- Gdzie by nie spojrzeć, na jaką plantację, wygląda to źle - mówią rolnicy i plantatorzy. Opady, które pojawiły się w ostatnich dniach, są niewielkie i nadal - mocno niewystarczające. Prognozy - nieciekawe...
- O ile zboża zimowe do tej pory jeszcze w miarę wyglądały, teraz już też "siadają", zwłaszcza na lżejszych glebach. Wiosenne zasiewy wyglądają kiepsko albo - bardzo kiepsko. Wschody są tragiczne
- ocenia Krzysztof Szyszka, prezes Zrzeszenia Producentów Owoców i Warzyw "Pomwitrus".
- Nawet jeśli w dzień było ciepło, nocami wracały przymrozki i one też szkodziły uprawom. Kiepsko z truskawkami, buraków nie widać.
Jaka jest sytuacja na plantacjach truskawek?
- Porażka. (...) Wyglądają też tragicznie. Niektóre pączki zaczynają kwitnąć, ale już są w środku zmarznięte (...)
- mówi Krzysztof Szyszka.
- Gdzie by nie spojrzeć, na jaką plantację, wygląda to źle. Kukurydzę rolnicy siali w tumanach kurzu, a tam, gdzie ciężki grunt, wśród grudek ziemi. Buraków zasianych miesiąc temu nawet nie widać, żeby w ogóle wschodziły. (...) Jeżeli to tak dalej będzie postępować i ta susza do tego, oby nam chleba nie brakło...
Właściciel liczącego ok. 4 tys. ha ziemi gospodarstwa, z tego 3,5 tys. ha w Wielkopolsce, Wojciech Wójcik nie ukrywa, że ma obawy związane z tegorocznymi plonami.
- Trzeba się spodziewać, że ten rok będzie ciężki, bardzo ciężki. Dużo gorszy niż poprzednie lata. Mimo że ubiegłe były też złe, przepadywało chociaż co dwa tygodnie. Teraz nie padało w ogóle. Nie było śniegu, nie było wód z zimy
- mówi Wojciech Wójcik. Przewiduje, że tegoroczne plony będą niższe minimum o 30 %.
- Będę się cieszył, jak będą tylko o tyle niższe
- dodaje. Jakie jest rozwiązanie?
- Powinniśmy naciskać samorządy, żeby wydawały zezwolenia na studnie głębinowe, na zbiorniki retencyjne. My, rolnicy, powinniśmy robić stawy, zastawy na rzekach. To, co kiedyś było. Nie trzeba odkrywać nic nowego
- podkreśla.
- My żeśmy pozasypywali, jako rolnicy, rowy, bo każdy chciał mieć trochę więcej pola. Pozasypywane są stawy, nieudrożnione. Coś, co zrobili nasi przodkowie, my - zniszczyliśmy. Woda rolnikom ucieka
Wskazuje, że rolnicy powinni mieć swoje ujęcia wody.
- 90 % gospodarstw na Zachodzie - np. w Danii lub Holandii - ma swoje ujęcia, studnie głębinowe. U nas ich nie ma i nikt o tym nie myśli
- mówi Wojciech Wójcik.
Samorządy powinny robić zbiorniki retencyjne, a rolnicy powinni przestać zakopywać rowy i zacząć je czyścić. Należy dbać o lasy, robić nasadzenia drzew, krzewów w miejscach do tego przeznaczonych.
- Kiedyś na każdym polu były trzy, cztery rowy, one się zbiegały do stawu, na którym założona była tama. Zalewane były łąki, woda była uwalniana, płynęła sobie do rzeki, a stamtąd - do morza. Dzisiaj nie ma stawów, nie ma tam, wszystko jest zaorane, uprawione, zasypane. Melioracja jest nieczynna
- stwierdza.
- Do kogo chcemy mieć pretensje? Do siebie, bo my o to nie dbamy. Powinniśmy sami tę wodę zatrzymywać. Szkoda wody. Ona nam ucieka do morza.
Właściciel gospodarstwa przyznaje, że aby ochronić uprawy przed skutkami suszy, zatrzymać wodę, stosuje naturalny obornik.
- Trzeba wrócić do tego, co było kiedyś. Dużo gnoju. Śmierdzi, będą ludzie z miasta dzwonić, ale tych ludzi też trzeba wyżywić
- dodaje.
MICHAŁ K. KOWALEWSKI klimatolog, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej
- (...) Teraz mamy dość intensywną, głęboką suszę. Pojawiła się w nie najlepszym gospodarczo momencie. To okres, kiedy rusza wegetacja, dużo roślin ma niedobory wody tak potrzebnej do wzrostu. Analogiczny okres bezdeszczowy w okresie lata czy jesieni wywołałby mniejsze skutki gospodarcze. Taka sytuacja w okresie żniw byłaby wręcz bardzo pożądana. Obecnie, od ponad miesiąca opadów właściwie nie ma. Wody jest coraz mniej. Duży udział w tym ma to, iż zmienia się reżim opadowy - zima jest bardzo sucha. W zasadzie nie ma pokrywy śnieżnej, która była dużym rezerwuarem wody. Opady, jeśli są, są krótkie i bardzo intensywne. Większa część wody, która spada, bezproduktywnie odpływa, rzekami, do Bałtyku. Nie jest gromadzona w glebie i w tzw. małej retencji. Duża część wody jest po prostu tracona, z punktu widzenia głównie rolniczego. Jako społeczeństwo powinniśmy dbać o tzw. małą retencję - nielikwidowanie zagłębień śródpolnych, stawów, niewielkich zalesień. Uwaga też z melioracją. Mamy spore tereny, które były - w celu zwiększenia produkcji rolnej - meliorowane, osuszane. To się teraz mści. Te tereny z kolei są zbyt suche. Oczywiście, 30 lat temu było nie do przewidzenia, nie do uwierzenia, że tak się zmieni reżim opadowy. Teraz należy iść w kierunku nawadniania, a nie osuszania terenów.
JANUSZ GOGOŁKIEWICZ Nadleśniczy, Nadleśnictwo Jarocin
- W mojej ocenie skutki suszy, które w lasach pogłębiają się od wielu lat, w tym roku mogą przybrać już katastrofalne skutki. (...) W zeszłym roku według pomiarów prowadzonych na szkółce leśnej w Jarocinie spadło 431 mm deszczu na 1m2, czyli o jakieś 200 mm za mało do zadowalającej nas leśników ilości. W roku 2018 było jeszcze mniej, bo 365 mm. Dodatkowo trzeba zaznaczyć, że w kwietniu roku 2019 (w czasie, kiedy wegetacja rusza pełną parą i deszcz jest bardzo potrzebny - przynajmniej 50-60 mm), spadło 7 mm, a w czerwcu 2019 katastrofalne 2,5 mm! Ten rok zapowiada się jeszcze gorzej. Poza tradycyjnym już brakiem wody z opadów śniegu (beznadziejny grudzień - trochę deszczu - tylko 14 mm, najsuchszy styczeń), mamy marzec z bardzo słabymi opadami - 18 mm, no i kwiecień - do dzisiaj spadło tragicznie mało, bo 1,5 mm deszczu! Od suszy cierpią coraz bardziej średniowiekowe i starsze drzewostany. W ostatnich latach w naszych okolicach prawie całkowicie zamarły fragmenty lasów świerkowych (świerk ma płytki system korzeniowy, przez co susza glebowa wpływa na niego najwcześniej i najmocniej). Przez suszę w złej kondycji są również dęby, które do dobrego rozwoju wymagają dużej wilgotności gleby i powietrza. Na skutek ogólnego ocieplenia, braku mroźnych i śnieżnych zim, które determinują po sezonie wegetacyjnym wyraźną fazę spoczynkową, problemy w całej Polsce zaczynają mieć gatunki półkuli północnej, (tzw. borealne), wśród nich przede wszystkim sosna pospolita, główny składnik naszych lasów (około 70% udziału). Osłabione przez suszę sosny atakują coraz częściej gatunki szkodliwych owadów, które wcześniej nie miały znaczenia gospodarczego. Niestety, z roku na rok obserwujemy i musimy usuwać w Nadleśnictwie Jarocin coraz to większe fragmenty zamierających drzewostanów sosnowych. Staramy się tam, gdzie jest na to szansa (czyli gdzie jest jeszcze woda, choćby okresowo), budować małe obiekty retencyjne: zastawki, progi piętrzące i spowalniające spływ wody na rowach, niewielkie śródleśne zbiorniki wodne, "poidła" dla zwierzyny. Takie miejsca ostatnio, niestety, coraz trudniej w lesie znaleźć.
JAROSŁAW WŁADCZYK Zespół Komunikacji Społecznej i Edukacji Wodnej Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Poznaniu
- Susza stała się dziś problemem i wyzwaniem nie tylko dla powiatu jarocińskiego czy Wielkopolski, ale dla całego naszego kraju. Wpływ na taką sytuację miało wiele czynników: coraz bardziej dotkliwe dla ludzi zmiany klimatu na całym świecie, niedobór opadów, z którym w Polsce zmagamy się od 3 lat, a także to że znajdujemy się na przedostatnim miejscu w Europie pod względem zasobności w wodę w przeliczeniu na jednego mieszkańca - 1.600 m3/rok. Tymczasem średnia w Europie wynosi on 4.500 m3 /rok. W przypadku powiatu jarocińskiego, z uwagi na obecną sytuację meteorologiczną, zaobserwować można wyjątkowo niskie stany wody w administrowanych przez RZGW Wód Polskich w Poznaniu ciekach i rzekach (m.in. Prosna, Lutynia, Lubieszka, Lipinka, Lubianka, Brodek, Rudnik, Żybura, Kotlinka, Kanał Żerniki, Kanał Stefanowski, Czarny Rów Ib. Na zbiorniku wodnym w Roszkowie udało nam się, dzięki prowadzeniu rozsądnej gospodarki wodnej, uzyskać poziom wody zbliżony do normalnego poziomu, co stanowi około 0,97 mln m3 zmagazynowanej wody. Jednak aktualnie tendencja poziomu wody na zbiorniku jest spadkowa. Przewidywanie, jak sytuacja będzie wyglądała w najbliższych miesiącach, jest bardzo trudne, gdyż jest składową wielu czynników i opatrzone dużym marginesem błędu. Podobnie jak w przypadku prognozy pogody, najbardziej prawdopodobną jest informacja wydana na najbliższe godziny/dni.
Zagrożenie pożarowe w jarocińskich lasach jest już od kilku dni bardzo duże. Wilgotność ściółki leśnej według porannych pomiarów przekracza jeszcze nieznacznie 10%, ale już po południu spada do 7-8%.