Niektórym trudno uwierzyć, że wejście na Łysą Górę tak wygląda.
Szwajcaria Żerkowska to jedno z bardziej urokliwych miejsc na naszym terenie. Oprócz znanego wszystkim punktu widokowego czy pałacu w Śmiełowie kolejną atrakcyjną pozycją na mapie tej krainy jest zapewne Łysa Góra o wysokości 161 m n.p.m. Znajduje się w środku lasu na północ od Żerkowa. Można na nią dotrzeć korzystając z zielonego szlaku pieszego. Nie jest to jednak łatwe - jak skarży się nasz czytelnik.
Jeden z mieszkańców Żerkowa napisał za pośrednictwem DAJ ZNAĆ:
„Łysa Góra jest zarośnięta. Żeby tam dotrzeć, to trzeba tasaki zabrać ze sobą. Miejsce zapuszczone!!! To jest Żerków? Gdzie szlaki? Nawet nie ma tam gdzie usiąść i odpocząć, jest tylko tablica. Trudno uwierzyć, że to tak tam wygląda”.
- Tereny, o których mowa, należą do Nadleśnictwa Jarocin. Z moich informacji wynika, że zostały one uprzątnięte po pamiętnej burzy z 2017 roku - tłumaczy Michał Surma, burmistrz Żerkowa.
Obszar, na którym znajduje się Łysa Góra obejmuje lasy gospodarcze. Tutaj więc prowadzi się gospodarkę leśną, która w dużym uproszczeniu polega na pielęgnacji i pozyskiwaniu drewna oraz odnawianiu drzewostanu.
Jest to teren ciekawy przyrodniczo i historycznie. O ile pamiętam stała tam kiedyś jakaś wieża. Obecnie znajduje się tam tablica informacyjne - mówi Janusz Gogołkiewicz, nadleśniczy Nadleśnictwa Jarocin.
Jak wyjaśnia nadleśniczy, Lasy Państwowe nie są w stanie budować specjalnych ścieżek do każdego ciekawego punktu znajdującego się w lesie. Teren, o którym mowa, uległ częściowemu zniszczeniu podczas sierpniowej nawałnicy w 2017 roku, został on już uporządkowany.
Gdyby pojawiła się ewentualność wybudowania w przyszłości wieży widokowej na Łysej Górze we współpracy z gminą, to nie widzę problemu. Oczywiście nie widzę w tym problemu. Wtedy również można byłoby tę ścieżkę zrobić w lepszym standardzie. Póki co, jest to tylko las gospodarczy - zapewnia nadleśniczy
Komentarz
Pojechałam do Żerkowa i postanowiłam sprawdzić, jak wygląda sytuacja wejścia na żerkowską Łysą Górę. Trasę rozpoczęłam tuż przy wieży telewizyjnej. Przez większość drogi prowadził mnie dukt leśny oznakowany specjalnymi drogowskazami. Następnie trzeba było zboczyć w wąską ścieżkę oznaczoną kolorem zielonym. Owszem jest tutaj pełno krzaków, pokrzyw i powalonych drzew, ale dla mnie to normalny widok lasu.
Ta naturalność mnie urzeka i sprawia, że eksplorowana przestrzeń jest nieprzewidywalna, a zarazem ciekawsza. Oczywiścię wykonuję mnóstwo zdjęć, które zostaną wrzucone na mojego bloga. To jest jednak mój punkt widzenia, choć ludzi takich jak ja, czyli zwolenników samodzielnych pieszych wycieczek i to bardzo często opartych na survivalu zielonym lub bushcrafcie przybywa z roku na rok w Polsce.
Od pewnego czasu sporo mówi się o przeciwdziałaniu tzw. zespołowi deficytu natury u dzieci, jak również i u dorosłych. Twórcą pojęcia jest Richarda Louv, autor ksiązki "Ostatnie dziecko lasu. Pojawia się także coraz więcej leśnych przedszkoli i szkół, w których sale lekcyjne zmieniono na las. W samym tylko Poznaniu są trzy takie placówki, jak choćby Leśne Przedszkole „Leśne Gzubki”, które miałam przyjemność odwiedzić.
Sporym zainteresowaniem cieszą się mikrowyprawy w mieście upowszechnione przez dziennikarza i zapalonego podróżnika Łukasza Długowskiego, który przekonuje, że w każdym mieście znajdziemy miejsca, które pomimo otaczającej je cywilizacji nadal urzekają nieskalana przyrodą.
Kolejnym przykładem może być działalność Barbary Zamożniewicz. To ona jest inicjatorką ogólnopolskiej akcji #idziemydolasu. Z każdym miesiącem w Polsce powiększa się liczba mam, które przyłączają się do wspomnianej akcji, również w Jarocinie i organizują wyprawy dla całych rodzin. Może właśnie o to w tym wszystkim chodzi, aby las, łąka, staw czy nawet rów stały się miejscem ekploracji dla dzieci i dorosłych. Bo nic tak nie cieszy jak zwyczajne odkrywanie otaczającego nas świata i tego, co jest dla nas nieznane.