Referendum Jarocin 2015. 29 listopada w Jarocinie obędzie się pierwsze w historii miasta referendum w sprawie odwołania burmistrza i rady miejskiej. Adam Pawlicki już zapowiedział, że będzie namawiał swoich zwolenników do tego, aby w ostatnią niedzielę listopada, zamiast do urn poszli na spacer.
Co zrobią radni? Zapytaliśmy ich o to w przerwie ostatnich obrad rady miejskiej. - 27 listopada będzie sesja pożegnalna. Nie ma szans, żeby nas mieszkańcy odwołali, ale żeby się witać, to najpierw się trzeba pożegnać - mówi radny Romuald Gruchalski z rządzącego klubu ZJ. Wiceprzewodniczący rady Paweł Adamkiewicz i zarazem sołtys Łuszczanowa deklaruje, że na głosowanie nie pójdzie. - Dlaczego mam brać udział w odwołaniu własnego siebie? Nie widzę takiej potrzeby. Nie boję się o swoje stanowisko, ale myślę, że mieszkańcy nie pójdą do tego referendum, bo widzą - akurat w moim okręgu wyborczym - jakie są inwestycje poczynione - mówi Adamkiewicz.
Dla jego koleżanki radnej Danuty Maćkowiak (ZJ) referendum to „marnowanie pieniędzy”. - Gdybym poszła i zagłosowała przeciwko, dałabym sygnał, że referendum jest słuszne - mówi z kolei radna Lechosława Dębska (ZJ). Tadeusz Kuberka, który do rady wszedł z KWW Stanisława Martuzalskiego twierdzi, że na głosowanie pójdzie. - Jeżeli mieszkańcy zdecydują, że trzeba burmistrza i rade odwołać to będzie ich decyzja - mówi racja z Witaszyc (KSM). Udział w głosowaniu zadeklarowali też członkowie klubu PSL-u. - Zdaję sobie sprawę, że mogę zostać odwołany, ale nikt nie jest przywiązany ani „skazany na stołek”, trzeba wybierać między rzeczami słusznymi i bardziej słusznymi – mówi Ryszard Kołodziej (PSL).
Co powiedzieli inni radni? ZOBACZ WIDEO
Wszystko o REFERENDUM 29 listopada w naszym specjalnym serwisie TUTAJ