- Jest problem. Ogólnopolski, ale u nas też jest odczuwalny. Leki są dzielone - mówi jedna z jarocińskich farmaceutek o ograniczonej bardzo możliwości zakupu leków przeciwzakrzepowych, a także insuliny.
W okresie letnim jest zwiększone zapotrzebowanie na leki przeciwzakrzepowe. - Przychodzi dwudziestu pacjentów, a ja mam jedno opakowanie, bo tylko tyle udało się dostać. Na kolejne muszę czekać nawet siedem dni - przyznaje farmaceutka. - Czeka też pacjent. Nie jest tak, że dostaje wszystko od razu. Musi chodzić dwa lub trzy razy, żeby wykupić całą zapisaną dawkę. Są te leki ciężkie do osiągnięcia. Szefowa bardzo się stara, staramy się tym pacjentom sprowadzać, ale trzeba się nagłowić, podzwonić i tu, i tam, faksować recepty.
W innych jarocińskich aptekach jest podobna sytuacja. - My zamawiamy, oczywiście, ale jesteśmy uzależnieni od tego, co dana firma czy hurtownia zrobi. Odpowiadają, że nie ma. Nie muszą się tłumaczyć - mówi kolejna farmaceutka. Zapewnia, że leki deficytowe zamawiane są codziennie. - Czasami uda nam się ze skutkiem zamówić po jednym opakowaniu, czasami - nie. Dziennie jest w stanie zrealizować swoją receptę jeden pacjent maksymalnie - dodaje.
Jedna z pracownic apteki przyznaje, że pacjenci się denerwują. - Biegają od apteki do apteki. Mają zapisane po 40 ampułek danego zastrzyku, a ja mam tylko dziesięć - podkreśla.
Podobne problemy pojawiają się w przypadku insulin. Pacjenci narzekają też na kłopot z nabyciem leków na astmę. - Do nas przychodzi po te leki deficytowe średnio osiem osób dziennie - przyznaje kolejna farmaceutka.
Problem opisywano w wielu mediach. - Leki były wywożone za granicę, bo u nas są tańsze, a na Zachodzie droższe. Tak mówią. Ja nie wiem, bo ja nie wywoziłam - zapewnia pracownica jednej z aptek. Część placówek w ogóle nie chce komentować sytuacji. - Nie możemy takich informacji udzielać. To są tajemnice firmy - tłumaczą.