Jarociński szpital ma zapłacić ogromne odszkodowanie, za „niedochowanie należytej staranności” podczas porodu. Weronika Zaradniak urodziła się w bardzo ciężkim stanie, z brakiem reakcji na bodźce, na ciele miała liczne zasinienia. Wyrok kaliskiego sądu nie jest prawomocny. - Czuję niewielką satysfakcję. Co z tego, że wygrałem, jak to dziecku zdrowia nie wróci - rozpoczyna Jacek Zaradniak, ojciec niepełnosprawnej dziewczynki.
W październiku 2010 r. Anna Zaradniak trafiła do szpitala w 37. tygodniu ciąży, z bólem brzucha i złym samopoczuciem. Kobieta utrzymuje, że poinformowała dyżurująca lekarkę o miednicowym ułożeniu płodu. Z jej relacji wynika, że lekarka zbadała ją w czasie przyjęcia na oddział ginekologiczny, ale nie wykonała USG, po czym skierowała na porodówkę, gdzie obserwowały ją położne. Anna Zaradniak rodziła siłami natury. - Pani doktor przyszła do mnie dopiero nad ranem w niedzielę. Powiedziałam jej, że źle się czuję, że tracę przytomność, a później straciłam ją całkowicie. Jak się ocknęłam, to miałam założoną maskę z tlenem i okno było szeroko otwarte. Weronika urodziła się cała czarniutka. Dostała jeden punkt w skali Apgar - opowiada Anna Zaradniak.
Rodzice dziewczynki są przekonani, że gdyby wykonano cesarskie cięcie, to dziecko urodziłoby się zdrowe.
Od momentu porodu rodzice Weroniki, za jej obecny stan zdrowia, obwiniali lekarkę, która feralnego dnia była lekarzem dyżurującym na jarocińskiej ginekologii. Dlatego też postanowili walczyć z powództwa cywilnego o odszkodowanie przed Sądem Okręgowym w Kaliszu.
Więcej o sprawie czytaj w dzisiejszym wydaniu „Gazety Jarocińskiej”.