Co złego może się stać drużynie, która po 14 minutach prowadzi 2:0? Jeśli jest nią Jarota - wszystko.
Tak też było w sobotnim spotkaniu z Energetykiem Gryfino. Mecz rozpoczął się w wymarzony sposób dla zawodników JKS-u, którzy już w 5. minucie objęli prowadzenie po golu Piotra Skokowskiego. Boczny obrońca wykorzystał rzut karny po tym, jak jeden z defensorów gości odbił piłkę ręką w polu karnym. Dziesięć minut później było już 2:0 dla Jaroty po świetnym strzale z dystansu Krzysztofa Matuszaka.
Wydawało się, że Jarota kontroluje przebieg spotkania, a zwycięstwo jest tylko kwestią czasu. Nic bardziej mylnego. Po zmianie stron gospodarze grali nie do poznania. Akcje się nie kleiły, piłkarze popełniali indywidualne błędy, a Energetyk dość swobodnie rozgrywał piłkę na połowie JKS-u.
ZOBACZ TEŻ: Niespodziewany remis Jaroty z Elaną
Niemrawa gra naszej drużyny doprowadziła do straty pierwszego gola. Goście poczuli wiatr w żagle i dążyli do strzelenia drugiej bramki. To również im się udało. Piłka w kuriozalny sposób wyślizgnęła się z rękawic Mateusza Filipowiaka i było 2:2. Jarota była w szoku, a Energetyk w szczytowej tego dnia formie. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry nadszedł kolejny atak. Obrońcy z Jarocina byli bez szans. 3:2 dla Gryfina.
Kibice zaczęli opuszczać stadion przed końcem meczu, a piłkarze Jaroty nie potrafili zrozumieć, jak mogli wypuścić zwycięstwo z rąk.
Jarota Jarocin - Energetyk Gryfino 2:3 (2:0)
1:0 - Piotr Skokowski (5.)
2:0 - Krzysztof Matuszak (14.)
2:1 - Łukasz Piskorowski (72.)
2:2 - Konrad Prawucki (88.)
2:3 - Szymon Wierzchowski (90.)
Jarota: Mateusz Filipowiak - Jędrzej Ludwiczak, Dawid Piróg, Piotr Garbarek, Piotr Skokowski - Jakub Czapliński, Krzysztof Matuszak, Jakub Nowak, Mateusz Dunaj (80. Dominik Pawłowski) - Dominik Chromiński, Miłosz Kowalski (57. Sebastian Maślanka)