Pracowali w Niemczech na budowie po kilka godzin dziennie. Na wynagrodzenia czekają już 7 tygodni. Zdesperowani przyszli po pieniądze pod dom pracodawcy z Witaszyc.
- Za pierwszy "zjazd" mąż dostał pieniądze i myślał, że wszystko będzie ok. Pojechał na dwa następne i już nie było wypłaty - mówi Alina Holko.
Przedsiębiorca, który zatrudniał ludzi, broni się i utrzymuje, że niemiecki kontrahent jemu też nie zapłacił za zlecenie.
-Nie dostałem jeszcze płatności. Cały czas mnie przeciągają - wyjaśnia Marcin Szyszka, właściciel firmy budowlanej z Witaszyc. Zapowiada, że swoich należności zamierza dochodzić na drodze sądowej.
Niewykluczone, że z takiego wyjścia będą musieli skorzystać też jego pracownicy.
Więcej o sprawie w Gazecie Jarocińskiej.