednak zmiana w całej rodzinie, pewne przestawienie się. Ograniczamy np. cukier w wypiekach. Marcin sam zresztą piecze - przyznaje mama nastolatka.
Trzeba było się przyzwyczaić do podawania insuliny, do pamiętania o tym. Teraz Marcin sam tego pilnuje. - Rano wstaję i podaję sobie tyle insuliny, żebym w szkole nie musiał już jej brać. Tylko dopiero po powrocie do domu. Kiedy wracam, podaję sobie kolejną dawkę - mówi. Kiedy zdenerwuje się w szkole i cukier mu „podskoczy”, jest ospały, nie chce mu się siedzieć na lekcjach. W ubiegłym roku co tydzień, co dwa musiał się zwalniać z lekcji, żeby iść do domu i wziąć insulinę.
Przy niskim poziomie cukru Marcin drży. - Nogi mam jak z waty. Cały się trzęsę, mam często zmiany nastroju, dużo jem - przyznaje. - To jest duże utrudnienie. Potrzeba zrozumienia, że ten dzieciak czasem wbrew sobie zachowuje się tak, a nie inaczej. Można do niego mówić, a on ma - wydawałoby się - „tumiwisizm” - dodaje jego mama. - Teraz wchodzi w okres dojrzewania i cukry „szaleją”. Czasem bardzo boli go głowa, nie potrafi się skoncentrować. Jesteśmy jednak cały czas w kontakcie z lekarzem, który Marcina prowadzi.
* * *
Codziennie jeździ rowerem. Trenuje siatkówkę. - Z cukrzycą można żyć. Dla chcącego nic trudnego. Choć rzeczywiście jest trudniej. Szczególnie w tym wieku. Jak dziecko patrzy, że inni mogą coś tam zjeść, a ono musi ciągle uważać. Trzeba też uważać na wszelkiego rodzaju skaleczenia - podkreśla mama chłopca.
Marcin ma czasem cukier na poziomie 30-40. - Kiedy dzwoni i mówi, że ma tak niski poziom, zwalniam go z lekcji. Pytam tylko, czy sam wróci do domu, czy ktoś ma po niego przyjść - dodaje kobieta.
* * *
Zanim dowiedział się o chorobie, miał zaplanowane, że w styczniu pojedzie na narty i nauczy się jeździć. - Robiliśmy z mężem wszystko, żeby udało się te plany zrealizować. I udało się. Marcin nauczył się jeździć na nartach. Lubi też szaleć na snowboardzie. Stało się to jego pasją - opowiada mama chłopca. - Marcin mówi, że sport stał się sposobem na słodkie. Teraz chcielibyśmy, żeby Marcin spróbował egzystować z pompą insulinową - mówi mama nastolatka.
* * *
Gosia zawsze była drobna, szczupła. Zachorowała w kwietniu 2003 roku. Miała wtedy 19 lat. - Byłam osłabiona, schudłam prawie 10 kg - z 49 na 40 kg. Ciągle chciało mi się pić. Wszyscy sobie żartowali: - Ty tak pijesz, chyba masz cukrzycę - wspomina 25-letnia dziś kobieta. - Dziwiłam się. Nawet nie wiedziałam, co to jest za choroba. Człowiek się nawet nie orientuje, będąc młodym. Znajoma, której mąż choruje, doradziła mi, bym weszła do nich, bo mają glukometr i bym sobie u nich skontrolowała poziom cukru. Okazało się, że ma 430. Pojechała do lekarza rodzinnego. Miała zrobione badania na czczo (te wcześniejsze były w ciągu dnia). Wykazany poziom cukru - 180. - Nie było tragicznie, ale to był objaw, że coś jest nie tak - opowiada Gosia. - To było wtedy, jak dziadek zmarł. Po dwóch tygodniach coś zaczęło się dziać ze mną. Najpierw leżałam prawie dwa tygodnie w szpitalu, w Jarocinie. Miałam ustalone sztywne dawki insuliny. Wtedy nawet nie wiedziałam, co to jest insulina. Dopiero po paru dniach „otrzeźwiałam”, zrozumiałam, że od tej pory przy każdym posiłku będę musiała sobie wstrzykiwać insulinę.
* * *
Na początku było jej ciężko. Gdyby nie pomoc osób, które są chore na cukrzycę, pewnie po paru dniach z powrotem trafiłaby do szpitala. - Wyszłam bowiem na określonych, sztywnych dawkach, a przy cukrzycy typu 1 raczej się tak nie leczy. Przelicza się to, co się zje i podaje odpowiednią ilość jednostek insuliny. Według tych zaleconych ja się na okrągło odcukrzałam. Miałam tak wysokie dawki, że insulina działała, ja zjadałam za mało i cukier spadał mi do 30-40 i wciąż byłam słaba - wspomina.
Najgorzej było, dopóki nie trafiła do kliniki diabetologii do Poznania. Przez pierwsze trzy miesiące. - Dopiero w klinice wyrównano mi cukry. Zajęli się mną specjaliści, wytłumaczyli, jak sobie radzić i na czym to polega. Po sześciu dniach wyszłam do domu - opowiada Gosia.
Przyzwyczaiła się już do innego, wymuszonego przez chorobę trybu życia i dla niej jest to już normalne. - Nie mam jakichś oporów, że muszę brać insulinę i nie użalam się nad sobą. Nie zastanawiam się: - Dlaczego ja? Taka młoda? Choć na początku tak było - wspomina.
* * *
Gosia przyznaje, że nie przestrzega tak bardzo diety. - Jestem i tak bardzo szczupła. Gdybym czasem nie zjadła czegoś tłustego, nie posmarowała chleba masłem, brakowałoby mi tego. W większości jem wszystko, ale w mniejszych ilościach - zaznacza. Pozwoli sobie czasem na kawałek ciasta, ale mierzy poziom cukru i dostosowuje dawkę insuliny. - Mam już to w ogóle zakodowane - zanim zjem, muszę zbadać cukier. Nie ruszam się nigdzie bez glukometru, bez insuliny i to dla mnie nie jest żaden problem. Po prostu nauczyłam się już z tym żyć - dodaje. Wie, że dużo jej znajomych, koleżanek, młodych ludzi też choruje. - To jest epidemia - podkreśla.
* * *
Po wyjściu za mąż, kiedy zaczęła myśleć o urodzeniu dziecka, poprosiła lekarkę o skontaktowanie ze specjalistą. - Zależało mi na tym, by być dobrze prowadzoną, w trosce o dziecko. Nigdy nie dopuszczałam myśli, że mogłabym zajść w ciążę ot, tak. Wiedziałam, jakie mogłyby być konsekwencje. Przy stwierdzonej u mnie cukrzycy - mówi Gosia. Trafiła kolejny raz do kliniki, na przygotowanie do ciąży. Tam miała wykonane szczegółowe badania.(...) - Musiałam wyregulować cukry. Założono mi pompę insulinową. Chcąc zajść w ciążę, musiałam mieć wynik do 6-iu. Ja miałam 8,4. Za wysoko. Przez trzy miesiące od momentu założenia pompy spadł mi cukier do 6,6. To była pierwsza oznaka, że możemy z mężem planować dziecko. Pilnowałam ściśle diety. Chodziło o to, by mały był zdrowy - podkreśla. Już będąc w ciąży, co trzy tygodnie zgłaszała się na kontrole w klinice. Przez cały czas cukier miałam wyrównany, w granicach 6-ciu. - No i mały urodził się zdrowy! Decyzja o ciąży musiała być z naszej strony, mojej i męża, przemyślana, dojrzała. Trzeba było dopilnować. Ale naprawdę warto! - uśmiecha się młoda mama.
Syn, jak się urodził, miał co dwie godziny badany cukier, ale miał i ma w normie. Dziś Oliwier ma 14 miesięcy. - Badam mu nadal cukier. Przyznam się, że mam strach. Kiedy biorę glukometr, gdzieś mi tam serce mocniej puka, czy czasami coś nie wyjdzie. Nawet jednak jeśli czasem poziom jest podwyższony, lekarz tłumaczy, że u tak małego dziecka może tak być - mówi Gosia.
* * *
Benonowi wykryto cukrzycę podczas zakładowych badań okresowych. - Nigdy nie chorowałem. Nie chodziłem do lekarza, bo mnie nic nie bolało. Któregoś roku zmieniliśmy jednak lekarza zakładowego. Ten, jak zobaczył moje wyniki, wezwał kadrową i nie dał pozwolenia na pracę. Powiedział - cukrzyca. Miałem już 400 cukru. W moczu. Od tego czasu zacząłem się leczyć. To było 11 lat temu - wspomina mężczyzna.
Trafił do lekarki rodzinnej. - Wypisała zwolnienie, na sześć dni i kazała mi... leżeć w łóżku - opowiada Benon. Po sześciu dniach poszedł do ośrodka zdrowia. Okazało się, że jego lekarka jest na chorobowym. Skierowano go więc do innego doktora. - Ten był - delikatnie mówiąc - mocno zdziwiony - wyznaje mężczyzna. - Zaczął się śmiać. Co? Miał pan leżeć? Gdyby panu powiedziała, że ma pan wziąć łopatę i ogródek przekopać, i następnego dnia to samo, to by panu na zdrowie wyszło. Powiedział, że w żadnym wypadku mam nie leżeć. Że mam jeździć rowerem, że wskazany jest wysiłek, dużo ruchu.
Benon przyznaje, że powinien bardziej o siebie dbać. Zażywać więcej ruchu, chodzić chociażby na spacery. - Tego się nie czuje, ale cukrzyca niszczy zdrowie potężnie. Nieraz, jak mam podwyższony cukier, nie pamiętam, o czym rozmawiałem. Słowa mi uciekają. Żona się dziwi, że nie pamiętam, co mi mówiła. Nie, nie, nie pamiętam. Oczy też nieraz są bardzo słabe. Miałem też wylew. Przyczyną prawdopodobnie była cukrzyca - mówi mężczyzna.
* * *
Przyznaje, że nie udaje mu się dojść do porozumienia z lekarzem diabetologiem. - Dawałem sobie insulinę, a cukier mi ciągle rósł. Zobaczyłem, że coś nie tak jest z moim penem. Tłumaczyłem tej lekarce, że nie działa. Że tłoczek nie tłoczy, że wciskam, wciskam, a insulina przez igłę nie idzie. Prosiłem o inny. Ale nie chciała mnie słuchać. Mówiła: - Jak inny?!(...) - opowiada rozżalony Benon. - Kupiłem sobie w końcu insulinę, która była z tymi końcówkami. Teraz sobie złączę, połączę, skręcę i już mam. Zapytała pani doktor: - A jak pan będzie sobie dawał? Odpowiedziałem: - Pani doktor, ja to sobie jeden, dwa dni wstrzyknę tak, na oko. Nakręcę i wstrzyknę. Jak mi spadnie za dużo, to wtedy wiem, że trzeba mniej. Ja sobie sam wyreguluję. Lekarka wołała: - To pan się lepiej niż lekarz zna?! A przecież ja wiem, jakie jedzenie spożyję i wiem, jaki będę miał cukier. Lekarz rodzinny przyznał mi zresztą rację.
Jak sobie „pozwoli”, to ma cukier na poziomie 300. - Ale w końcu z cukrzycą trzeba żyć. Nie można się zamęczać dietą. Nie jest prawdą, że jak się zje placka albo coś słodkiego, to będzie duży cukier. Jak zjem dwa jabłka, to mam potężny cukier! Tłumaczyłem więc pani doktor: - Ja sobie sam reguluję, sam. Była tak zła, że mi to wszystko rzuciła i powiedziała: - To idź pan, jak pan sam się leczy! - opowiada mężczyzna. - A moja bratowa ciągle jej słucha, słucha i ciągle śpi, i stale ma cukru 300! Mówię: - Zośka, nie słuchaj jej! Jak masz tyle, to weź sobie wstrzel więcej insuliny. Zobaczysz, co będzie. Wyreguluj sobie sama! (...) A co taka pani doktor może mi powiedzieć, jak ona przyjeżdża raz na tydzień! Niech mi pani powie - jak? W jaki sposób?
Lekarzowi rodzinnemu przyznaje się, że sam ustala sobie dawki insuliny. - Większość dni mam cukier na poziomie 140. Wiem - tak określa medycyna - że powinienem mieć między 60 a 80 jednostek. Mogę sobie tak obniżyć cukier. Ale ja wtedy, jak mi cukier spada poniżej 80, to po ścianie chodzę! - przyznaje Benon. Podkreśla, że dobrze się czuje, jak ma cukier powyżej 100. - Wie pani, może byłoby lepiej, gdyby jak coś jest nie tak z cukrem, to by coś bolało - dodaje. - Człowiek by od razu reagował. Wiedziałby, że coś nie tak. Ale cukrzyca nie boli...
* * *
Był rok 1996, kiedy Piotr Janiak dowiedział się, że ma cukrzycę. Przypadkowo. - Leżałem w szpitalu. Na wypisie znalazła się informacja, że miałem 176 glukozy we krwi. Nikt na to nie zwrócił uwagi. Potem znalazłem się w innym szpitalu, w Poznaniu, z raną na twarzy, która nie chciała się zagoić. Lekarze podczas konsultacji stwierdzili, że mam cukrzycę - wspomina były pracownik fabryki domów. Nie wiadomo, od kiedy na nią cierpi. Najprawdopodobniej w jego przypadku jest to choroba genetyczna.
W zakładzie pracy miały miejsce nieraz badania okresowe, ale - jak podkreśla Piotr Janiak - wyglądały tak, jak wyglądały. - Przyjeżdżał lekarz, miał wiadro, do niego buch! - strzykawki. Jak była pobierana krew. Takie były czasy. U mężczyzn dodatkowe badania wyglądały tak - odsłonięcie spodenek i - „Nie ma przepukliny, zdolny do pracy!” - wspomina.
* * *
Kiedy się dowiedział, że ma cukrzycę, miał 40 kilka lat. W tym momencie zaczęło się pojawiać już wiele powikłań z powodu nieleczonej wcześniej cukrzycy - miażdżyca, zakrzepica, neuropatia, czyli zanik nerwów kończyn dolnych i górnych, postępująca nadal, trzy udary mózgu, część żołądka usunięta, woreczek żółciowy, problemy z kręgosłupem... - Ale, jak pani widzi, nie załamuję się. Wiem, jak sobie radzić z cukrzycą - podkreśla.
* * *
Na początku prowadzili z żoną dwie kuchnie w jednej kuchni. Było trochę zamieszania. - Ale z czasem sytuacja się unormowała. Po prostu się pilnuję. Przestrzegam diety - mówi.
Zanim zachorował na cukrzycę, w ogóle nie jadł ciasta. - A kiedy zachorowałem, to bym połykał całe torty! Taki dostałem apetyt na słodkie - przyznaje Piotr Janiak.
* * *
- Cukrzyca to choroba trzustki. Nie dostarcza ona w ogóle lub dostarcza w niewystarczającej ilości insuliny potrzebnej do przemiany materii. Trzeba ją sobie podawać - mówi Piotr Janiak. - Cukrzycy można dostać od tłustego jedzenia, od mącznych potraw, od chleba, dużej ilości ziemniaków, makaronu. Tam jest dużo cukru.
Wiele czyta, interesuje się tym, co jest pisane o tej chorobie. - Cukrzyca to choroba społeczna. Wiele osób cierpi na nią, ale jeszcze nie wie, że ją ma. Dzisiaj można się obyć nawet bez tabletek, bez insuliny (...)- zapewnia. - Jest to choroba, z którą idzie żyć i trzeba żyć. Tylko trzeba wiedzieć, jak postępować. Można normalnie żyć. Nie potrzeba się ograniczać całkowicie. Nie potrzeba się głodzić. Odmawiać sobie wszystkiego. Tylko trzeba się kontrolować.
Piotr Janiak jest na intensywnej insulinoterapii. - Kontroluję się przez prawie całą dobę. Rano, jak wstanę, biorę insulinę długo działającą. I wieczorem, jak idę spać. Przed każdym posiłkiem badam sobie poziom cukru we krwi. Wiem, co będę jadł i ile. Przeliczam - biorąc pod uwagę ten poziom i co będę jadł - ile jednostek tej insuliny muszę sobie podać - opowiada.
* * *
Najtrudniej było, kiedy cukrzyca nie była u niego jeszcze „unormowana”, kiedy cukier nie utrzymywał się jeszcze na ustabilizowanym poziomie. - Zaparłem się. Ale też miałem bardzo dobrego lekarza prowadzącego, który też jest od lat moim lekarzem rodzinnym i do którego - kiedy jeszcze nie mieszkałem nawet w Jarocinie - przyjeżdżałem z Mieszkowa - podkreśla mężczyzna.
Od 1996 roku trzy - cztery razy w roku leży w szpitalu. Na różne choroby będące powikłaniami, których źródłem jest cukrzyca. To skutek nieleczonej przez lata, późno zdiagnozowanej cukrzycy.
* * *
Przez lata dużym problemem było dla niego odcukrzanie się. - To było paskudztwo. Miałem działkę. Poszedłem, porozmawiałem ze znajomymi, powyrywałem zielsko i zapomniałem, że powinienem zjeść drugie śniadanie. Była godzina 11-ta, przed 12-tą i zaczynało mi się robić słabo. Wychodziły na mnie poty. Wracałem do domu „po płocie”. Niejeden, jak mnie widział, to pewnie myślał: - Ten o tej godzinie już pijany... A takie są objawy odcukrzenia się - opowiada Piotr Janiak. Jak gdzieś jedzie, podaje sobie mniej insuliny, dużo mniej, żeby mieć wyższy cukier. By nie doszło do odcukrzenia. - Ponieważ jeszcze dziś społeczeństwo nie za bardzo reaguje na ludzi leżących na ulicy, na ławce. Przeważnie każdy myśli: - A, pijany! Pamiętam czasy, jak wrzucało się ludzi do „suki”, zabierało do izby wytrzeźwień, a tam się okazywało, że to jest człowiek chory na cukrzycę - wspomina mężczyzna. - Bo takie jest zachowanie - idzie pani chwiejnym krokiem, ma pani bełkoczącą mowę, nie może pani się dogadać. Jakby się było napitym.
Teraz - jego zdaniem - świadomość jest większa, ale jeszcze różne sytuacje niezrozumienia się zdarzają.
* * *
Dziś - podkreśla Piotr Janiak - cukrzykom na pewno jest łatwiej. - Kiedyś to był problem z insulinami. Trzeba było sobie naciągać do strzykawki, z jednej ampułki, z drugiej, mieszać te insuliny. Trzeba było mieć bardzo sterylne pomieszczenie. Gotować igły - wspomina. - Potem na szczęście weszły peny. Można sobie nawet w podróży, właściwie niezauważalnie, wstrzyknąć insulinę. Można normalnie żyć. Tylko - dyscyplina.
Cukrzykom potrzeba jednego - akceptacji społecznej i zrozumienia. - Niezareagowanie na leżącego cukrzyka grozi jego śmiercią. Zaśnie i koniec. Trzeba mu jak najszybciej wstrzyknąć glukozę. A nie każdy nosi ją przy sobie - mówi Janiak. Podkreśla, że niektórzy cukrzycy nie potrafią sami sobie pomóc. - Nie można ludzi przekonać do tego, że jak ma np. za mało cukru, to żeby nie dawał sobie insuliny tyle, ile zlecił lekarz, tylko powinien obniżyć o 2 lub 3 jednostki. Jak będzie miał za mało, to sobie dołoży - tłumaczy. Przyznaje, że nieraz łapie się za głowę, widząc i słysząc, jak niektórzy ludzie podchodzą do choroby. - Dla nich to nieważne, czy wezmą insulinę, czy nie. Bardzo dużo jest takich osób. Są też tacy, którzy z kolei panikują. Nie potrafią sobie poradzić z chorobą. Traktują ją jak wyrok śmierci. A przecież można sobie z cukrzycą poradzić - zapewnia mężczyzna. - Ja żyję normalnie. Tak jakbym jej nie miał.
Problem sam nie zniknie
Rozmowa z lek. med. RADOSŁAWEM BAHŁAJEM – lekarzem chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej.
Panie doktorze, na ile poważnym problemem jest cukrzyca? Czy zdajemy sobie z tego sprawę?
Bardzo poważnym. Dziś prasa, telewizja, media bombardują ludzi informacjami na ten temat. Część społeczeństwa zdaje sobie więc z tego sprawę. Choroba jest na tyle powszechna, że każdy w rodzinie ma kogoś chorego na cukrzycę lub przynajmniej słyszał o tym problemie.
Kogo dotyczy?
Są różne typy cukrzycy. To nie jest jednolita choroba. Składa się z kilku różnych schorzeń, których wspólnym punktem jest hiperglikemia, czyli podwyższony poziom cukru. Główny podział tej choroby to cukrzyca typu 1 , typu2 i cukrzyca ciążowa. Są jeszcze inne typy, ale występują zdecydowanie rzadziej.
Typ 1 dotyczy najczęściej zachorowań wśród dzieci, typ 2 - wśród dorosłych, głownie po 40-tym roku życia. Aczkolwiek to się „miesza” i każdy typ może wystąpić w każdym wieku. Podział na typy wynika z etiologii choroby. W przypadku typu 1 nie wiadomo dokładnie, co jest czynnikiem inicjującym - może to być banalna infekcja-, ale organizm sam niszczy komórki, które produkują insulinę. Tu występuje bezwzględnie dobór insuliny i dlatego tych chorych od początku leczymy insuliną.
W typie 2 przyczyna jest inna, i brakowi insuliny towarzyszy oporność na insulinę, i to ona najczęściej początkuje chorobę. Oporność na insulinę powoduje że produkowana własna insulina nie powoduje spodziewanych efektów metabolicznych.
I w tym typie choroby skuteczne są przynajmniej na początku leki podawane doustnie.
Jeśli ktoś nie wie, iż ma cukrzycę, jakie objawy mogą go zaniepokoić?
W typie 1 tego się nie da przegapić. Zaczyna się szybko i nagle. To się dzieje nieraz w ciągu kilku dni. Dziecko bardzo dużo pije, oddaje bardzo dużo moczu, chudnie, źle się czuje, jest słabe. Tego się właściwie nie da przeoczyć. Przeoczenie objawów sprawia że dziecko w ciężkim stanie trafia do szpitala.
W typie 2 może nie być żadnych objawów. Zależy, jakie są poziomy cukru. Ale też dużo się pije, oddaje często i dużo moczu, jest się sennym, osłabionym. Następuje ubytek wagi ciała. Pojawiają się nawracające zakażenia, ropne czy grzybicze zmiany skórne. Aczkolwiek większość pacjentów nie ma takich objawów i dowiaduje się o chorobie przypadkowo. W czasie jakichś innych badań, lub w czasie leczenia innego schorzenia. Często, jak się dołoży inne ostre schorzenie, typu zapalenie płuc, zawał, udar, to cukrzyca, która do tej pory nie dawała objawów, nagle się ujawnia i nasila. Z cukru np. 130 mg% nagle robi się 250 mg%. (...) Okazuje się wtedy, że pacjent chorował już od jakiegoś czasu, ale o tym nie wiedział. A ma już zmiany typowe dla cukrzycy np. na dnie oczu, w nerkach, w innych narządach.
Co może, co powinno zwrócić naszą uwagę, z czym powinniśmy się zgłosić do lekarza?
Obowiązują pewne standardy. W typie 2 są pewne osoby zagrożone. Są tak zwane grupy ryzyka. To są osoby po 45-tym roku życia, obciążone genetycznie - chorował ktoś z rodziny: mama, tata, dziadek, babcia, lub rodzeństwo, ponadto osoby otyłe - ze wskaźnikiem masy ciała ponad 25 (tzw. BMI), chorujące na inne schorzenia układu sercowo-naczyniowego jak nadciśnienie, choroba niedokrwienna serca, miażdżyca tętnic szyjnych, kończyn dolnych ,kobiety które urodziły dzieci ważące ponad 4 kg, kobiety które przebyły cukrzycę w ciąży oraz osoby prowadzące siedzący tryb życia i z hiperlipidemią. Osoby z tych grup ryzyka wymagają nadzoru i kontroli w kierunku ewentualnego zachorowania na cukrzycę.
Jak rozpoznawana jest cukrzyca?
U dzieci to idzie błyskawicznie. Występuje szybki niedobór insuliny, cukry zaczynają szybko przekraczać poziom 200- 300 mg% i więcej. Powstaje aceton, kwasica. Rodzic na pewno zgłosi się do lekarza. Tu nie ma możliwości wcześniejszego wykrycia, badań prewencyjnych ryzyka zachorowania na cukrzycę typu 1 .Nie ma badań przesiewowych w kierunku cukrzycy typu 1. Oczywiście na chwilę obecną.
U osób obciążonych – z grup ryzyka które wymieniłem- należy wykonać badanie glukozy na czczo raz do roku .Najlepiej na czczo po ok. 8-12 godzinach wstrzymania się od posiłku. Zdrowy człowiek powinien mieć cukier poniżej
100 mg%. Cukrzycę rozpoznajemy wtedy, kiedy stwierdzimy u pacjenta dwukrotnie na czczo cukier równy lub przekraczający 126 mg%. Jeden pomiar nie wystarcza do stwierdzenia cukrzycy. Drugim sposobem jest badanie po wypiciu 75 g glukozy i badanie cukru 2 godziny potem. W zależności od otrzymanego wyniku można sprecyzować diagnozę. Zdrowy pacjent w takim badaniu ma glikemię <140 mg% , a chory na cukrzycę >199 mg%. Wartości pośrednie czyli 140-199 mg% świadczą o tak zwanym upośledzeniu tolerancji glukozy. Taki stan jest obecnie uważany za stan przedcukrzycowy i wymaga dalszego nadzoru. Osoby z glikemią pomiędzy 100-125 mg% wymagają wykonania badania z wypiciem 75 g glukozy i doprecyzowania diagnozy. U osoby u której występują ostre objawy cukrzycy – wielomocz , wzmożone pragnienie itp. do rozpoznania wystarczy jedno badanie cukru tzw. przygodnego ( czyli o dowolnej porze dnia i bez związku z czasem posiłku) i stwierdzenie wartości przekraczających 199 mg%. Do rozpoznania cukrzycy wskazane jest badanie z krwi żylnej , a do kontroli glikemi w czasie choroby badanie własnym aparatem tzw. glukometrem. Osoby nie będące w grypach ryzyka – wskazaniem do badania jest przekroczenie 45 rż i badanie wykonuje się co ok. 3 lata.
Czy zdarza się, że ludzie wiedzą, iż są w grupie ryzyka, obciążeni genetycznie, z objawami świadczącymi o cukrzycy, ale nie przychodzą do lekarza, bo myślą, że problem sam zniknie?
Zdarza się, niestety. Te osoby uważają, że to ich nie dotyczy. Mówią: - a dlaczego to my akurat musimy mieć cukrzycę? Co z tego, że babcia ją miała. I dziadek, i mama. Problem jednak wcale sam nie zniknie.
Czym grozi takie zbagatelizowanie choroby?
Cukrzyca typu 2 najczęściej jest rozpoznawana już po kilku latach trwania. Niestety, tych kilka lat potrafi zostawić pewien ślad.
Jaki tryb życia powinna prowadzić osoba, u której stwierdzono cukrzycę?
Cukrzyca to nie jest jednolita choroba. Inaczej podchodzimy do dzieci, inaczej do kobiet ciężarnych, inaczej osób starszych. Cele ustala się indywidualnie w zależności od typu cukrzycy, wieku pacjenta, stopnia wyedukowania.
Czy w dzisiejszych czasach łatwiej jest żyć z cukrzycą?
Oczywiście, że tak. Są inne, nowe leki, aparaty do podawania insuliny z dokładnością do 1 j. , insuliny tzw. ludzkie czy analogowe, ,materiały i pomoce edukacyjne, poradniki, glukometry. Kiedy zaczynałem pracę w poradni diabetologicznej, 14 lat temu, glukometr kosztował 300 zł. Dziś - 20-30 zł. Koszt diety nie odbiega od kosztów innego jedzenia. Koszty, na szczęście, spadają.
Z jakimi zaniedbaniami spotkał się pan doktor, jeśli chodzi o cukrzycę?
Papierosy. Przede wszystkim. Może pani tłumaczyć 100 razy. I niedbanie o zaleconą dietę. Pacjenci tyją, jak twierdzą, nic nie jedząc. Z powietrza się jednak nie utyje. Nie ma siły - ktoś po prostu podjada.
Jak wygląda problem cukrzycy u kobiet ciężarnych?
Cukrzyca dotyczy ciąży w dwóch przypadkach. Pierwszy - kiedy kobieta, która ma cukrzycę, zachodzi w ciążę. Najczęściej jest to kobieta z rozpoznaną wcześniej cukrzycą typu 1.Od lat leczona insulina i edukowana. Te kobiety wcześniej, przed zajściem w ciążę, powinny być kierowane do wyspecjalizowanej poradni by tam przez kilka miesięcy przed zajściem w ciążę doprowadzić do maksymalnie dobrego wyrównania cukrzycy. Powinny zostać przygotowane do ciąży. Najbardziej wyśrubowane normy są właśnie u kobiet w ciąży, które mają mieć parametry na pograniczu osób zdrowych. Po to, by doszło do zapłodnienia, by dziecko od początku rozwijało się w prawidłowych warunkach. Bez tej specjalistycznej opieki dochodzi do poronień, urodzeń martwych dzieci, wad rozwojowych itd. Jeśli kobieta, wiedząc, że ma cukrzycę, zachodzi w ciążę, i nie jest wcześniej do tej ciąży intensywnie przygotowywana - robi to ze szkodą dla dziecka.
Drugi rodzaj przypadków jest taki, że cukrzyca rozwija się u zdrowej do tej pory kobiety w trakcie ciąży. I ciąża jest tutaj czynnikiem inicjującym cukrzycę. Takie pacjentki też powinny być prowadzone w specjalistycznej poradni by osiągnąć podobne wyniki – dla dobra dziecka. Ta cukrzyca ma to do siebie, że najczęściej ustępuje po ciąży. Jest to jednak sygnał, że ta osoba jest obciążona i w przyszłości - za 10, 20, 30 lat może u niej „wyjść” cukrzyca. Wszystkie kobiety w ciąży są objęte opieką lekarską i kontrolowane w kierunku ewentualnego zachorowania na cukrzycę.
Co powinniśmy, co możemy zrobić dla swojego zdrowia?
To, co mogą wszyscy od siebie zrobić, to się nazywa modyfikacja trybu życia. O tym się mówi przy okazji wielu schorzeń. Cukrzyca, nadciśnienie, choroba niedokrwienna serca, udar. A więc - zdrowe odżywianie się i ruch. Cukrzycę leczy się tak: po pierwsze dieta, po drugie - odpowiednia ilość ruchu (spacery, rower, pływanie, gry zespołowe, jogging), po trzecie dopiero - leki.
Co to znaczy - zdrowe odżywianie się?
Jest taka piramida żywieniowa. U góry są mięsa, i tłuszcze zwierzęce których powinno się jeść najmniej, a u podstawy warzywa, owoce, produkty mączne, ryż , kasza, których powinno się spożywać najwięcej. Cukrzycy mają jeszcze swoją specjalną dietę, w której wyklucza się cukry proste, ogranicza się ilość węglowodanów z wysokim indeksem glikemicznym. Nie każdy cukier działa bowiem tak samo. Inaczej podnosi poziom cukru glukoza z cukierka, a inaczej cukier znajdujący się w ziemniaku, chlebie, ryżu, kaszy. Tam też jest cukier , tylko jest to wielocukier- skrobia wymagająca wcześniej rozłożenia w przewodzie pokarmowym.
Kwestia nawyków jest więc bardzo ważna.
Tak, ale nie można czasem pacjentom przetłumaczyć, że trzeba ograniczyć masło. To się starszym ludziom kojarzy z biedą. Masło jedli ci, co coś tam mieli, a margarynę - biedota. Niestety, osoba z cukrzycą może spożyć do 300 mg cholesterolu dziennie . A on jest w mięsie, tłuszczu, mleku, maśle, smalcu. Masło to kwintestencja tłuszczu. On jest też potrzebny, ale przede wszystkim dzieciom, do rozwoju.
Co z czekoladami tak często ofiarowywanymi dzieciom przez ciocię, babcię...?
To nie jest tak, że ktoś je lub lubi słodycze to będzie miał cukrzycę. To absolutnie nie ma związku.. Najczęściej typ 1 to jest trochę genów, infekcja i jakiś pech. Przypadek losowy. W typie 2 jest inaczej. Część ludzi zapracuje sobie na cukrzycę. Poprzez siedzący tryb życia, złe odżywiania, nadwagę. Genów pani nie zmieni, ale może się pani ruszać, może pani dbać o sylwetkę. Może być sytuacja taka, że nie dostanie pani cukrzycy w wieku lat 50-ciu, tylko np. 70-ciu. Jest już jakiś sukces.
Standardowo - według zaleceń Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego - mówi się, że osoby nieobciążone czynnikami ryzyka, powinny mieć zrobione po 45-tym roku życia badanie glukozy raz na trzy lata. To są najnowsze zalecenia.
W przypadku obciążeń genetycznych, otyłości, pewnych chorób układu krążenia takim badaniom powinno się poddać wcześniej i wykonywać je co roku.
Cukrzyca - choroba metaboliczna wywołana brakiem lub nieprawidłowym działaniem insuliny jest dziś jedną z najgroźniejszych chorób cywilizacyjnych. Według prognoz Światowej Organizacji Zdrowia WHO liczba osób chorych na cukrzycę w 2030 roku osiągnie 380 mln, czyli o ponad 120 mln więcej niż obecnie. Dla porównania w 1995 roku było 135 mln diabetyków. Tempo wzrostu zachorowań na cukrzycę uzasadnia mówienie nie tyle o epidemii, którą charakteryzuje to, że zazwyczaj mija, a o endemii cukrzycy, ponieważ poziom zachorowań na cukrzycę od dłuższego czasu wyraźnie wzrasta.
W krajach Unii Europejskiej żyje około 26 mln ludzi z cukrzycą.
* * *
Tak ważna edukacja
Cukrzyca stanowi nie tylko poważny problem medyczny, ale także społeczny i ekonomiczny. Dlatego tak ważną kwestią jest edukacja. Dzięki informowaniu społeczeństwa o zagrożeniu cukrzycą będziemy mogli spełnić dwa ważne wymogi - po pierwsze informacja o chorobie nie będzie przez pacjentów kojarzona z odebraniem wszelkich szans na normalne funkcjonowanie, a po drugie wskaże wszelkie możliwości leczenia, które nie wyniszczają organizmu pacjenta. Niezbędna wydaje się również, prowadzona równolegle z edukacją, profilaktyka, która zwróci uwagę na obecny, silnie determinujący cukrzycę styl życia, szczególnie widoczny wśród dzieci. Nieświadomość żywieniowa i ruchowa rodziców sprawia, że wychowują oni całe zastępy potencjalnych cukrzyków, przenosząc swoje złe nawyki na swoje pociechy. Demografowie wspólnie z diabetologami biją na alarm - za niespełna 20 lat, co dziesiąta osoba w naszym społeczeństwie będzie miała zdiagnozowaną cukrzycę typu 2.
(Na podstawie - „Aktywne życia diabetyka” dr. Tomasz Sobierajskiego, socjologa zdrowia z Uniwersytetu Warszawskiego)