Przełożeni wysłali ją na ulicę. Przeczytaj historię siostry Anny Bałchan

Opublikowano:
Autor:

Przełożeni wysłali ją na ulicę. Przeczytaj historię siostry Anny Bałchan - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Siostra Anna Bałchan należy do Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej. Jest terapeutą motywującym, trenerem dialogu motywującego, a jednocześnie założycielką i prezesem zarządu Stowarzyszenia PoMOC dla Kobiet i Dzieci im. Marii Niepokalanej.

 

Po szkole średniej wstąpiła do zakonu. Ukończyła studia teologiczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Od 1999 zajmuje się pomocą osobom uwikłanym w prostytucję, kobietom i ich dzieciom zagrożonym lub dotkniętym przemocą seksualną, fizyczną i psychiczną, ofiarom handlu i ich rodzinom. Za swoją działalność otrzymała Nagrodę Totus, Nagrodę im. Księdza Józefa Tischnera oraz Nagrodę bł. Emila Szramka. Z działalnością siostry Anny można zapoznać się na stronie internetowej www.budujemycosdobrego.pl. Przy okazji można też wspomóc budowę Centrum św. Józefa.

 

 

 

Rozmowa z siostrą Anną Bałchan ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej, która prowadziła nauki rekolekcyjne w parafii św. Antoniego Padewskiego w Jarocinie.

 

Podczas spotkań rekolekcyjnych mówiła siostra o tym, że całe życie kłóci się z Panem Bogiem. Jakim cudem została siostra zakonnicą?

Ja jestem dowodem na dowcip Najwyższego Pana. Stworzył buldoga, kozę, a mnie powołał do zakonu. Mnie - osobę niepobożną, niepokorną, niepracowitą, a najbardziej trudno było mi z posłuszeństwem. Jeden z polskich piosenkarzy śpiewa, że „miłość jest niepokojem”. I nagle pojawia się myśl, żeby zostawić wszystko i odejść. Pojechałam na rekolekcje, ale to nie siostry zakonne mnie zachwyciły, ale charyzmat zgromadzenia. To, że pracują one z kobietami. Widziałam zawsze jak mało jest sprawiedliwości, wdzięczności wobec kobiet. Jak bardzo są niedoceniane. To, że kobiety biorą na siebie wszystko, nie angażując często drugiej strony. To wynikało z naszej historii. W czasie wojny kobiety musiały być silne dla dzieci, rodziny. Nie pozwalały sobie na uczucia. Trzeba było żyć i walczyć. My potrzebujemy mamy i taty, ale i czułości, uznania z ich strony.

Wspomniała siostra, że jej życie nie było łatwe od samego początku. Dlaczego?

Autorytet medyczny powiedział na początku moim rodzicom, że będę upośledzona. Dlatego cokolwiek zrobiłam i dawałam radę w przedszkolu czy szkole, to byli bardzo zadowoleni. Uważali, że szybko umrę. To były lata 60-te. Urodziłam się z rozszczepem. Nie miałam wargi, rozwalone podniebienie. Radzono rodzicom, żeby zostawili mnie w szpitalu czy w ośrodku prowadzonym przez zakonnice. Do dzisiaj śmiejemy się, że moja operacja odbyła się dzięki Bogu i partii. Mój tata należał do PZPR-u, a jego przyjaciel był sekretarzem. Mój dziadek nie należał i całe życie ponosił tego konsekwencje. Dopiero po latach mogliśmy o tym porozmawiać. Tata mówił, że gdyby nie był w partii, to nie byłoby ani mieszkania, ani pracy. Mój ojciec został wezwany do komitetu, dlatego że moja siostra poszła do Pierwszej Komunii Świętej. No to powiedział, że to jego żona zajmuje się wychowaniem dzieci, a on się nie wtrąca, aby nie rozbijać małżeństwa. No i mu się udało. Moja operacja odbyła się w Polanicy. Moi rodzice chcieli się mną zajmować. Nie myśleli nawet o tym, żeby mnie gdzieś zostawić. Cieszyli się każdym moim przejawem normalności. Bali się, że nie zostanę zaakceptowana i będę miała problemy z komunikacją. W naszej klatce w bloku z jednego roku było nas troje. Wychowywaliśmy się razem jak rodzeństwo. Dla nich nie byłam dziwna. Gorzej, gdy trzeba było iść do szkoły czy przedszkola. Rodzice nie oczekiwali ode mnie cudów. Wiedzieli, że nie jestem geniuszem. Moja siostra, starsza o siedem lat, była prymusem, zawsze brała udział w akademiach. Rodzice musieli jeździć ze mną po szpitalach, lekarzach. Mnie zawsze było więcej wolno.

 

A gdy przyszło do wyboru szkoły średniej, zdecydowała się siostra na raczej męską dziedzinę...

Chodziłam do liceum zawodowego - mechanik obróbki skrawaniem. Odpowiadało mi to, że były dwa dni warsztatów, a trzy dni szkoły. Ja chciałam początkowo po szkole podstawowej iść do zawodówki, a potem do pracy na kopalnię, na sortownię. To była bardzo ciężka praca w pyle, w wysokich temperaturach latem, a zimą w mrozie. Wybierało się ręcznie bryły węgla. Tam pracowało bardzo wiele kobiet. Plusem było to, że dostawało się tzw. książeczki „G”, które dawały dodatkowe przywileje. Tata chciał jednak, abym poszła do liceum. Nasze pokolenie straszono tym, że jak się nie będziemy uczyć, to będziemy ulicę zamiatać albo kopać rowy. Uczyliśmy się na małych fiatach. Robiliśmy zawody, kto pierwszy otworzy zamek. Chodziło się na lakiernię. Takie umiejętności się przydają. Wiele rzeczy, jako siostry, musimy robić same. A poza tym mamy do czynienia z fachowcami, którzy myślą, że nie odróżniamy gwoździa od nakrętki.

 

Jak rodzice przyjęli decyzję o wyborze zakonu?

Byli mimo wszystko zaskoczeni. Ja poszłam zaraz po maturze. Następnego dnia po ślubie i weselu mojej siostry. Z opuchniętymi nogami. Gdzieś przeczytałam, że Bogu nie daje się ochłapów, więc dałam mu swoją młodość. Powiedziałam tacie, że przynajmniej nie musi robić dwóch wesel, a dwie córki od razu wyfruną mu z domu. Na początku, kiedy pojawiały się myśli o powołaniu, uznałam jednak, że coś mi się roi. Szłam na imprezkę, bo jak dużo można się uczyć. Ten wewnętrzy głos ciągle powracał. Do zakonnic podchodziłam z szacunkiem, ale z daleka. W końcu jednej nocy napisałam list, który do dzisiaj przechowuję w szkatułce. Napisałam: „Ja, Anna Maria Krystyna, bo takie imię mam z bierzmowania, zgadzam się w końcu, żeby dał mi wreszcie święty spokój”. Ale zawarłam taki układ z Panem Bogiem, że to On będzie mnie trzymał i nie pozwoli mi odejść od Siebie. Fajnie jest się z kimś pokłócić. Jeżeli byłabym osobą niewierzącą, to z kim ja bym rozmawiała?

 

Jak to się stało, że zaczęła siostra pracować w środowisku prostytutek?

Stowarzyszenie „Dom Aniołów Stróżów” z Katowic, które pracowało z dziećmi ulicy, poprosiło wiceprezydenta, żeby napisał do matki przełożonej z prośbą o skierowanie siostry do pracy z kobietami. Tam była wskazana konkretna siostra, ale okazało się, że tamta zakonnica była wtedy we Włoszech, gdzie dostała zgodę na pracę w szpitalu. No to nie ściągali jej, tylko wybrali inną, najspokojniejszą. Wcześniej chciałam iść na socjoterapię, ale przełożeni się nie zgodzili. Jak mi powiedziała przełożona, że pójdę do alkoholiczek, narkomanek i prostytutek, to zaczęłam się śmiać. Przełożeni wysłali mnie na ulicę. Ale skoro dostajesz błogosławieństwo, to idziesz. Nikt ci nie powie, co masz robić. Czy ja się bałam? Oczywiście, że tak. Jeśli wierzę, że Bóg jest ze mną i mnie prowadzi, to idę. Z zachowaniem oczywiście zdrowego rozsądku. Pracowałam z bezdomnymi, dilerami, transwestytami, ludźmi po wyrokach. Mnóstwo problemów i ludzkich historii. Niektórym towarzyszyło się do śmierci, bo nie byli w stanie zawrócić z tej drogi. Piękni, cudni ludzie o złamanym sercu. Tacy, których dorośli podeptali. Tacy, którzy uwierzyli szatanowi, który mówi: „jesteś nic nie warty, nic z ciebie nie będzie, szkoda, że zabierasz innym tlen”.

 

Jakie były początki? Jak siostra uczyła się swojej nowej roli?

Nie miałam pojęcia o pracy socjalnej, więc pojechałam do siostry Małgorzaty Chmielewskiej do wspólnoty Chleb Życia. Tam były chore kobiety i takie z małymi dziećmi, jak również osoby bezdomne. Siostra kazała mi wziąć wózki i iść z panami żebrać na giełdę. Ja z moją posturą byłam zaprzeczeniem postu. I ja - taka „misia” - mam iść żebrać? Poszłam jednak. Dużo kosztowało mnie, żeby poprosić o resztki warzyw i owoców. Pan był niby uprzejmy. Wziął, jak się później okazało, zgnitego arbuza i rzucił mi go na ręce. Owoc pękł, a ja stałam taka obrzygana. Poczułam się upokorzona. Dostałam ciśnienia 220. Pomyślałam sobie: „Jak nie chcesz dawać dziadu, to nie dawaj, ale nie musisz upokarzać”. Bezdomni jak mnie zobaczyli, to się kulali ze śmiechu. I ja pomyślałam: „No Panie Boże, teraz mi tylko, żeby mnie jakiś ptak osrał”. I w tym momencie: trzask, na twarz, na welon. Od tamtego momentu jestem już ostrożna w słowach wypowiadanych wobec mojego Pana. Cały czas jestem w drodze z Bogiem. Żeby stanąć w prawdzie wobec Boga, trzeba najpierw stanąć w prawdzie przed sobą. Jeśli nie nazwiemy po imieniu swojego lęku, zazdrości, chciwości, pożądliwości, to nie pokażesz Bogu swojej rany.

 

Pracuje siostra również z ofiarami przemocy. Coraz częściej mówi się o tym, że o wiele gorsza od przemocy fizycznej jest ta psychiczna, którą jest nawet trudno udowodnić. Zdarza się, że kobiety nie chcą odejść. Tłumaczą się, że ślubowały w kościele, więc nie tylko chronią męża alkoholika, a nawet wręcz zapewniają mu warunki do picia.

Zawsze zwracam uwagę na to, że na tym cierpią dzieci. Alkoholik ma gdzieś swoją żonę, dzieci i bliskich. Jeśli nie dozna kryzysu, to nic się nie zmieni w jego życiu. Alkoholika interesuje tylko jego własne cierpienie i dyskomfort. Jeśli pomagamy w piciu, zatajamy wszystko, to pomagamy rozwijać chorobę. Rodzina musi powiedzieć: „Kochamy cię, ale nie zgadzamy się na to, co jest”. Często w odpowiedzi kobieta słyszy jednak: „ja nie mam problemu! jeśli ty masz problem, to się lecz wariatko”. Żeby coś zaczęło docierać, potrzeba 3-4 miesięcy w trzeźwości. Ja kiedyś też wypijałam browarka dziennie. W środowisku górniczym było to coś normalnego. Teraz wiem, że mogę wypić alkohol dla przyjemności, z okazji imienin czy urodzin, to jest to ok. Inaczej jest, jeśli załatwiam w ten sposób swoje problemy, chcę się upić, żeby nie myśleć, to jest to już problem. Często kobieta jest w tych decyzjach samotna. Rodzina męża, a często i jej własna reaguje słowami: „a czego ty się czepiasz? Chłop pracuje i cię nie zdradza. Przesadzasz. A co ty byś chciała księcia z bajki?” Co z tego, że masz mężczyznę w domu, jeśli ciągle czuć od niego alkohol. Weź podziel się swoimi problemami, weź porozmawiaj o dzieciach. On się nimi nie zajmie, bo mu się nie chce, bo nie ma siły. A one potrzebują taty, jego spojrzenia miłości i tej siły, że dadzą sobie w życiu radę. Jest taka kapitalna strona tato.net, której bardzo kibicuję.

Ważne jest też, aby rodzice przyjmowali swoje dzieci takimi, jakie są, a nie takimi, jakie chcieliby, żeby były. Powinni zachowywać się jak odkrywcy. Niech syn będzie dobrym mechanikiem samochodowym, jeśli ma ku temu zdolności i zainteresowania. Chodzi o to, żeby pytać, rozmawiać, a nie narzucać swoje zdanie.

 

Żałuję, że w szkołach nie mówi się o tym, jak postrzega mężczyzna, a jak kobieta. Potem faceci nie wiedzą, o co nam chodzi. My mamy „odczucia”, „podczucia”, „zaczucia”, „przeczucia”, a musimy nauczyć się mówić konkretnie o tym, o co nam chodzi. A nie karać miną, wzdychaniem, czy tekstem w stylu: „domyśl się!”. Faceci mają dobre, czyste intencje, ale się nie domyślą.

 

Czy teraz, po latach wybrałaby siostra raz jeszcze tę samą drogę?

wiedziała, co mnie czeka, to bym się nie zdecydowała. wiedziała o tym wszystkim, co będę musiała przeżyć, to nie wiem, czy bym wyraziła zgodę. W małżeństwie też człowiek nie wie, ile trudności go czeka. Gdybyśmy wiedzieli od początku, to może nikt by się nie zdecydował na ślub z obawy przed cierpieniem. Jestem kobietą spełnioną i szczęśliwą. Chociaż nie znaczy to, że nie choruję czy nie mam słabości. Ja to wszystko przeżywam. Nie mam czasu na opowiadanie opowieści dziwnej treści i na koloryzowanie. Szkoda mi czasu i energii. Jestem tylko świadkiem mojego Pana. Liczy się dla mnie relacja, więź i miłość. Mam marzenie, żeby zarazić tym pragnieniem wszystkich ludzi. I jeśli zaczną to realizować w swoich rodzinach, domach, środowiskach, to ja będę naprawdę szczęśliwa. Ja się czuję najbogatszym człowiekiem na świecie. Przeżywam przygodę swojego życia.

 

Dzielę się swoim doświadczeniem. Dzięki temu przypominam sobie te momenty, gdy wyraźnie doświadczyłam miłości Boga. Człowiek ma łatwość w zapominaniu. Dlatego ważne jest, aby pielęgnować w sobie wdzięczność. Okazać komuś sympatię. Powiedzieć o tym za co go cenię. Trzeba to zrobić dzisiaj, bo jutra może nie być.

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE