Twierdzi, że nie rozdawał gazetki, tylko opijał samochód

Opublikowano:
Autor:

Twierdzi, że nie rozdawał gazetki, tylko opijał samochód - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Dawid Waszak, jarociński autor książek, pracownik ZGO, a w ostatnich wyborach samorządowych kandydat na radnego powiatowego z listy SLD Lewica Razem przysłał oświadczenie, w którym odnosi się do słów Roberta Kaźmierczaka oskarżającego go o rozdawanie gazetek niepochlebnych Adamowi Pawlickiemu.

Incydent miał miejsce w ubiegły piątek. - Gazetki roznosiło trzech mężczyzn. Mieli ich trzy pełne torby. Jednym z nich jest Dawid Waszak, kandydat na radnego. Zanim przyjechał patrol uciekł do lasu - relacjonował wtedy Kaźmierczak.

Waszak nie chciał przed kamerą rozmawiać z dziennikarzem. Przysłał jednak pismo.

Oświadczenie Dawida Waszaka (pisownia oryginalna):

Dnia 14 listopada br. według roznoszącego ulotki wyborcze Rajmunda Banaszyńskiego, kandydującego do rady, rzekomo byłem widziany w Cielczy kolportując nielegalne gazetki. Jak relacjonował Pan Robert Kaźmierczak, przed przyjazdem patrolu policji, miałem uciec do lasu. Otóż byłem tego dnia w Cielczy, jednak w całkiem innej sprawie. Właśnie wtedy umówiłem się z kolegom, który odebrał mnie z Jarocina, po czym pojechaliśmy do Cielczy, gdzie ten właśnie kolega mieszka. W planie mieliśmy opicie samochodu, który został przez niego niedawno kupiony. Przy okazji podarowałem mu książkę. Nie pamiętam ile dokładnie spędziłem u niego czasu, ale wracając, zdążyłem wstąpić do Dino kupując sobie coś do zjedzenia. Wychodząc z supermarketu spotkałem Pana Roberta Kaźmierczaka z aparatem i Pana Rajmunda Banaszyńskiego. Pan Robert Kaźmierczak, zaczął mnie oskarżać o kolportaż nielegalnej gazety, której z resztą nie miałem. Nie zatrzymywałem się udając się w stronę krajowej 11, z chęcią wykonania telefonu do kogoś, kto mógłby mnie odebrać. Pan Robert Kaźmierczak udał się za mną, nie przestając mnie oskarżać. „Wie Pan, że łamie Pan prawo?” „Będzie miał Pan problemy”, „Policja już jedzie”, takimi słowami straszył mnie Pan Robert Kaźmierczak. Aby zapewnić Pana Roberta, że nie robie nic złego, rozpiąłem kurtkę i w celu udowodnienia mojej niewinności pokazałem, że nic pod nią nie ukrywam. Niestety Pan Robert Kaźmierczak nie przestawał mnie oczerniać. W tym momencie podjechał samochodem Pan Bartek Walczak, który wychodząc z niego wyciągnął dyktafon. Gdy zauważyłem co trzyma w ręku Pan Bartek, ponownie powiedziałem, że wracam do domu. Pan Robert Kaźmierczak, wraz z Panem Bartkiem Walczakiem, nie przestawali mnie oskarżać. Niestety, przez nerwy i straszenie policją, nie pamiętam dokładnie co wtedy mówili. Panu Bartkowi Walczakowi, powiedziałem aby schował dyktafon, dodając, że chcą mnie wrobić, po czy poszedłem dalej chodnikiem. Nie jestem przyzwyczajony do takich sytuacji. Głównie pracuje przed komputerem, gdzie dalekie są mi takie incydenty, dlatego, nie chcąc się dalej wdawać w rozmowę, przyśpieszyłem idąc chodnikiem w stronę Jarocina. W napływie nerwów, nie zadzwoniłem po nikogo postanawiając wrócić na pieszo. Idąc główną ulicą nie zauważyłem policji, którą straszył mnie Pan Robert. Takie same wyjaśnienia złożyłem na policji.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE