Jeszcze dobrze nie rozpoczął się nowy rok, a już zapowiedziano szereg podwyżek. Dotkną one między innymi kierowców. Za co zapłacimy więcej?
Co prawda wstrzymane zostało wprowadzenie ustawy podnoszącej opłaty za przeglądy pojazdów po wyznaczonym terminie, ale kierowcy nie mają specjalnych powodów do radości. W tym roku więcej zapłacimy bowiem nie tylko za paliwo, ale i brak ubezpieczenia.
Każde zarejestrowane auto - niezależnie, czy stoi w garażu, czy jest normalnie użytkowane - musi mieć wykupioną polisę OC. Za jej brak grożą kary, które wyznaczane są na podstawie płacy minimalnej. Ta w 2019 roku wzrosła do 2.250 zł, co z automatu powoduje wzrost mandatów za brak OC. Pieniądze z tych mandatów trafiają do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego.
Oznacza to, że posiadacze samochodów osobowych, którzy zapomną o wykupieniu OC po 3 dniach spóźnienia zostaną ukarani kwotą 900 zł. W przypadku spóźnienia do 14 dni - do 2.250 zł. Jeśli nie zapłacimy OC przez dłuższy czas, mandat może wynieść nawet 4.500 zł.
To jednak nie koniec. W tym roku do cen paliwa została wliczana opłata emisyjna w wysokości 8 gr za litr.
15% tej opłaty trafi do powołanego niedawno Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. Pozostałe 85% przekazane będzie do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Co prawda spółki paliwowe nadzorowane przez Skarb Państwa zadeklarowały, że dodatkowa opłata nie wpłynie na cenę sprzedawanych paliw, ale trudno w to uwierzyć.
Po co doliczono kolejną opłatę? Dzięki nowelizacji będzie można tworzyć Strefy Czystego Transportu, czyli zamknięte obszary w centrach miast, gdzie wjadą za darmo tylko hybrydy plug-in (na wtyczkę) oraz samochody elektryczne i wodorowe. Pozostali będą musieli zapłacić 2,5 zł za godzinę.