reklama

Andrzej Musiałek w półfinale "The Voice Senior". Nie widziałeś w sobotę? ZOBACZ występ i przeczytaj wywiad

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Andrzej Musiałek w półfinale "The Voice Senior". Nie widziałeś w sobotę? ZOBACZ występ i przeczytaj wywiad - Zdjęcie główne
reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaAndrzej Musiałek wystąpił w sobotę w półfinale „The Voice Senior”. Zaśpiewał jako jeden z sześciu członków drużyny Andrzeja „Piaska” Piasecznego.
reklama

Z sześcioosobowych drużyn prowadzonych przez czterech trenerów, którymi w drugiej edycji są znani wokaliści: Izabela Trojanowaka, Alicja Majewska, Andrzej "Piasek" Piaseczny i Witold Paszt, tylko dwie osoby  przechodziły do finału. Niestety wśród tej ósemki nie znalazł się reprezentant Ziemi Jarocińskiej. Zaśpiewał piosenkę „Obudź się” Oddziału Zamkniętego,  która w latach osiemdziesiątych królowała na listach przebojów.Sam jednak udział w programie można już uznać za sukces.

 

W przesłuchaniach w ciemno, Andrzej Musiałek zaśpiewał piosenkę z repertuaru Krzysztofa Krawczyka "Życia mała garść". Jego umiejętności wokalne docenił Andrzej "Piasek" Piaseczny, który zaprosił go do swojej drużyny i do udziału w półfinale.

reklama

 

Występ w czasie przesłuchań w ciemno, jak i w półfinale oglądało bardzo wielu jarociniaków, którzy kibicowali dyrektorowi Gminnego Ośrodka Kultury w Jaraczewie. Nie szczędzono pochwał i gratulacji. Przy tej okazji zauważono też talent najmłodszej 12-letniej córki - Zuzanny, która razem z tatą zaśpiewała poza konkursem.

 

Występ w telewizji był doskonałą okazja do rozmowy. Nie tylko o programie "the Voice Senior", ale również do wspomnień z pracy przy jarocińskich festiwalach rockowych. Andrzej Musiałek przez 30 lat pracował w Jarocińskim Ośrodku Kultury.

reklama

 

reklama

 Jak to się stało, że zdecydował się pan na udział w programie „The Voice Senior”?

  

W maju zeszłego roku koledzy z pracy znaleźli w necie ogłoszenie o naborze. Ja sam kiedyś, po emisji pierwszej edycji programu, stwierdziłem, że warto byłoby spróbować swych sił i zaśpiewać w konkursie. Muzyka i śpiew zawsze były moją życiową pasją, więc nagrałem na scenie GOK-u w Jaraczewie dwie piosenki i wysłałem zgłoszenie. No i czekałem na odzew.  W czerwcu otrzymałem odpowiedź, że w I etap eliminacji przeszedłem pozytywnie i zostałem zakwalifikowany do II etapu, czyli do przesłuchań w ciemno. Wybrałem piosenkę „Życia mała garść”, którą kiedyś śpiewał Krzysztof Krawczyk i pojechałem do Warszawy wraz z załogą Gminnego Ośrodka Kultury w Jaraczewie, z żoną i córeczką Zuzanną na przesłuchania.

reklama

Jakie wrażenie zrobiła na panu telewizja?

Studio ATM w Warszawie przepiękne. Mimo pandemii - wszyscy pracownicy techniczni i opiekunowie w maseczkach - atmosfera była niezwykła. Wielu wykonawców z całej Polski, wielogodzinne przygotowania. Program wspaniały, dekoracje, światła, nagłośnienie, zespół akompaniujący na żywo. Niesamowite emocje, no i… oczywiście wielka trema, mimo pustej widowni.

Miał pan tremę? Nie wierzę…  

Kiedy nadeszła pora mojej prezentacji stwierdziłem, że niech się dzieje co chce, bo ja przeżywam wspaniałą przygodę w wieku 64 lat i nie jest ważne, czy ktoś z jurorów się odwróci z fotelem. Dla mnie i tak najważniejsze jest to, że mogłem się zaprezentować ogólnopolskiej widowni. Przez połowę piosenki cisza. Nikt się nie odwraca. Ja wpatrzony w jeden punkt na widowni. Tremę miałem na maxa! Jednak „Piasek” - Andrzej Piaseczny zareagował i z uśmiechem obrócił się z fotelem o 180 stopni. Moi kibice stwierdzili, że widać było jak ze mnie spływają emocje. Ja natomiast czułem… że mogłem zaśpiewać trochę lepiej. No, ale teraz jestem w półfinale imprezy i oczywiście zapraszam wszystkich do oglądania programu. Słuchania wspaniałych głosów i przepięknych piosenek w wykonaniu seniorów, którzy, jak się okazuje, też jeszcze nieźle potrafią zaśpiewać.

Kiedy zaczęła się pana przygodę ze śpiewaniem?

Dość wcześnie. W pierwszej klasie szkoły podstawowej pani prosiła dzieci, aby coś zaśpiewały, no to było: wlazł kotek na płotek i takie tam. Ja zaśpiewałem „Gdy mi Ciebie zabraknie”, czyli znany wtedy przebój Heleny Majdaniec. Później były występy na akademiach, majówkach, a nawet piosenka „I znów zakwitły jabłonie…” na obchodach Dnia Kobiet w urzędzie miasta. Byłem wtedy raczej niski, to stawiano mnie na krzesełko - to była taka moja ówczesna scena i jeszcze prosiłem o niepalenie na sali, gdyż mi to przeszkadza. W trzeciej lub czwartej klasie otrzymałem propozycję, aby śpiewać w „Poznańskich Słowikach” pod dyrekcją Stefana Stuligrosza. Rodzice jednak nie wyrazili zgody ze względu na kłopotliwe dojazdy do Poznania. W szkole średniej były występy okazjonalne z gitarą nad jeziorem, przy ognisku. Wiadomo, takie były czasy. Słuchało się Janis Joplin, Jimi Hendrixa, Led Zeppelin, Deep Purple. Modny był ruch tzw. „Dzieci Kwiaty”.

Pierwszy poważny konkurs?

Konkurs Szukamy Młodych Talentów. Próby odbywały się w ośrodku „Praktyczna Pani” obok rynku, natomiast występ w Klubie „Olimp”. Śpiewałem z kolegą Andrzejem Wieczorkiem. Po raz pierwszy dostaliśmy mikrofony a’la Elvis, każdy swój, a w nagrodę chińskie rakietki do tenisa stołowego. Licznie zebrana publiczność okazywała entuzjazm fruwającymi marynarkami. Pamiętam, że wykonywaliśmy piosenkę „Płynie Wisła płynie po polskiej krainie, zobaczyła Kraków… z repertuaru Czesława Niemena. A’propos Klubu „Olimp” to odbył się tam historyczny koncert węgierskiego zespołu „Omega”. Niestety, dlatego że byłem zbyt mały, nie zostałem wpuszczony na niego.

Jaki koncert najbardziej zapadł panu w pamięć?

Pamiętam koncert w kinie „Echo” w Jarocinie, w ramach Wielkopolskich Rytmów Młodych. To było w 75 lub 76 roku. Organizowali go m.in.  Jacek Chudzik, Jurek Stykowski i redaktor Krzysztof Wodniczak.  Występowały tam m.in. Grupa Fan-Art z Gniezna czy grupa „Pro Publiko Bono”, w której grał brat naszego kolegi skrzypka Zbyszka Obary. Wtedy gwiazdami byli: Ada Rusowicz, Wojtek Korda i super gitarzysta Janusz Popławski z zespołem Niebiesko-Czarni. Pamiętam jak Wojtek wyszedł na scenę w białym stroju. Rozłożył ręce, z których zwisały frędzle do podłogi. Wyglądał wtedy jak ptak.

Pańska przygoda z piosenką z czasem zaowocowała pracą. Jak trafił pan do Jarocińskiego Ośrodka Kultury?

W czasie 2-letniej służby wojskowej koncertowałem z wojskowym zespołem estradowym „Pluton” z Pleszewa, między innymi we Wrocławiu, Brzegu, ale i  w Jarocinie. Wtedy to zauważył mnie ówczesny dyrektor Jarocińskiego Ośrodka Kultury - Marian Szurygajło i po zakończeniu służby wojskowej zatrudnił mnie jako instruktora amatorskiego ruchu artystycznego. W międzyczasie skończyłem Studium Kulturalno-Oświatowe we Wrocławiu. Acha, jeszcze  - proszę się nie śmiać, bo takie były czasy - brałem udział w konkursach piosenki radzieckiej, podczas których miałem okazję rywalizować w Kaliszu z Mietkiem Szcześniakiem.  

Z jakim efektem?

Oczywiście on wygrał. W JOK-u wiadomo, oprócz normalnej pracy od 1978 roku pracowaliśmy przy organizacji Wielkopolskich Rytmów Młodych. Wtedy grały tam takie zespoły, jak Ogród Wyobraźni z Ełku czy Kasa Chorych z wirtuozem harmonijki ustnej - Ryszardem Skibińskim. W 79 roku zjawił się Walter Chełstowski z Jackiem Sylwinem. Razem z moim ówczesnym dyrektorem podjęli decyzję o przekształceniu WRM od 1980 roku w Ogólnopolski Festiwal Muzyki Młodej Generacji. Później nazwa zmieniła się na Festiwal Muzyki Rockowej, a na koniec w Festiwal Muzyków Rockowych. Przeważnie pracowałem w ekipach technicznych przy scenie, pomagaliśmy muzykom na scenie i wokół. Z tamtych czasów utkwiły w mojej pamięci niezwykłe koncerty grup „TSA”, „Armia”, „Siekiera”, „Dezerter” czy „Dżem”, który grał przeważnie nad ranem, na zakończenie festiwalu, gdy wszyscy widzowie zmęczeni siedzieli na ziemi przed sceną, a Rysiek, na scenie, na kolanach śpiewał - to było wrażenie nie do opisania.

To jedna z takich chwil i osób, które zapadły panu szczególnie w pamięć?

Pamiętam też jak w jednym roku w zespół „Republika” publiczność rzucała pomidorami, woreczkami z piaskiem i maślanką, palili ich flagi a w innym z zachwytem słuchali niezwykłego koncertu Grzegorza Ciechowskiego. To był wspaniały muzyk, bardzo wymagający na scenie, ale super profesjonalista. Z kolei Irek Dudek, po tym jak nie mógł się dogadać z akustykiem, to na koncercie zadedykował mu tekst: „Zastanów się, co robisz?”. Albo grupa „T.Love” - niezwykle pracowici muzycy - codziennie, w czasie trwania festiwalu przychodzili, aby ich wpuścić wieczorami na scenę w JOK-u i do późnych godzin nocnych pracowali nad muzyką. Gitarzysta zespołu „Free Blues Band” przesiadywał na korytarzu za sceną i ze słuchawkami podłączonymi do gitary - wykonanej z drzewa czereśniowego - godzinami ćwiczył swoje partie solowe. Oczywiście wspomnę jeszcze o naszych superkolegach z zespołów „Acapulco” i „Paranoja”, które na co dzień grały w JOK-u i również były laureatami i zaistniały mocno na festiwalu. To jest temat rzeka i można by o tym wspominać godzinami. W międzyczasie zostałem kierownikiem instruktorów i Działu Organizacji Imprez. Oczywiście było również dużo grania, śpiewania, występów w różnych składach, chałtur, wesela i wszystko inne.

Ta przygoda niestety zakończyła się zupełnie niespodziewanie...

W roku 2008, po 30 latach ciągłej pracy w JOK-u zwolniono mnie i odesłano na tzw. „zieloną trawkę”. Była to dla mnie trudna sytuacja tym bardziej, że moja żona była wtedy w ciąży. Próbowałem odwołać się do burmistrza, który jednak stwierdził, że „nie może ingerować w decyzje dyrektora ośrodka”. Później po kolei zwolniono prawie wszystkich etatowych instruktorów robiących merytoryczną pracę z dziećmi, młodzieżą itd., a po kilku latach zlikwidowano Ośrodek Kultury i do dziś obiektem zawiaduje Biblioteka Publiczna.

Kolejny rok był już szczęśliwszy?

10 marca 2009 r. w Dzień Mężczyzny otrzymałem wspaniały prezent od żony w postaci cudownej córeczki Zuzanny! Prawie rok byłem jednak bezrobotny i wreszcie w sierpniu 2009 roku burmistrz Jaraczewa, wtedy jeszcze wójt - Dariusz Strugała, zaproponował mi stanowisko dyrektora w Gminnym Ośrodku Kultury w Jaraczewie, gdzie pracuję do dziś. W pracy mam super warunki. Robimy różne konkursy - Piosenki Dziecięcej, Religijnej, Patriotycznej, Country i wiele imprez muzyczno-rozrywkowych dla ludności. Nawet miasto ma w swoim logo hasło: „Jaraczewo w rytmie Wielkopolski”. Razem z burmistrzem zaproponowaliśmy naszym mieszańcom ciekawą imprezę. Skoro w Jarocinie grają na rockowo, w Krotoszynie na folkowo, no to my stwierdziliśmy, że w Jaraczewie będziemy grali country. Coroczna, sztandarowa impreza nazywa się „Jaraczewo - Chcemy Country”. Grali już u nas: Paweł Bączkowski, „Babsztyl”, „Whiskey River”. W tym roku mieliśmy zakontraktowane zespoły „Colorado Band” czy „Honky Tonk Brothers”. Niestety koronawirus pokrzyżował nasze plany artystyczne.

Trzeba przyznać, że jak na kogoś 60+ może się pan pochwalić świetną formą, co widać na zdjęciach zamieszczanych na fb. Niejeden młodszy mężczyzna mógłby pozazdrościć panu mięśni i kondycji. Jak się udaje ją utrzymywać?

Regularnie, trzy razy w tygodniu jestem na siłowni „Atlas” w Jarocinie. Muszę przyznać, że są tam super instruktorzy - trenerzy z profesjonalnym podejściem do ćwiczących.

Co jest dla pana największym powodem do dumy?

Moja szczęśliwa rodzinka, którą tworzą: żona Anna, 12-letnia córka Zuzanna, dwaj super synowie - Bartek i Karol, którzy na co dzień pracują we Francji w okolicach Grenoble. Mam też dwie synowe - Agnieszkę i Natalię oraz wspaniałego i przemiłego, 2-letniego wnuka Gabriela.

Jakie ma pan plany na przyszłość?

Na emeryturę się nie wybieram, bo to dla mnie trochę za wcześnie. Na co dzień gram z „chłopakami” muzykę country. Mam kilka swoich utworów. W Jaraczewie prowadzę zajęcia wokalne z dziećmi oraz „młodzieżą na emeryturze”, którzy zwą się „Złota Jesień”. Mam nadzieję że po pandemii dane nam będzie zorganizować jeszcze kilka fajnych imprez. Jest OK… i byle tak dalej.

 

 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama